Kilkuletni staruszkowie

Paulina Smoroń

publikacja 11.05.2016 19:21

- Wojna w Syrii, mimo że straciła na impecie, nie jest wojną, w której na impecie straciło okrucieństwo - opowiada Michał Zieliński, reporter wojenny.

Kilkuletni staruszkowie Paulina Smoroń /Foto Gość - Konflikt, w którym pracuje reporter, często toczy się nie tylko wokół niego, ale również w jego wnętrzu - zauważa M. Zieliński

Poprzez swoje zdjęcia zrobione podczas konfliktu w Donbasie, starć na pograniczu libańsko-syryjskim i w Palestynie Michał Zieliński chce pokazać inne postrzeganie wojny domowej - nie to krwawe i brutalne, ale ludzkie, obrazujące życie w miastach tuż przy linii frontu, z odgłosem wybuchów w tle.

- Zazwyczaj wyobrażenia wielu ludzi o wojnie domowej nieco odbiegają od rzeczywistości. Często jest tak, że mimo wielkich dramatów codzienność w miejscu konfliktu toczy się dalej. To normalne, że miasto oddalone o 10 km od frontu prowadzi "zwyczajne życie", a mieszkańcy z niego nie uciekają - tłumaczy M. Zieliński. Zauważa przy tym, że - wbrew pozorom - ludzie bardzo szybko odnajdują się w takich miejscach.

Jednak należy pamiętać, że nawet jeśli media milczą w sprawie któregoś z konfliktów, nie oznacza to, że walki ustały. - Wojna w Syrii, mimo że straciła na impecie, nie jest wojną, w której na impecie straciło okrucieństwo. Tam cały czas dochodzi do wielu zbrodni. Prześladowania na tle religijnym czy etnicznym w Syrii są bardzo mocne - tłumaczy. Jak dodaje, cierpią tam nie tylko chrześcijanie, ale i wyznawcy wielu innych religii. Do takich sytuacji dochodzi nie tylko w Państwie Islamskim - za podobne zbrodnie odpowiedzialne są również ugrupowania powiązane z Al-Kaidą, a nawet z tamtejszym rządem.

Spośród wielu swoich fotografii M. Zieliński wybrał 22, które stworzą wystawę "Konflikt wewnętrzny". - Ten konflikt, w którym pracuje reporter, często toczy się nie tylko wokół niego, ale również w jego wnętrzu. Takich rozterek jest bardzo dużo, chociażby czy zdjęcie, które zrobił, jest już przekroczeniem pewnej reporterskiej granicy czy jeszcze nie - tłumaczy.

Każda z jego fotografii kryje w sobie wiele wspomnień. Szczególnie poruszające są jednak zdjęcia dzieci. - Za każdym razem kiedy na nie patrzę, widzę tam dorosłych czy wręcz starszych ludzi, mimo że w rzeczywistości mają zaledwie kilka lat. Ich spojrzenie i wyraz twarzy nasiąknęły dramatycznymi doświadczeniami - opowiada M. Zieliński.

Wśród wybranych fotografii nie sposób nie zwrócić uwagi zwłaszcza na jedno, bardzo symboliczne, a jednocześnie nadzwyczaj dosłowne. Widać na nim dziecięcy bucik zawieszony na drucie kolczastym na granicy syryjskiej. Jest to wymowny przekaz, przywołujący na myśl uchodźców i sytuację, która zmusza ich do przekraczania kolejnych granic.

Jak opowiada M. Zieliński, praca dziennikarza na froncie nie jest łatwa, a jej nieodłącznymi elementami są ryzyko i strach, który trzeba stale kontrolować. Jednak jej trudność polega na czymś jeszcze. - Od reportera wymaga się pewnej wrażliwości, której np. policjant czy lekarz może się wyzbyć, bo tylko wtedy jest w stanie dostrzec coś więcej - opowiada. Dodaje jednak, że właśnie ta wrażliwość niejednokrotnie uderza w samego reportera, a doświadczenia, których był świadkiem, zostają w pamięci na długo.

Prace M. Zielińskiego można będzie oglądać od 13 maja do 5 czerwca w ramach Miesiąca Fotografii oraz inicjatywy Krakow Photo Fringe. Wernisaż jego wystawy odbędzie się w sobotę 14 maja o godz. 19 w "Lost Bar" przy ul. Szewskiej.