Konie z Prądzewa będą odebrane właścicielowi

PAP |

publikacja 24.08.2009 14:47

45 koni ze stadniny w Prądzewie k. Łęczycy (Łódzkie) trafi do Pogotowia i Straży dla Zwierząt w Trzciance. Decyzję o odebraniu wszystkich koni właścicielowi podjął Urząd Gminy w Łęczycy. W miniony piątek UG w Łęczycy wydał w trybie pilnym decyzję o natychmiastowym przejęciu 10 koni z tej stadniny.

Policja w Łęczycy natomiast prowadzi postępowanie mające wyjaśnić, czy właściciel stadniny koni w Prądzewie znęcał się nad zwierzętami, za co grozi kara do dwóch lat więzienia.

Jak powiedziała PAP w poniedziałek oficer prasowy łęczyckiej policji Agnieszka Ciniewicz, w tej chwili zbierane są materiały dotyczące tej sprawy. "Przesłuchujemy świadków i czekamy na opinię weterynaryjną dotyczącą stanu zdrowia koni ze stadniny w Prądzewie" - dodała.

Stadnina w Prądzewie należy do łódzkiego biznesmena, szefa Radia Parada Krzysztofa Kubasiewicza. Zdaniem inspektorów Pogotowia i Straży dla Zwierząt 55 koni czystej krwi arabskiej było tam trzymanych od kilku lat w skandalicznych warunkach.

Jak powiedziała PAP inspektor Pogotowia i Straży dla Zwierząt w Trzciance Krystyna Kukawska, przeprowadzona kontrola była wstrząsająca. "Zwierzęta od wielu miesięcy żyją w półmetrowych odchodach, bez ściółki i czystej wody do picia. Wszystkie konie są zarobaczone, mają wszy i grzybicę". W najgorszym stanie są źrebaki, które mają powrastaną w pyski uprząż, tzw. kantary - dodała.

Właściciel koni niechętnie rozmawia z dziennikarzami. W swoich wypowiedziach bagatelizuje całą sprawę. W rozmowie z TVN24 stwierdził, że w innych stadninach warunki są podobne. Kubasiewicz uważa, że jego koniom nie dzieje się krzywda. Wszystkie konie arabskie są chude, a wrośnięte w pyski kantary to - jego zdaniem - efekt tego, że młodym koniom szybko rosną głowy.

"Ból z tym związany praktycznie uniemożliwiał im jedzenie. Te konie umierały powolną śmiercią głodową. Choć nie mają jeszcze dwóch lat, to wyglądają jak staruszki" - zaznaczyła Kukawska. Rozpoczęto już leczenie 10 odebranych w piątek koni. Zdaniem Kukawskiej powrót do dobrej formy fizycznej jest kwestią czasu, jednak nie wszystkie zwierzęta wrócą do pełnego zdrowia. "Największym problemem jest ich stan psychiczny. Część z nich to konie zdziczałe. Są przerażone i boją się człowieka. Wymagają długotrwałej terapii, którą już rozpoczęliśmy. Obawiam się jednak, że w ich psychice zostaną trwałe ślady tego, co przeszły" - powiedziała PAP Kukawska.

Dodała, że w stadninie zostało jeszcze wśród 45 koni kilka źrebaków. "Właściciel zapewnił, że w poniedziałek po południu kantary u tych źrebaków będą zdjęte. Nie bardzo w to wierzymy, gdyż te konie nie pozwalają dojść do siebie. Kantary będzie więc można zdjąć jedynie po wcześniejszym uśpieniu zwierząt. Do tego potrzebna będzie jednak specjalna broń, gdyż nie ma możliwości zbliżenia się do koni na tyle, by można było zrobić normalny zastrzyk" - powiedziała Kukawska.

Podkreśliła, że jeśli okaże się, że właściciel nie dotrzymał słowa, to prawdopodobnie we wtorek Pogotowie i Straż dla Zwierząt przyjedzie do Prądzewa na kolejną interwencję.

W rozmowie z PAP Kukawska nie kryła zadowolenia, że Urząd Gminy w Łęczycy podjął decyzję o natychmiastowym odebraniu wszystkich koni właścicielowi. "Po przejęciu zwierząt przekażemy je do adopcji. Wcześniej musimy jednak dokładnie sprawdzić wszystkie miejsca, do których zostaną przewiezione, żeby nie trafiły z deszczu pod rynnę. Trudno sobie jednak wyobrazić, by gdziekolwiek mogły mieć gorsze warunki do życia, niż miały do tej pory" - powiedziała Kukawska.