Pogrzeb legendarnego duszpasterza

Bogdan Gancarz

publikacja 29.05.2016 20:28

W poniedziałek 30 maja w Rzeszowie odbył się pogrzeb zmarłego 23 maja o. Tomasza Pawłowskiego, dominikanina, duszpasterza akademickiego, założyciela m.in. słynnej krakowskiej "Beczki".

Pogrzeb legendarnego duszpasterza Grzegorz Kozakiewicz O. Pawłowski wychował po chrześcijańsku wiele pokoleń studentów

Ciało zmarłego duszpasterza zostało złożone w grobowcu zakonnym na cmentarzu Rzeszów-Wilkowyja. Pogrzeb poprzedziła Msza św., odprawiona o godz. 12  przy trumnie zmarłego w rzeszowskim kościele dominikanów pw. św. Jacka.

O. Pawłowski odcisnął swe piętno duchowe wśród rzeszowskiej młodzieży akademickiej. Wcześniej czynił to w sposób niezwykły także w Poznaniu i Krakowie.

Urodził się 18 stycznia 1927 r. w Poznaniu. Brał udział w powstaniu warszawskim. Po ukończeniu studiów ekonomicznych wstąpił w 1949 r. do zakonu dominikanów. Po przyjęciu w 1956 r. w Krakowie święceń kapłańskich został wysłany do pracy duszpasterskiej najpierw do Wrocławia, a w 1958 r. do Poznania. Wraz z o. Joachimem Badenim prowadził tutaj duszpasterstwo akademickie. W 1964 r. na prośbę kard. Karola Wojtyły władze zakonne skierowały go do Krakowa, by przy krakowskim konwencie dominikanów uruchomił duszpasterstwo akademickie.

"Nie lubiłem tego miasta. Kojarzyło mi się z emerytami i szarością" - wspominał o. Pawłowski. Zabrał się jednak do pracy. Nie było to początkowo łatwe. "Parafrazując Księgę Rodzaju, można powiedzieć, że na początku było zero. Miało powstać duszpasterstwo akademickie, a nie było studentów. Nie miałem pomieszczeń, sprzętów, zaplecza. Nie było niczego. Nad dominikańskimi krużgankami osiadła nicość zawieszona na niechęci" - pisał duszpasterz.

Przełożony konwentu oddał na potrzeby duszpasterstwa zaniedbane pomieszczenie o półokrągłym sklepieniu. "Wydało mi się podobne do beczki" - wspominał o. Pawłowski. Nazwa "Beczka" wkrótce stała się najpierw potoczną, potem zaś oficjalną nazwą duszpasterstwa.

O. Pawłowski przez kolejne blisko 20 lat, do 1983 r., gromadził przy ul. Stolarskiej kolejne roczniki studentów, ucząc ich głębokiego przeżywania wiary oraz pomocy innym.

"Wszystko było oparte na Eucharystii" - przypominał.

- Od niej zaczynaliśmy każdy dzień - codziennie o siódmej rano. W skromnej kaplicy studenckiej przylegającej do kaplicy  św. Jacka spotykaliśmy się na "siódemkach", uczestnicząc w Eucharystii. Wspólna modlitwa wiernych, wspólne dziękczynienie - śpiew przy gitarze, którą zawsze ktoś brał do ręki w czasie Mszy św., minuty ciszy po homilii i po jej zakończeniu - sprawiały, że stawaliśmy się wspólnotą wierną nie tylko sobie, ale  przede wszystkim  Ewangelii. Codziennie o świcie biegliśmy po schodach do kaplicy Św. Jacka wsłuchani w chorał gregoriański wyśpiewywany w tym czasie od ołtarza głównego bazyliki przez brać dominikańską. Dopełnieniem były słynne "dziewiątki" niedzielne, rekolekcje - zawsze ze znakomitymi rekolekcjonistami - wspomina Bogusława Stanowska-Cichoń, polonistka, twórczyni filmów dokumentalnych o tematyce religijnej m.in. o "Beczce", członkini "Beczki" w latach 1972-1976.

O. Pawłowski, przy którego boku stanął z czasem również o. Jan Andrzej Kłoczowski, wspierał również tych młodych, którzy zaczęli wyrażać swój sprzeciw wobec działań władz komunistycznych.

- Myślę, że dzięki "Beczce" skierowałem swe zainteresowania w kierunku obrony praw człowieka już jako adwokat-obrońca w stanie wojennym, a potem pełnomocnik przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. W tego rodzaju sprawach motorem działania adwokata jest bunt wobec niesprawiedliwości, chęć przeciwdziałania złu lub przynajmniej umniejszania go, złu wynikającemu z niesprawiedliwości prawa lub praktyki instytucji je stosujących. A tego uczyła "Beczka". Pamiętam z 1977 r. wspaniałe kazanie ojca Tomasza Pawłowskiego po zamordowaniu Staszka Pyjasa, pochód studencki spod kościoła dominikanów pod Wawel i zawiązanie Studenckiego Komitetu Solidarności - wspomina senator Zbigniew Cichoń.

Z "Beczką" było związanych wielu ludzi, którzy później zostali uczonymi, artystami, przedsiębiorcami, politykami - m.in. prof. Andrzej Borowski, polonista z UJ, Adam Macedoński, plastyk i poeta, Jadwiga Maria Jarosiewicz, malarka, Bogusław Sonik, działacz opozycyjny i polityk, Józef Maria Ruszar, działacz opozycyjny, eseista.

O. Pawłowski opuścił Kraków w 1983 r. W podwawelskim grodzie jednak o nim nie zapomniano. W październiku 2004 r. otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa.

"Ojciec Tomasz jako niezwykle dynamiczny, żarliwy, inteligentny kapłan wywarł niezapomniane piętno na środowisku akademickim Krakowa, a poprzez nie również na innych grupach społecznych. (...) Swoją działalnością wprowadził do kościoła dominikańskiego specyficzny klimat świeżości i inspiracji myślowej, a także atmosferę wzajemnej bliskości, przyjaźni oraz autentycznej - żywo wyrażającej się wiary i miłości chrześcijańskiej. Angażował się w wielokierunkową pracę społeczną. W duchu ewangelicznej zasady: bądź zimny albo gorący, ale nigdy letni inicjował rozmaite akcje charytatywne: pomagał niepełnosprawnym, ubogim materialnie, wielodzietnym rodzinom. Mobilizował liczne grono studentów, uwrażliwiając ich na najsłabszych, osamotnionych, zagubionych, potrzebujących. Organizował zespoły osób, które wyjeżdżały do mniejszych miast celem wspierania tamtejszych maturzystów w podejmowaniu decyzji związanych z wyborem studiów, otwierania przed nimi perspektyw osobowego rozwoju" - napisano w uzasadnieniu uchwały o przyznaniu honorowego obywatelstwa.

Po wyjeździe z Krakowa o. Pawłowski nie ustawał w działaniach duszpasterskich. W 1987 r. przyjechał do Rzeszowa, gdzie prowadził m.in. duszpasterstwo akademickie "Szopka". W latach 1994-2005 pracował w Gdańsku. W 2007 r. wrócił do Rzeszowa.

W 2008 r. prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył o. Pawłowskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.