Dobro dziecka

Joanna Kociszewska

W gąszczu przepisów i regulacji cel, jakim jest dobro dziecka, został zastąpiony przez posłuszeństwo biurokratycznej maszynie, która nie ma względu na osoby.

Dobro dziecka

Dobro dziecka. Podobno jest nadrzędne. Podobno o nie chodzi. Tymczasem nagłaśniane ostatnio sprawy prób odebrania dzieci rodzicom świadczą o czymś zupełnie przeciwnym. Mam na myśli dwie sprawy: historię kobiety z Błot Wielkich w Wielkopolsce, której ostatnio odebrano nowo narodzone dziecko oraz sprawę kobiety, która urodziła dziecko na zamówienia i postanowiła o nie walczyć, a teraz może stracić nie tylko chłopca, ale także dwie starsze córki.

Podstawowe pytanie brzmi: co jest dobre dla dziecka? Czego potrzebuje najbardziej? Psychologia mówi jasno: trwałych, stabilnych, dających poczucie bezpieczeństwa więzi. Taką sytuację stwarza rodzina. Każda destabilizacja układu dziecku szkodzi, a im jest częstsza tym gorzej.

Jeśli tak, podstawową zasadą pomagania dziecku powinna stać się pomoc rodzinie. Jeśli ma istotne kłopoty materialne – finansowa. Jeśli problemem jest niezaradność – organizacyjna lub wręcz wychowawcza. Zawsze jednak ma to być wsparcie, by mogła stać się jak najbardziej samodzielna, wydolna i zdrowa, a nie próby jej zastąpienia.

Owszem, istnieją sytuacje, w których rodzice – z różnych powodów, choćby nagłej choroby – dziećmi zająć się nie mogą. Rolą służb pomocowych jest wtedy zapewnienie opieki na konieczny czas, najlepiej w rodzinie zastępczej, ale też oddanie dzieci rodzicom natychmiast, jeśli ich sytuacja się poprawi na tyle, że jest to możliwe. Za skandaliczną i krzywdzącą uważam decyzję o całkowitym odebraniu dzieci, jeśli istnieje szansa, że sytuacja za jakiś czas wróci do normy.

Owszem, są też takie sytuacje, gdy dziecko trzeba zabrać z domu jak najszybciej i jak najszybciej zorganizować mu pobyt w normalnym, stabilnym i bezpiecznym otoczeniu. Niemniej jest to sytuacja wyjątkowa. Nie wolno standardów postępowania tworzyć pod kątem sytuacji ekstremalnych.

Coraz częściej mam wrażenie, że w gąszczu przepisów i regulacji cel, jakim jest dobro dziecka, został zastąpiony przez posłuszeństwo biurokratycznej maszynie, która nie ma względu na osoby. W tej sytuacji pozostaje tylko jedno: wołanie o zdrowy rozsądek nie tylko w tworzeniu ale i stosowaniu prawa.