Pogoda dla frankowiczów

Jakub Jałowiczor

GN 26/2016 |

publikacja 23.06.2016 00:00

Fundusz „1000+”, wolność za klucze, zwrot spreadów – to kilka spośród rozwiązań, które mogą się znaleźć w prezydenckiej ustawie o frankowiczach.

Frankowicze są dobrze zorganizowani i wywierają duży  nacisk na rządzących.  Czy to zapewni im sukces w sporze z bankami? Jacek Turczyk /epa/PAP Frankowicze są dobrze zorganizowani i wywierają duży nacisk na rządzących. Czy to zapewni im sukces w sporze z bankami?

Prezydencka ustawa mająca umożliwić przeliczenie kredytów z franków na złotówki po tzw. sprawiedliwym kursie jest już prawie gotowa. Rzecznik finansowy wydał korzystną dla frankowiczów opinię. Z kolei warszawski sąd stwierdził (w nieprawomocnym wyroku), że kredyt przedstawiany jako frankowy od początku był złotówkowy, więc klient banku powinien był płacić niższe odsetki. Wszystko to daje kredytobiorcom nadzieję na poprawę sytuacji.

Według Biura Informacji Kredytowej (instytucja, której udziałowcami są banki) liczba czynnych kredytów, których wysokość zależy od kursu szwajcarskiej waluty, przekracza 530 tys. Zadłużonych jest łącznie 907 tys. Polaków. Łączna suma długów wynosi ponad 136 mld zł. Mniej więcej co trzydziesty kredytobiorca ma tak poważne problemy ze spłatą zadłużenia, że grozi mu spotkanie z komornikiem. Normą jest to, że frankowicze mają do spłacenia więcej, niż pożyczyli.

Frankowicze przedstawili prezydenckim ekspertom własną propozycję rozwiązania, którą nazwali „1000+”. Chcą, by powstał fundusz sfinansowany przez banki. Klient płaciłby ratę taką jak obecnie. Jednocześnie wyliczano by, ile wyniosłaby jej wysokość, gdyby trzymano się kursu franka z dnia udzielenia kredytu. Ta druga rata byłaby niższa. Różnicę zwracano by klientowi z pieniędzy funduszu.

– Na takim rozwiązaniu nic nie tracą banki ani klienci. Koszt przewalutowania nie byłby ponoszony za jednym razem, ale byłby rozkładany na poszczególne raty. Nasza propozycja została pozytywnie odebrana przez Kancelarię Prezydenta – tłumaczy Mariusz Zając ze Stowarzyszenia „Stop bankowemu bezprawiu”. Frankowicze uważają też, że dzięki temu rozwiązaniu banki nie będą mogły pozywać Polski przed międzynarodowymi sądami arbitrażowymi.

Cztery warianty

Przepisy zaproponowane przez prezydenta opierają się na tzw. sprawiedliwym kursie. Kredytów indeksowanych, potocznie nazywanych frankowymi, udzielano głównie w latach 2005–2009. Skoro cena franka szwajcarskiego bardzo się od tego czasu zmieniła, to jaki kurs jest sprawiedliwy? Prezydenccy eksperci zapowiadają, że do wyboru będzie jeden z czterech wariantów.

– Po pierwsze ten początkowy, który jest przedstawiony w kalkulatorze kredytowym kancelarii – tłumaczył prof. Jarosław Mielcarek, ekonomista. – Drugi wariant to zmodyfikowana wersja pierwszego. Przy jego obliczeniu przyjmuje się najpierw spłatę odsetek, a potem kapitału – odwrotnie niż w podstawowej koncepcji. Po trzecie kurs sprawiedliwy wynikający z teorii kursu sprawiedliwego, którą specjalnie opracowałem dla tych potrzeb (...). I czwarty rodzaj kursu, który można nazwać kursem równowagi wynikającym z hipotezy stóp procentowych.

Dla niewtajemniczonych może to brzmieć mało zrozumiale. Wiadomo jednak, że to banki miałyby obowiązek poinformować klienta, ile będzie płacił w razie wyboru danego wariantu. Frankowicz będzie też mógł sam dokonać wyliczenia i wysłać je bankowi. Jeśli ten nie odpowie, wyliczenie będzie obowiązywało.

Klucze za wolność

Inna propozycja prezydenta to możliwość oddania mieszkania w zamian za umorzenie długu. Umowy hipoteczne zawierano w taki sposób, że często to nie wystarczało. Przykład: Kowalski wziął kredyt w wysokości 350 tys. zł i za taką kwotę kupił mieszkanie. Spłacał raty, ale zmiana kursu franka spowodowała, że kredyt urósł do 500 tys. W tej sytuacji nawet gdyby oddał mieszkanie bankowi, to musiałby jeszcze dopłacić 150 tys. zł. Zgodnie z pomysłem prezydenckich ekspertów po oddaniu kluczy dług przestawałby istnieć. Taki wariant to jednak ostateczność.

– Według naszych informacji nie więcej niż 1 proc. kredytobiorców byłoby chętnych na takie rozwiązanie – komentuje Arkadiusz Szcześniak ze Stowarzyszenia „Stop bankowemu bezprawiu”.

Spread do zwrotu

Frankowicze są zadowoleni z tego, że zgodnie z prezydenckim projektem banki musiałyby zwrócić spready, czyli różnicę między ceną kupna franka a ceną jego sprzedaży. Banki dokonywały następującej operacji: kwotę kredytu przeliczały ze złotówek na franki po cenie kupna waluty. Później jednak wysokość rat ustalały, przeliczając franki na złotówki według ceny sprzedaży. Oboma kursami mogły manipulować w zasadzie bez ograniczeń.

– Mechanizm ten powodował, że zobowiązanie kredytobiorcy było zawyżane poprzez zastosowanie dwóch różnych mierników wartości – raz kursu kupna, który zwyczajowo jest niższy, a raz kursu sprzedaży – tłumaczyła Agnieszka Wachnicka z biura rzecznika finansowego.

Firma Expander wyliczyła, jaka kwota należałaby się posiadaczowi kredytu w wysokości 300 tys. zł, zaciągniętego w sierpniu 2008 r. Jeśli bank zaniżył kurs kupna w dniu wypłaty kredytu o 3 proc. (w stosunku do kursu rynkowego) i o tyle samo zawyżał kurs sprzedaży, musiałby oddać ok. 25 tys. zł.

Świat według banków

Związek Banków Polskich przedstawił własną propozycję. Banki miałyby dopłacać do rat tym kredytobiorcom, którzy na spłatę przeznaczają przynajmniej 70 proc. dochodów. Niewielu komentatorów uważa jednak tę opcję za poważną, zwłaszcza że dopłata wynosiłaby tylko tyle, ile potrzeba, żeby rata była równa 70 proc. zarobków, a nie więcej. To znaczy, że osoba zarabiająca 4 tys. zł nadal musiałaby płacić 2,8 tys. zł.

Jak dotąd najkorzystniej dla kredytobiorcy rozwiązał sprawę warszawski sąd rejonowy. Wydał on wyrok w sprawie klienta mBanku, który w 2006 r. pożyczył 130 tys. zł. Spłacał raty, ale dziś jego zadłużenie wynosi 160 tys. zł. Kredytobiorca stwierdził, że sposób obliczania wysokości raty przez bank jest niezgodny z prawem. Sąd przyznał mu rację i stwierdził, że punkt umowy mówiący o sposobie przeliczania franków na złotówki od początku był nieważny. W tej sytuacji kredyt od początku był złotówkowy, więc klient nie powinien płacić mniej i dostać zwrot tego, co dotychczas nadpłacił. Wyrok nie jest prawomocny, ale frankowicze liczą, że podobnych orzeczeń będzie więcej.

W marcu Komisja Nadzoru Finansowego wyliczyła koszty pierwszego projektu prezydenckiej ustawy. Banki straciłyby 67 mld zł. Ile ostatecznie będzie kosztować instytucje finansowe ich dawna działalność, może okazać się na jesieni. Prawdopodobnie to wtedy prezydencki projekt trafi do Sejmu.

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.