Rozpacz zamiast świętowania

Krzysztof Kozłowski

publikacja 04.07.2016 20:15

Spłonęło wnętrze kościoła pw. św. Antoniego we Florczakach.

Rozpacz zamiast świętowania Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Zniszczeniu uległo właściwie całe wyposażenie, czyli żyrandole, figury, ołtarz główny i boczne oraz tabernakulum

Niedziela 3 lipca była dla proboszcza ks. Mieczysława Jarząbka, proboszcza parafii pw. św. Antoniego we Florczakach, jak zwykle pracowita. O 7.30 Msza św. w Rusi, następnie o 9.00 w Żabim Rogu.

- Kiedy wróciłem do Florczaków, gdzie o 11.00 miała rozpocząć się uroczystość nawiedzenia relikwii św. siostry Faustyny Kowalskiej, zobaczyłem dym snujący się nad świątynią. Moim pierwszym odruchem, jak każdego kapłana, było otworzyć kościół i wynieść Najświętszy Sakrament - wspomina ks. Mieczysław.

Kiedy uchylił zewnętrzne drzwi, z przedsionka buchnął żar i zaczął się wydobywać gryzący dym. - Wiedziałem już, że nie dostanę się do wnętrza kościoła - opowiada.

Pobiegł na plebanię i zadzwonił na straż pożarną.

- Ochotnicy z Florczaków byli w niespełna pięć minut, nieco później dojechali strażacy z Żabiego Rogu i Rusi, a następnie wozy państwowej straży. Akcja przebiegła sprawnie. Na zewnątrz nawet nie widać, że kościół płonął. Ale wewnątrz… wypalona skorupa - mówi ks. Jarząbek.

- Dach udało się uratować, wnętrza świątyni już nie. Najbardziej boli zniszczenie „świadków historii”, czyli zabytkowego XIX-wiecznego ołtarza i organów. Od wysokiej temperatury powyginały się piszczałki, niektóre wypadły. Ogień zniszczył właściwie całe wyposażenie, czyli żyrandole, figury, ołtarz główny i boczne oraz tabernakulum - dodaje.

Wyniesione ze świątyni przedmioty stoją przy kościele. Resztki ołtarza, okopcone dzwonki i nadpalone krzesła. Są i figury Jezusa Chrystusa i Maryi, które zdobiły boczne ołtarze. O płot stoją oparte chorągwie procesyjne.

- W niedzielę mieliśmy gościć we Florczakach relikwie św. Faustyny Kowalskiej z naszego kościoła filialnego w Żabim Rogu. Wszystko było wystrojone, przygotowane na tak ważne wydarzenie. Zamiast świętowania była rozpacz i ściśnięte z trwogi serca. Tylko tyle mogę powiedzieć, że bardzo to przeżywamy - opowiada pani Halina.

Podchodzi do opartych o płot chorągwi procesyjnych. Nadpalone, okopcone. Czerń na ich krawędziach. - Chorągwie… Wszystko zesmażone - szepcze jakby do siebie.

- Przed nami wielkie wyzwanie, żeby odtworzyć wnętrze świątynia, a to kościół zabytkowy. Z jednej strony jest szok, że takie nieszczęście się stało, ale wiem, że z cierpienia Bóg potrafi wyprowadzić dobro. Jeśli wierzymy i modlimy się - dodaje proboszcz.