Zakasać rękawy

ks. Włodzimierz Lewandowski

Rzecz w tym, by uczynki miłosierdzia nie były czymś nadzwyczajnym, a raczej, czy może nawet przede wszystkim, normalnością, codziennością życia chrześcijańskiego.

Zakasać rękawy

Obraz zaczyna układać się w pewną całość. Podczas kongresu we Florencji Franciszek kazał młodym zrezygnować z postawy widzów, obserwujących rzeczywistość z balkonu i zaangażować się w konkretne dzieła. Kilka tygodni później, kończąc światowe spotkanie wychowawców katolickich sugerował, by ci przestali dawać pieniądze na dzieła miłosierdzia i zaczęli je pełnić osobiście. Wreszcie podczas ostatniej audiencji jubileuszowej mocno zabrzmiały słowa o konieczności zakasania rękawów. W międzyczasie wskazał na patrona Światowych Dni Młodzieży. Jego relikwie już są w Polsce, choć sama postać – sądząc po rozwieszonych na krakowskich ulicach banerach – pozostaje w cieniu. Oczywiście jest nim Pier Giorgio Frassati.

Osobiście mam do niego wielki sentyment. Za sprawą książki, jaka wpadła w moje ręce jeszcze w czasach licealnych. Zobaczyłem normalnego świętego (choć jeszcze formalnie nim nie był). Ostatnio zyskał w moich oczach. Dowiedziałem się, że podobno wymiana argumentów z przeciwnikami zostawiała niekiedy ślady na jego ciele w postaci sińców w okolicy oczów i nosa. Czyli normalny chłopak. Ale wówczas nie sińce, nie fajka w ustach, nie nocne imprezy z toczonymi po brukach Turynu beczkami, nawet nie górskie wycieczki mnie zafascynowały. Bardziej związana z wycieczkami i pozostawiona na fotografii dewiza. Varo d’alto – w górę… A to oznaczało systematyczną spowiedź, adorację Najświętszego Sakramentu i praktykowanie na co dzień uczynków miłosierdzia. Później, już na studiach dowiedziałem się, że taki styl kształtowania osobowości nazywa się formacją integralną.

Cytuję Franciszka i wspominam błogosławionego Piotra za sprawą informacji, jaką wczoraj znalazłem w serwisie KAI. O grupie wolontariuszy z Poznania, która rozpoczęła posługę w Domu Miłosierdzia w Koszalinie. Niby nic nadzwyczajnego. Ale w tym właśnie rzecz, by uczynki miłosierdzia nie były czymś nadzwyczajnym, a raczej, czy może nawet przede wszystkim, normalnością, codziennością życia chrześcijańskiego.

Być może jeszcze dużo wody w Wiśle musi upłynąć zanim zrozumiemy, że nie hucznie obchodzone jubileusze, wizyty papieża, wyremontowane świątynie i odnowione zabytki ukształtują wiarę młodego pokolenia Polaków. Że tę uformuje Słowo, sakrament, adoracja i zakasane rękawy. Innej drogi nie ma. Dlatego nie będę zbytnio zainteresowany ilu młodych pojawi się na Campus Misericordiae. Moją uwagę przykują ci, którzy jak patron Dni, po powrocie z Krakowa nie będą tłumaczyć się brakiem czasu, lecz zdecydują się na systematyczną spowiedź, Komunię świętą, codzienną adorację i trafią w te miejsca, gdzie zakaszą rękawy i w ten sposób zaświadczą, że Bóg jest miłosierny.