Zniechęcamy zamiast zachęcać?

Natalia Kulig

publikacja 16.07.2016 12:12

Pamiętam ogromny stres, jaki wzbudzało środowisko zewnętrzne, w dużej mierze polskie media - że strach poruszać się po ulicach Madrytu, bo mieszkańcy zaczepiają, bo zrywają krzyże z szyi, bo wszczynają zamieszki, bo niebezpiecznie, bo tylu przeciwników papieża i ŚDM. A było zupełnie inaczej.

Zniechęcamy zamiast zachęcać? Archiwum Natalii Kulig Podczas spotkania młodych w Rio de Janeiro

Światowe Dni Młodzieży za pasem! Już od dawna media głośno krzyczą, że nie zdążymy, że Kraków zadłużony, że to będzie wstyd, że zamachy, że złe przygotowanie, że niewystarczające środki bezpieczeństwa, że nie podołamy…

Patrząc z boku, odnoszę wrażenie, że jesteśmy w tym wszystkim nieco zagubieni. I zamiast zachęcić do uczestnictwa jak najwięcej osób, to niestety bardziej zniechęcamy. Wszystko pięknie – organizacja w parafiach, dekoracje, przygotowanie rodzin na przyjęcie gości, programy spotkań, zwiedzanie, imprezy towarzyszące etc. Czasami wydaje mi się, że zapomnieliśmy chyba o idei, o tym, co najważniejsze. Nie twierdzę, że bezpieczeństwo nie jest ważną sprawą, ale gdzie w tym wszystkim cały sens Światowych Dni Młodzieży? Gdzie w tym wszystkim… Chrystus?

Miałam okazję, a zarazem szczęście, uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży w Hiszpanii oraz w Brazylii. Niezapomniane wrażenia wywarły na mnie oba spotkania. Gdy jechałam do Madrytu, pamiętam pewnego rodzaju stres, jaki wzbudzało środowisko zewnętrzne, w dużej mierze polskie media – że strach poruszać się po ulicach Madrytu, bo mieszkańcy zaczepiają, bo zrywają krzyże z szyi, bo wszczynają zamieszki, bo niebezpiecznie, bo  tylu przeciwników papieża i organizacji Światowych Dni Młodzieży w Madrycie. Taka presja z zewnątrz – „pomyśl, czy na pewno chcesz jechać. Bądź ostrożna na miejscu!”. Nic bardziej mylnego! Bardzo dobrze wspominam ŚDM w Hiszpanii – ludzi, atmosferę, nawet pogodę. A ta była różna. I wydawać by się mogło, że bardziej niebezpieczna od owych przeciwników ŚDM-u była potężna burza z wichurą, która rozpętała się wieczorem nad głowami 1,5-milionowego tłumu młodych zgromadzonych na nocnym czuwaniu na lotnisku Cuatro Vientos. Bardzo zapadła mi w pamięci sytuacja, która była dość symboliczna. W momencie, kiedy rozpoczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu, wiatr powoli ucichł, deszcz z gradem stały się niegroźną mżawką, a burza oddaliła się. W chwili podniesienia Najświętszego Sakramentu nastała absolutna cisza – zarówno ta związana z warunkami atmosferycznymi, jak i ta związana ze spokojem, który natychmiastowo ogarnął zgromadzony tłum.

Nazajutrz Benedykt XVI ogłosił, że kolejne światowe spotkanie odbędzie się w Rio de Janeiro. Nawet nie przypuszczałam, że będę miała okazję i w nim uczestniczyć. Jednak wtedy zasiane zostało „ziarno” w moim sercu i stało się to moim marzeniem.

Minęły trzy lata, a myśli wciąż krążą wokół tego, co przeżyłam w Brazylii; serce pozostało na obcym kontynencie, wśród ludzi, którzy tak serdecznie nas przyjęli, a w głowie wciąż przeplatają się obrazy, słowa, twarze osób, które dane mi było poznać na miejscu. Marzenie się spełniło, jednak co tak naprawdę pozostało na dłużej? Z pewnością  przyjaźnie, zwłaszcza z rodzinami, które tak serdecznie nas gościły i poświęcały nam swoją uwagę. Nie zapomnę tej ogromnej dumy, jaka rozpierała ich serca, że mogą nas gościć pod swoimi dachami. Tym samym chciałabym się odwdzięczyć, goszcząc w swoim domu młodych z zagranicy, którzy przyjadą do Polski na spotkanie z papieżem.

„Idźcie i nauczajcie wszystkie narody” – dobrze pamiętam to hasło Światowych Dni Młodych w Rio de Janeiro w Brazylii. Słowa te miały na celu sprawić w sercu każdego młodego pielgrzyma, by pozwolił on światłu Chrystusa rozproszyć mrok strachu i wątpliwości, które go paraliżują.

Przed oczami mam mnóstwo obrazów z Brazylii. Młodzi byli wszędzie! Rio de Janeiro było wypełnione aż po brzegi młodymi pielgrzymami, uczestnikami ŚDM-u, którzy promieniowali swoim entuzjazmem i radością. I mimo to że przez pierwsze dni naszego pobytu ciągle padał deszcz, a kolejki po posiłek, po bilet, do wejścia do autobusu czy do toalety nigdy nie miały końca, nie przeszkadzało to młodym, by cieszyć się swoją obecnością w oczekiwaniu na najważniejszego gościa – papieża Franciszka. Niesamowite, jak wielka rzesza młodych ludzi chce słuchać papieża, pragnie żyć według jego wskazówek, by nie zbłądzić na drodze swojego powołania.

Trudno uwierzyć, że jedna osoba jest w stanie zgromadzić miliony ludzi z każdego zakątka świata w jednym miejscu. W momencie, gdy papież przemawiał do młodych, do nas, do mnie – wszystko inne pozostawało gdzieś z boku. Trudno jest opisać słowa, emocje panujące na Światowych Dniach Młodzieży, nawet jeśli transmisję z wydarzeń w Brazylii można było obejrzeć w telewizji. To, co najbardziej uderzyło mnie w Brazylii, to wiarygodność papieża oraz to, jak bardzo aktualne są jego słowa w dzisiejszym świecie. Papież, widząc trzymilionowy tłum młodych przybyłych na plażę Copacabana, nie ukrywał wzruszenia. Dziękował za świadectwo wiary, jakie młodzi dają wobec świata. Dziękował za to, że tak wielu pragnęło spotkać, albo po prostu odnaleźć Boga, poznać Go. Gratulował i wyznał, że w jego oczach jesteśmy prawdziwymi bohaterami! I znowu, podobnie, jak w Hiszpanii – na drugi plan zszedł strach związany z „tą złą i niebezpieczną Brazylią”, „z tą Brazylią, gdzie kradną i napadają bezbronnych ludzi”. Cel uczestnictwa był ten sam, intencje pewnie inne, niż w Hiszpanii. Jednak chęć wyjścia poza ramy swojej codzienności i doświadczenia Boga oraz swoista ciekawość ludzi z najodleglejszych zakątków świata, wierzących w tego samego Boga, były tak silne, że pozwoliły złamać wiele stereotypów oraz przeskoczyć liczne przeszkody i uczestniczyć po raz kolejny w Światowych Dniach Młodzieży.

To, co zapadło mi w pamięci i sercu, to pewna myśl Franciszka, która nie traci na aktualności: „Idźcie (...) i nauczajcie wszystkie narody” – tymi słowami Jezus zwraca się do każdego z was, mówiąc: „Wspaniale było uczestniczyć w Światowym Dniu Młodzieży, przeżywać wiarę razem z młodymi ludźmi z czterech stron świata, ale teraz musisz iść i przekazywać to doświadczenie innym. Jezus Cię wzywa, abyś był uczniem pełniącym misję! Co mówi nam Pan dzisiaj, w świetle słowa Bożego, którego wysłuchaliśmy? Co mówi nam Pan? Trzy słowa: idźcie, bez obawy, aby służyć” - tymi słowami Franciszek zakończył XXVII Światowe Dni Młodych, tym samym zapraszając młodych z całego świata na kolejne spotkaniem, którego gospodarzem jesteśmy my, Polacy. Jestem pewna, że podołamy temu wyzwaniu, jakim jest ŚDM, jednak nie możemy zapomnieć o tym co, a raczej Kto jest w tym wszystkim najważniejszy. Do zobaczenia w Lublinie i w Krakowie!