Ksiądz zdobył siedmiotysięcznik

KAI |

publikacja 15.09.2009 14:04

Ks. Krzysztof Gardyna z diecezji bielsko-żywieckiej wspólnie z trzema innymi alpinistami, jako pierwsi Polacy, zdobyli w te wakacje szczyt siedmiotysięcznika w zachodnich Chinach. Dwa dwuosobowe zespoły stanęły na szczycie Koskulaka (7028 m n.p.m.) leżącego w grupie Muztaghaty w zachodniej prowincji Chin Xinjiangu.

Ks. Gardyna, który ma na swoim koncie ośmiotysięcznik Karakorum, Gaszerbrum II (8035 m n.p.m.), Pik Lenina (7134 m n.p.m.) i kilkanaście sześciotysięczników w Azji i Ameryce Południowej, przyznaje, że wakacyjna wyprawa do chińskiego Pamiru wynikała po części z konieczności.

„Na ośmiotysięcznik miesięczny urlop nie wystarcza. W niewielu też krajach wspinanie się w okresie wakacji jest w ogóle realne. Pozostaje tylko półkula północna i to tam, gdzie nie dociera monsun, czyli Himalaje odpadają” – mówi 50-letni duchowny.

Zdaniem księdza-alpinisty, Koskulak stanowił ambitne wyzwanie. „Szczyt ten znajduje się obok wyższej, choć łatwiejszej do zdobycia, Muztaghaty. Jako pierwsi w 2005 roku Koskulaka zdobyli Rosjanie, a Polaków tam do czasu naszej wyprawy nie było” – zauważa ks. Gardyna.

Po dziewięciu dniach od założenia bazy na wysokości około 4,5 tys. metrów n.p.m. pierwszy z zespołów, w składzie ks. Krzysztof Gardyna i Paweł Roehrych z Warszawy, stanął 8 sierpnia na szczycie. Drugi polski zespół, w składzie Paweł Ciszewski i Rafał Michałowski (obaj z Poznania), był na szczycie 12 sierpnia.

„Myśmy trafili na kiepską pogodę i nie mieliśmy żadnych widoków. Więcej szczęścia mieli nasi koledzy. Dodatkowo musieliśmy niejako walczyć o życie podczas schodzenia. Zrobiła się śnieżyca. Byliśmy we mgle. Nie mogliśmy znaleźć śladów zejściowych. Nie wiedziałem, czy stawiam nogę w przepaść, czy na śniegu. Uratowały nas ślady po kijkach, których wiatr jeszcze nie zawiał” – wspomina ks. Gardyna.

Wikariusz parafii pw. św. Wojciecha w Bulowicach koło Andrychowa opowiada w rozmowie z KAI, że atak szczytowy odbywał się przy użyciu rakiet śnieżnych.

„To był taki stromy trawers: z jednej strony nawisy śnieżne, z drugiej duża ekspozycja i skały w dole. Trzeba było precyzyjne wymierzyć przejście w trawersie, bo inaczej nie byłoby co nawet zbierać” – dodaje alpinista, przyznając, że największą trudnością było zapadanie się w śniegu pod samym szczytem.

Ks. Krzysztof Gardyna pochodzi z Wrocławia. Był studentem medycyny. Potem wstąpił do Seminarium Duchownego w Krakowie.

Na swoim koncie ma ponad 250 wypraw górskich m.in. w Tatry, Alpy, Himalaje. Jest autorem licznych dróg wspinaczkowych w Tatrach polskich i słowackich. Od 1992 roku wspina się w górach wysokich.

Jest autorem książki „Moja ewangelia, moje góry”.