Francuskie katedry na sprzedaż.

Gazeta Wyborcza/al

publikacja 17.09.2009 10:49

Na francuskiej stronie internetowej eBay ukazała się ostatnio oferta o zaskakującej treści - informuje Gazeta Wyborcza. "Szukam chętnego do kupienia kaplicy z XVII wieku o powierzchni 450 metrów kwadratowych" - oferował Pierre Galy-Gasparrou, mer miasteczka Massat we francuskich Pirenejach.

Katedra w Metzu spiki57/www.flickr.com (cc) Katedra w Metzu
Mimo, że wiele świątyń jest w opłakanym stanie, Francuzi, nawet jeżeli nie praktykują, nie wyobrażają sobie swojego miasta bez miejsca, w którym zostali ochrzczeni czy też wzięli ślub

I nie mniej zaskakująca cena wyjściowa - 1 euro. Mimo to chętnych na nabycie kaplicy brak. "Wiem, że sprzedaż jest niemożliwa, ale w Massat są cztery kościoły, 787 mieszkańców i ani jednego księdza - tłumaczy mer - W kaplicy, którą wystawiłem na sprzedaż, msza było po raz ostatni odprawiana w 2005 roku."

Sytuacja Kościoła katolickiego we Francji z roku na rok staje się trudniejsza - informuje w swoim tekście na łamach "Wyborczej" Anna Napiórkowska. W ciągu ostatnich czterdziestu lat liczba księży spadła o prawie 30 tys. Najgorzej jest w małych miejscowościach, takich jak Massat, gdzie zdarza się, że jeden ksiądz przypada na 50 parafii. Brak powołań kapłańskich jest równocześnie odpowiedzią na brak potrzeb duchowego rozwoju u Francuzów - tylko 5% uczęszcza regularnie na Mszę. Choć we Francji brak wiernych i kapłanów, nie brakuje kościołów. Ich ilość szacuje się na ok. 100 tys., choć nikt nie wie ile ich jest w rzeczywistości.

Władze świeckie nie są zainteresowane ich policzeniem, gdyż francuskie kościoły to w większości budowle zabytkowe, wymagające renowacji. W tym roku ministerstwo kultury na renowację zabytków przeznaczyło 374,8 mln. "Odkrycie" kolejnych takich budowli musiałoby powiększyć i tak już nie małą sumę. Kościół także nie jest zainteresowany dokonaniem takiej "inwentaryzacji" - musiałby przyznać, że nie radzi sobie z opieką nad własnymi świątyniami - zauważa dziennikarka.

Merowie francuscy znajdują się w sytuacji bez wyjścia. Mimo, że wiele świątyń jest w opłakanym stanie, Francuzi, nawet jeżeli nie praktykują, nie wyobrażają sobie swojego miasta bez miejsca, w którym zostali ochrzczeni, czy też wzięli ślub.

Czy brak pieniędzy na renowację oraz zgody na zmianę przeznaczenia francuskich świątyń sprawi, że będą one skazane na dalsze niszczenie? - zastanawia się Gazeta Wyborcza. Prezes Beatrice de Andia widzi tylko jedno możliwe rozwiązanie - "Coraz więcej ludzi ucieka z miast, by mieszkać na prowincji i pracować w mieście za pośrednictwem internetu. Wierzę, że małe miasteczka i wsie na nowo  zapełnią się mieszkańcami, którzy zachcą wesprzeć renowację zabytków francuskiej kultury. W tym cała nadzieja".