Krytyka polskiego lobbingu w Waszyngtonie

PAP |

publikacja 20.09.2009 21:33

Ambasada RP w Waszyngtonie zapłaciła 200 tysięcy dolarów w pierwszych sześciu miesiącach tego roku za reprezentowanie polskich interesów w Waszyngtonie firmie lobbingowej BGR Holding, kierowanej przez Republikanów - podaje na swych stronach internetowych organizacja interesu publicznego Center for Responsive Politics.

Taką samą sumę ambasada wydała na opłacenie BGR w drugiej połowie ub. roku.

Politolog z George Washington University (GWU) w Waszyngtonie i specjalista od problematyki lobbingu, dr Steven Billet uważa, że to wyjątkowo wysoka kwota, i sugeruje, że należało raczej skorzystać z firmy demokratycznej.

"Jestem zdziwiony, że skorzystano z usług firmy związanej z Republikanami, skoro od zeszłego roku cała struktura władzy w Waszyngtonie przeszła w ręce Demokratów" - powiedział PAP dr Billet.

Demokraci mają większość w obu izbach Kongresu już od listopada 2006 r. Kongres decyduje m.in. o budżecie, także na projekty zbrojeniowe.

Ambasada RP w Waszyngtonie zatrudniła firmę BGR Holding, którą kierują Republikanie: były wysoki urzędnik Białego Domu, Lanny Griffith i inny republikański ekspert Ed Rogers, w maju ubiegłego roku.

Do niedawna znana była ona w Waszyngtonie jako "całkowicie republikańska", ale od zeszłego roku zmieniła swój charakter, zatrudniając także Demokratów, m.in. byłego "fundraisera" (organizatora zbiórki funduszy) kampanii wyborczej Hillary Clinton, Jonathana Mantza. Połączyła się też z firmą Westin Reinhart, kierowaną przez demokratycznego stratega Morrisa L.Reida.

Sprawy polskie prowadzili jednak w niej eksperci republikańscy - zaznaczył Billet.

"BGR była uzasadnionym wyborem za rządów Busha, ale wszyscy jej lobbyści reprezentujący polską ambasadę to Republikanie. Ich dostęp do administracji Obamy i demokratycznych członków Kongresu jest w najlepszym razie wątpliwy. Jeśli Polska poważnie myślała o uzyskaniu pewnej pomocy w Waszyngtonie, lepiej by zrobiła, znajdując firmę, która ma koneksje wśród Demokratów" - napisał Billet w e-mailu przysłanym PAP.

Politolog z GWU zwraca poza tym uwagę, że korzyści z zatrudniania firmy lobbystycznej są jego zdaniem dyskusyjne.

"Tym facetom płaci się za dostęp do ich własnej sieci kontaktów. Informują oni ambasadę, ale nie dostarczają wiedzy" - powiedział Billet, który sam przez 20 lat praktycznie zajmował się lobbingiem.

Jego zdaniem lepsze efekty przynosi lobbowanie przez samych dyplomatów, do czego ogranicza się wiele ambasad.

"Cała sprawa zatrudniania lobbystów do reprezentowania interesów kraju prowokuje do pytań na temat kompetencji i wiedzy polskich dyplomatów i establishmentu Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Czyżby polscy dyplomaci byli tak niekompetentni, że muszą wydawać co miesiąc 30 000 dolarów, aby załatwić sprawy w Waszyngtonie?" - napisał dr Billet w e-mailu.

Jednak wiele ambasad w USA zatrudnia firmy lobbystyczne dla zabiegania o interesy swoich krajów, np. ambasada Rosji, Chin, Pakistanu i Wielkiej Brytanii.

Ambasada RP w Waszyngtonie odmówiła wypowiedzi na temat zarzutów dra Billeta, oświadczając, że "nie będzie komentować osobistych refleksji".