Chatka kardynała Franciszka

łk

publikacja 08.08.2016 11:10

O tym, jak wyglądało codzienne życie na emeryturze kard. Franciszka Macharskiego, opowiadają siostry albertynki.

Chatka kardynała Franciszka Łukasz Kaczyński /Foto Gość Po przejściu na emeryturę kard. Franciszek Macharski zamieszkał w "chatce" na terenie sanktuarium "Ecce Homo"

To u nich zmarły w zeszłym tygodniu kardynał mieszkał przez ostatnie lata po tym, jak przestał pełnić funkcję metropolity krakowskiego. Dziś siostry wspominają, że przebywanie z kardynałem seniorem było "przestrzenią wielkiej przyjaźni, ale także świętości dnia codziennego".

Jak opowiada s. Krzysztofa Babraj, przełożona generalna albertynek, zamieszkanie kard. Macharskiego w zgromadzeniu to było działanie Boże. - Sam ksiądz kardynał mówił, że on nie wie, jak to się stało, iż taka myśl mu przyszła, że mógłby zamieszkać blisko "Ecce Homo", św. Brata Alberta i matki Bernardyny. Przyjechał tutaj, żeby o to zapytać, i akurat był świeżo wyremontowany ten mały budyneczek, nazywany przez nas "chatką", który pokazała mu ówczesna przełożona generalna. Tak to się zaczęło - mówi zakonnica.

Przypomina, że w "chatce" kilkakrotnie swoje dni skupienia odprawiał kard. Karol Wojtyła. - Kard. Franciszek wiedział o tym i zawsze to podkreślał, gdy przyjeżdżali do niego różni goście - mówi s. Krzysztofa.

- Wnętrze podkreślało jego niezwykłą skromność. Były tam szafa z rzeczami osobistymi, dwa biureczka, łóżko i krzesła. Muszę przyznać, że gdy zobaczyłam garderobę ks. kardynała, pomyślałam, że wiele osób, które ślubowały ubóstwo, zawstydziłoby się skromnością tego księcia Kościoła. On nic nie gromadził, miał w sobie niesamowitą wolność od rzeczy - dopowiada s. Dolorosa Kilnar, która przez ostatnie 5 lat opiekowała się stale kard. Franciszkiem.

Albertynki podkreślają, że przy sanktuarium "Ecce Homo" kardynał "pięknie się starzał, ale był aktywny". - Na emeryturze, dopóki mógł, wyjeżdżał z różnymi posługami duszpasterskimi, proszony przez ks. kard. Stanisława Dziwisza - czy to do parafii na bierzmowanie, czy na uroczystości lub pogrzeby - wspomina s. Krzysztofa. - Nigdy nie odmówił przyjęcia kogoś do domu, nawet jeśli była to osoba niezapowiedziana i nie miał na to siły - dodaje s. Dolorosa.

Chatka kardynała Franciszka   Łukasz Kaczyński /Foto Gość Wytchnienie kard. Macharski znajdował m.in. w dużym ogrodzie, po którym często spacerował Kardynał dużo czasu poświęcał także modlitwie za innych. Czytał każdy list, który otrzymywał, zbierał je, a następnie - gdy było ich odpowiednio dużo - wkładał listy za Mszał i odprawiał w tych intencjach Mszę św.

- Absolutnie najważniejsza dla niego rano była Msza św. i modlitwa. W modlitwie był całkowicie zdany na Pana Boga. Cokolwiek mu Pan Bóg dał, on to przyjmował. Był mistykiem - widziałam wiele takich sytuacji, jak modlitwa brewiarzowa, którą mówi się płynnie, zajmowała mu na przykład naraz dwie godziny, bo popadał w taki stan kontemplacji - opowiada s. Dolorosa.

Kardynał był traktowany przez siostry jak domownik. Zawsze był zapraszany na wszelkie uroczystości zgromadzenia i jeśli tylko mógł, przychodził do sióstr, głosił im słowo Boże. Pojawiał się także w chwilach zabawy - choćby na organizowanych w ogrodzie ogniskach.

Na wikcie u albertynek kardynał - co nawet dla niego było zaskoczeniem - przybrał na wadze. - Przez całe życie w porywach ważył do 64 kg, a przez ostatnie lata - nawet 80 kg - uchyla rąbka tajemnicy s. Dolorosa.

Być może stało się tak dlatego, że kardynał po przejściu na emeryturę "wyhamował", jak mówią siostry. Wytchnienie znajdował m.in. w dużym ogrodzie.

- Niezmiernie kochał przyrodę. Wieloma rzeczami wprawiał mnie w zdumienie. Kiedy szedł na spacer, a na jego drodze znalazły się ptaki, czekał, aż sobie coś wydziobały i odleciały. Dopiero wtedy przechodził - wspomina s. Dolorosa. - Był obserwatorem z duchem franciszkańskim, który był w nim bardzo wyraźny. Umiał się cieszyć z tego, co wokoło, bez oczekiwania na wielkie rzeczy - dodaje s. Krzysztofa.