Prześladowania religijne w Wietnamie

vietcatholic.net (tł. Etek)/ jk

publikacja 29.09.2009 10:18

Władze komunistyczne nadal prześladują wyznawców różnych religii. Oprócz agresji słownej dochodzi do pobić, aresztowań, zastraszania a także konfiskaty majątków. Represje dotykają nie tylko Kościół katolicki, ale także protestantów czy buddystów.

 Niedawno opisywaliśmy konfiskatę szkoły w Loan Ly. Budynek zbudowany przez parafian został wprawdzie przejęty przez władze już w 1975 r., ale katolicy mogli z niego korzystać. Ostatnia decyzja władz uniemożliwiła dzieciom podjęcie nauki religii i spowodowała protest mieszkańców. Parafian poparła diecezja. Jak donosi vietcatholic.net, biskupi archidiecezji Hue wydali 23 września oświadczenie, w którym wyrazili swoje „oburzenie i uczucia frustracji z powodu sposobu, w jaki władze jednostronnie podejmują decyzję w sprawie własności kościelnej używając przemocy” i wezwali do „pokojowego dialogu”. Od tego czasu trwa w mediach oszczercza kampania przeciw władzom diecezji i proboszczowi parafii w Loan Ly.

Kolejne żądanie władz dotyczy usunięcia figury Matki Bożej z Lavang, umieszczonej na szczycie góry na terenie katolickiego cmentarza. Ta figura dla wietnamskich katolików jest szczególnie ważnym symbolem, którego znaczenie można porównać do ikony jasnogórskiej. Kilka dni przed terminem usunięcia na miejsce wysłano buldożery. Wokół figury zgromadzili się parafianie, trwa pokojowa manifestacja.

Pod koniec sierpnia diecezja Vinh powiadomiła o pobiciu dwóch księży: jednego, gdy próbował obronić przed napastnikami trzy kobiety, drugiego w czasie, gdy odwiedzał pobitego w szpitalu (został pobity i wyrzucony przez okno z pierwszego piętra).

Michael Benge, znany obrońca praw człowieka, który przebywał w Wietnamie przez 11 lat, opisuje na łamach FrontPageMagazine.com także prześladowania wyznawców innych religii.

Nieumundurowani napastnicy zaatakowali klasztor mnichów buddyjskich w Bat Nha. Napastnicy uzbrojeni w młoty, siekiery, metalowe pałki i inną broń wybijali szyby w oknach, niszczyli budynki i grozili mnichom i mniszkom. – pisze. Być może prawdziwą przyczyną napadu było poparcie udzielone przez klasztor Dalajlamie lub wezwanie skierowane do prezydenta, by Wietnam odstąpił od kontrolowania wyznawców różnych religii. Zdelegalizowano Zjednoczony Kościół Buddystów i skonfiskowano jego majątek.

Prześladowania dotykają również protestanckie wspólnoty Montagnardów. W połowie sierpnia pobito kilku pastorów, policja nie wyraziła też zgody na zawiezienie ich do szpitala. W miesiąc od tych wydarzeń są oni nadal w ciężkim stanie. Oskarżono ich o odprawianie nielegalnych – „nieautoryzowanych” przez podległy komunistom Kościół - nabożeństw.

Pod tym pretekstem przerywane są nabożeństwa, a wiernym grozi się śmiercią. Paradoksalnie – pastor próbował swoją wspólnotę zarejestrować. Bezskutecznie, choć za rejestrację płaci się wielką cenę: władze muszą otrzymać listę członków, na udział w nabożeństwach trzeba mieć zgodę władz, treść kazań musi być każdorazowo zatwierdzana a ewangelizacja jest zakazana.

Michael Benge przypomina także, że wielu pastorów znalazło się w więzieniach, od niektórych nie ma wieści od ponad roku. Decyzja Stanów Zjednoczonych, aby Wietnamu nie umieszczać ponownie na liście Krajów Szczególnej Uwagi z powodu braku dowodów naruszania wolności religijnej, ociera się o absurd – komentuje.