Benedykt XVI o św. Janie Leonardim

Radio Watykańskie/KAI

RADIO WATYKAŃSKIE |

publikacja 07.10.2009 19:47

Wszelka reforma kościelna musi dokonywać się wewnątrz Kościoła, a nigdy przeciwko niemu. Mówił o tym Benedykt XVI w katechezie podczas audiencji ogólnej przedstawiając postać św. Jana Leonardiego. Żył on we Włoszech na przełomie XVI i XVII wieku, a jego działalność wpisała się w wielką reformę Kościoła po soborze trydenckim.

Benedykt XVI Henryk Przondziono/ Agencja GN Benedykt XVI

Św. Jan Leonardi urodził się w Diecimo koło Lukki w roku 1541 w wielodzietnej rodzinie. Początkowo był aptekarzem. Od młodości zafascynowany życiem duchowym odbył z czasem studia teologiczne i przyjął święcenia kapłańskie w 1572 r. Podejmując apostolat wśród młodzieży założył Towarzystwo Doktryny Chrześcijańskiej, z którego w 1574 r. wyrósł Zakon Kleryków Regularnych Matki Bożej. W szczególny sposób propagował kult Eucharystii i potrzebę upowszechniania prawd katechizmowych. W sugestiach przesłanych do nowo wybranego papieża Pawła V wskazał na konieczność odnowy i reformy Kościoła, która powinna obejmować nie tylko struktury, ale przede wszystkim serca ludzkie. W latach 1602-1603 wraz Janem Vivesem zainicjował działalność watykańskiej Kongregacji Rozkrzewiania Wiary. Opiekując się chorymi braćmi swego zgromadzenia sam stał się ofiarą epidemii. Zmarł 9 października 1609 r. Jego kanonizacja odbyła się w roku 1938. Jest patronem farmaceutów. Jego duchowość oparta na wyjątkowej czci Chrystusa i Matki Bożej niech będzie zachętą dla nas wszystkich do odważnego i radosnego życia własnym powołaniem.

Benedykt XVI nawiązał do słów św. Jana Leonardiego: „Tylko Chrystus i nic ponad niego. Oto recepta dla wszelkich reform duchowych i społecznych”. Wskazał przy tym, że pierwszym miejscem, w którym powinna się dokonać reforma Kościoła jest serce wierzących.

„Kto zamierza przeprowadzić dogłębną reformę religijną i moralną musi przede wszystkim, tak jak dobry lekarz, dokładnie zdiagnozować nękające Kościół zło, tak by móc przepisać na nie jak najwłaściwsze lekarstwo – mówił Papież. – Św. Jan Leonardi pisał: reforma Kościoła musi się dokonywać zarówno w przełożonych, jak i podwładnych. Powinna zacząć się od tych, którzy zarządzają i następnie rozciągnąć się na tych, co im podlegają. Właśnie, dlatego, kiedy zachęcał Pawła V do przeprowadzenia reformy kościelnej, sam troszczył się o formację chrześcijańską ludu, a zwłaszcza najmłodszych, tak by od samego początku wychować ich w nieskażonej wierze i dobrych obyczajach. Postać dzisiejszego świętego zachęca przede wszystkim kapłanów, ale i pozostałych wiernych, do sięgania po najwyższą miarę życia chrześcijańskiego, czyli świętość. Tylko z wierności Chrystusowi może bowiem wypłynąć prawdziwa odnowa kościelna.

W słowie do Polaków, których ok. 400 przybyło na Plac św. Piotra, Benedykt XVI przypomniał o trwających obradach synodalnych:

„Drodzy pielgrzymi polscy! Serdecznie pozdrawiam każdego z was i waszych bliskich. Trwają obrady Synodu Biskupów dla Afryki. Proszę, byście razem ze mną polecali Matce Bożej Różańcowej to ważne wydarzenie. Niech przez posługę Kościoła mieszkańcy Afryki odnajdą drogi wiodące do pojednania, sprawiedliwości i pokoju. Życzę wszystkim ubogacenia duchowego pobytem w Rzymie. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.”

Za KAI publikujemy polski tekst katechezy papieskiej:

Drodzy bracia i siostry!

Pojutrze, 9 października, minie 400 lat od śmierci św. Jana Leonardiego, założyciela Zgromadzenia Kleryków Regularnych Matki Bożej, kanonizowanego 17 kwietnia 1938 roku i ogłoszonego 8 sierpnia 2006 patronem aptekarzy. Wspominamy go także ze względu na wielki zapał misyjny. Wraz z księdzem Juanem Bautistą Vivesem i jezuitą Martinem de Funesem zaprojektował i przyczynił się do powołania specjalnej kongregacji Stolicy Apostolskiej do spraw misji, czyli przyszłej Propaganda Fide, i do późniejszych narodzin Collegium Urbanianum, które w ciągu wieków przygotowało tysiące kapłanów, w tym wielu męczenników, do ewangelizowania narodów. Mamy zatem do czynienia ze świetlaną postacią kapłana, którego chciałbym postawić za wzór wszystkim prezbiterom w tym Roku Kapłańskim. Zmarł w 1609 roku na grypę, którą zaraził się, gdy w rzymskiej dzielnicy Campitelli opiekował się ofiarami jej epidemii.

Jan Leonardi urodził się w 1541 roku w Diecimo w prowincji Lukka jako ostatni z siedmiorga rodzeństwa. Okres dojrzewania wyznaczał mu rytm wiary przeżywanej w zdrowym i pracowitym ognisku domowym, jak również stałe uczęszczanie do pracowni ziół i lekarstw w rodzinnej miejscowości. Gdy miał siedemnaście lat, ojciec zapisał go na kurs zawodowy w Lukce, aby został aptekarzem, a raczej zielarzem, jak się wówczas mówiło. Młody Jan Leonardi pilnie i gorliwie uczęszczał na zajęcia prawie dziesięć lat, ale gdy, zgodnie z przepisami prastarej Republiki Lukki zdobył oficjalny dyplom, upoważniający go do otwarcia własnej placówki, zaczął zastanawiać się, czy nie nadeszła chwila spełnienia planów, które zawsze nosił w sercu. Po dojrzałej refleksji zdecydował się na kapłaństwo. I tak, porzuciwszy zielarnię i zdobywszy odpowiednie przygotowanie teologiczne, przyjął święcenia kapłańskie i w dniu Ofiarowania Pańskiego 1572 roku odprawił swoją prymicyjną Mszę św. Nie zarzucił jednak swej pasji dla farmakopei, czuł bowiem, że wiedza zawodowa aptekarza może mu pomóc w pełnym urzeczywistnieniu swego powołania, czyli przekazywania ludziom, przez święte życie, „Bożego lekarstwa”, którym jest Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały, „miara wszech rzeczy”.

Ożywiany przekonaniem, że takiego lekarstwa wszystkie ludzkie istoty potrzebują ponad wszystko, św. Jan Leonardi starał się uczynić z osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem podstawową rację własnego istnienia. „Koniecznie trzeba zaczynać od Chrystusa” – lubił powtarzać często. Prymat Chrystusa nad wszystkim stał się dla niego konkretnym kryterium ocen i działania oraz zasadą pobudzającą jego działalność kapłańską, którą pełnił w okresie szerokiego i powszechnego ruchu odnowy duchowej w Kościele, dzięki rozkwitowi nowych instytutów zakonnych i świetlanemu świadectwu takich świętych, jak Karol Boromeusz, Filip Nereusz, Ignacy Loyola, Józef Kalasancjusz, Kamil de Lellis, Alojzy Gonzaga. Z entuzjazmem oddał się duszpasterstwu wśród chłopców przez Stowarzyszenie Nauki Chrześcijańskiej, gromadząc na nowo wokół siebie grupę młodych ludzi, z którymi 1 września 1574 roku założył Zgromadzenie Księży Reformowanych Maryi Panny, nazwane następnie Zakonem Kleryków Regularnych Matki Bożej. Swoim uczniom zalecał, by mieli „przed oczyma umysłu jedynie cześć, służbę i chwałę Ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa”, a – jak przystało na dobrego aptekarza, nawykłego do dozowania dawek w zależności od ścisłych potrzeb – dodawał: „Unieście nieco swe serca ku Bogu i z Nim odmierzajcie wszystko”.

Powodowany zapałem apostolskim w maju 1605 roku wystosował do nowo wybranego papieża Pawła V Memoriał, w którym sugerował kryteria prawdziwej odnowy w Kościele. Zauważając, jak było „niezbędne, aby ci, którzy domagają się reformy ludzkich obyczajów, szukali, i to na początku, chwały Boga”, dodawał, że muszą oni wyróżniać się „prawością życia i doskonałością obyczajów, tak aby bardziej niż przymusem, przyciągać łagodnością do reformy”. Zwracał ponadto uwagę, że „ten, kto chce dokonać poważnej reformy religijnej i moralnej, musi przede wszystkim, jak dobry lekarz, postawić właściwą diagnozę chorób, jakie trawią Kościół, aby na każdą z nich umieć przepisać najodpowiedniejsze lekarstwo”. I zauważał, że „odnowa Kościoła musi dokonywać się tak u przywódców, jak i u podwładnych, na górze i na dole. Musi zaczynać się od tego, kto rządzi, i objąć poddanych”. Dlatego też, zachęcając papieża do wspierania „powszechnej reformy Kościoła”, troszczył się o chrześcijańską formację ludu, a zwłaszcza chłopców, których należy wychowywać „od najwcześniejszych lat (...) w czystości wiary chrześcijańskiej i w świętych obyczajach”.

Drodzy bracia i siostry, świetlana postać tego Świętego zachęca w pierwszej kolejności kapłanów i wszystkich chrześcijan, by stale dążyli do „wysokiej miary życia chrześcijańskiego”, którą jest świętość, każdy oczywiście stosownie do swego stanu. Tylko bowiem z wierności Chrystusowi może wypłynąć autentyczna odnowa kościelna. W owych latach, na kulturalnym i społecznym przełomie wieków XVI i XVII, zaczęły się zarysowywać przesłanki późniejszej kultury współczesnej, którą cechuje nieuzasadniony rozłam między wiarą a rozumem, którego ujemnymi następstwami są marginalizacja Boga wraz ze złudzeniem ewentualnej i całkowitej niezależności człowieka, który postanawia żyć tak „jakby Boga nie było”. Jest to kryzys współczesnej myśli, o którym wielokrotnie miałem okazję wspominać i który przybiera często postać relatywizmu. Jan Leonardi wyczuwał, co jest prawdziwym lekarstwem na te bolączki duchowe i zawarł to w stwierdzeniu: „Chrystus przede wszystkim”, Chrystus w centrum serca, w centrum historii i wszechświata. To Chrystusa – stwierdzał z mocą – ludzkość tak bardzo potrzebuje, ponieważ On jest naszą „miarą”. Nie ma dziedziny, której nie mogłaby dosięgnąć Jego moc; nie ma choroby, na którą nie znalazłoby się w Nim lekarstwo, nie ma problemu, którego w Nim nie dałoby się rozwiązać. „Albo Chrystus albo nic”! Oto jego recepta na wszelką reformę duchową i społeczną.

Istnieje jeszcze jeden aspekt duchowości św. Jana Leonardiego, który chciałbym podkreślić. Przy wielu okazjach powtarzał on, że do żywego spotkania z Chrystusem dochodzi w Jego Kościele, świętym, choć kruchym, zakorzenionym w historii i w jej niekiedy niezbadanych kolejach, gdzie razem rosną zboże i kąkol (por. Mt 13,30), lecz zawsze będącym sakramentem zbawienia. Mając jasną świadomość, że Kościół jest polem Bożym (por. Mt 13,24), nie gorszył się jego ludzkimi słabościami. Dla zwalczenia kąkolu zdecydował się być dobrym zbożem: postanowił mianowicie miłować Chrystusa w Kościele i przyczyniać się do tego, aby stawał on coraz bardziej Jego przejrzystym znakiem. Z wielkim realizmem patrzył na Kościół, na jego ludzką kruchość, ale też na to, że jest „polem Bożym”, narzędziem Boga dla zbawienia ludzkości. Ale nie tylko. Z miłości do Chrystusa pracował z zapałem nad oczyszczeniem Kościoła, aby był piękniejszy i święty. Rozumiał, że wszelka reforma ma dokonywać się wewnątrz Kościoła, a nigdy przeciwko Kościołowi. Pod tym względem św. Jan Leonardi był rzeczywiście niezwykły a jego przykład pozostaje wciąż aktualny. Każda reforma dotyczy niewątpliwie struktury, przede wszystkim jednak musi dotykać serc ludzi wierzących. Tylko święci mężczyźni i kobiety, którzy dają się prowadzić Duchowi Bożemu, gotowi do radykalnych i śmiałych wyborów w świetle Ewangelii, odnawiają Kościół i przyczyniają się w decydujący sposób do budowy lepszego świata.

Drodzy bracia i siostry, życiu św. Jana Leonardiego przyświecał zawsze blask „Świętego Oblicza” Jezusa, przechowywanego i czczonego w kościele katedralnym w Lukce, który stał się wymownym symbolem i nie podlegającą dyskusji syntezą wiary, która go ożywiała. Zdobyty przez Chrystusa jak apostoł Paweł, wskazywał on swoim uczniom i nadal wskazuje nam wszystkim chrystocentryczny ideał, dla którego „należy ogołocić się z wszelkiego własnego interesu i troszczyć się jedynie o służbę Bogu”, mając „przed oczyma umysłu tylko cześć, służbę i chwałę Chrystusa Jezusa Ukrzyżowanego”. Obok oblicza Chrystusa nie spuszczał wzroku z macierzyńskiego oblicza Maryi. Ta, którą wybrał na Patronkę swego zakonu, była dla niego nauczycielką, siostrą i matką, i doświadczał Jej nieustannej opieki. Przykład i wstawiennictwo tego „fascynującego męża Bożego” niech będą, szczególnie w tym Roku Kapłańskim, wezwaniem i zachętą dla kapłanów i dla wszystkich chrześcijan, by z zapałem i entuzjazmem przeżywali swoje powołanie.