Czego chce Klaus od Traktatu?

PAP |

publikacja 09.10.2009 14:56

Prezydent Czech Vaclav Klaus powiedział w piątek w Pradze podczas spotkania z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego (PE) Jerzym Buzkiem, że chce, by Czechy otrzymały te same ograniczenia w stosowaniu dołączonej do Traktatu z Lizbony Karty Praw Podstawowych co Wielka Brytania i Polska.

Czego chce Klaus od Traktatu? PAP/EPA/FILIP SINGER Vaclav Klaus spotkał się z przewodniczącym PE Jerzym Buzkiem

To jest jego warunek podpisania ratyfikacji Traktatu z Lizbony.

"Spotkanie było otwarte i szczere. Prezydent Klaus przedstawił swoje oczekiwania, aby Republika Czeska otrzymała takie same rozwiązania jak Polska i Wielka Brytania dotyczące stosowania Karty Praw Podstawowych" - powiedział po spotkaniu Buzek.

Jego słowa przekazała PAP telefonicznie rzeczniczka przewodniczącego PE Inga Rosińska.

Rosińska podkreśliła, że Buzek będzie szukał rozwiązania problemu. "Jutro (w sobotę) będzie rozmawiał z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Barroso i przewodniczącym Rady Europejskiej (premierem Szwecji) Fredrikiem Reinfeldtem, by znaleźć rozwiązanie" - powiedziała rzeczniczka.

Nie wiadomo, jak na nowy postulat Klausa zareagują inne kraje UE. Jakakolwiek zmiana w samym traktacie bądź dołączonym do niego protokole wymagałaby bowiem ponownej ratyfikacji przez wszystkie państwa UE, które już ją zakończyły. W czwartkowej rozmowie telefonicznej z Reinfeldtem, Klaus mówił, że chce dodania dwóch zdań do samego Traktatu z Lizbony.

"Nie zamierzamy zmieniać Traktatu Lizbońskiego, został zatwierdzony przez czeski parlament (tzn. Izbę Poselską) i przez czeski Senat w ścisłym brzmieniu, w jakim zatwierdzili je wszyscy - 27 państw (członkowskich UE), w tym ten kraj" - powiedział w czwartek w reakcji na nowy warunek Klausa minister spraw zagranicznych Francji Bernard Kouchner.

Co innego, gdyby Klausowi wystarczyła zwykła deklaracja przyjęta przez przywódców państw UE na szczycie. Jednak nie miałaby ona takiej samej prawnej wartości, jak brytyjski protokół do Karty Praw Podstawowych, do którego podczas negocjacji dołączyła się Polska. Innym ewentualnym rozwiązaniem mogłoby też być podjęcie decyzji przez Radę (ministrów) UE. Takie rozwiązania z gwarancjami dla Irlandii m.in. w sprawie neutralności, ale bez zmiany samego traktatu, zastosowano w ubiegłym roku, po porażce pierwszego referendum, by skłonić Irlandczyków do poparcia traktatu w drugim plebiscycie.

Rzeczniczka Komisji Europejskiej (KE) Pia Ahrenkilde Hansen unikała w piątek jasnej odpowiedzi na pytania o stanowisko KE wobec oczekiwań czeskiego prezydenta. Powiedziała także, że za mało wiadomo i jest zbyt wcześnie, by przesądzać z prawnego punktu widzenia, jak ewentualny przypis czy deklaracja mogą być dodane do Traktatu z Lizbony, by zadowolić Klausa.

"Do czeskiego rządu należy decyzja, jak odpowiedzieć na prośbę prezydenta Klausa. Premier Jan Fischer był bardzo jasny, jeśli chodzi o stanowisko rządu, który zakończył negocjacje i podpisał Traktat z Lizbony, następnie zatwierdzony przez czeski parlament" - oświadczyła rzeczniczka na konferencji prasowej.

Podkreśliła jednocześnie, że "kiedy znana będzie decyzja czeskiego Trybunału Konstytucyjnego (w sprawie zgodności traktatu z konstytucją - PAP) nie będzie już żadnych powodów do dalszych opóźnień" dokończenia procedury ratyfikacji przez Czechy.

Dołączona do Traktatu z Lizbony Karta Praw Podstawowych ma wraz z wejściem w życie nowego traktatu stać się dokumentem prawnie wiążącym o takiej samej randze jak traktaty. To ważne z punktu widzenia obywateli państw UE, którzy będą mogli powoływać się bezpośrednio na Kartę i dochodzić swoich praw opartych na prawie unijnym przed sądami w UE, w tym krajowymi.

Podczas negocjacji, Polska zdecydowała się na przyłączenie do tzw. brytyjskiego protokołu ograniczającego stosowanie Karty. Decyzję tę podjął prezydent Lech Kaczyński i poprzedni rząd. Podtrzymał ją gabinet premiera Donalda Tuska. O ile jednak obiekcje brytyjskie wobec Karty wiążą się ze sprawami pracowniczymi i socjalnymi, Polska wyrażała obawy przed możliwością narzucenia polskiemu prawu standardów moralnych.

Po irlandzkim "tak" w referendum z 2 października, Traktat z Lizbony ratyfikowało już 25 państw UE. Do wejścia w życie brakuje tylko złożenia instrumentów ratyfikacyjnych przez Polskę i Czechy, gdzie parlamenty już zaaprobowały dokument. W sobotę akt ratyfikacyjny ma podpisać prezydent Lech Kaczyński. Wówczas na drodze do wejścia w życie traktatu pozostaną już tylko Czechy.

Poza nowym warunkiem czeskiego prezydenta, trzeba jeszcze czekać na wyrok czeskiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności Traktatu z Lizbony z czeską konstytucją. Już drugi wniosek w tej sprawie złożyło kilka dni temu 17 bliskich Klausowi senatorów.

Tymczasem liderzy UE coraz bardziej się niecierpliwią. Od dawna zakładano, że po irlandzkim referendum, Traktat z Lizbony wejdzie w życie od 1 stycznia 2010 roku. W tym celu trzeba wybrać nowego stałego przewodniczącego Rady Europejskiej (potocznie nazywanego prezydentem UE) oraz wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej. Trzeba też wybrać skład nowej Komisji Europejskiej (mandat obecnej teoretycznie mija 31 października), a wciąż nie wiadomo, na podstawie jakiego traktatu - lizbońskiego czy nicejskiego; wówczas KE musi być zredukowana.

Szwedzkie przewodnictwo chciało, by decyzje w sprawie obsadzenia nowych stanowisk podjęto już na szczycie UE 29-30 października w Brukseli.