Polska walka stulecia

PAP |

publikacja 22.10.2009 13:45

Tytuł mistrza interkontynentalnego federacji IBF będzie stawką 12-rundowego pojedynku w wadze ciężkiej pomiędzy Tomaszem Adamkiem i Andrzejem Gołotą. Konfrontacja z udziałem dwóch najbardziej rozpoznawalnych polskich bokserów na świecie, okrzyknięta "walką stulecia", odbędzie się w sobotę, 24 października w Łodzi. Na żywo obejrzy ją 14,5 tysiąca kibiców, a przed telewizorami - kilka milionów.

Tomasz Adamek (P) z trenerem Andrzejem Gmitrukiem (L) PAP/Grzegorz Momot Tomasz Adamek (P) z trenerem Andrzejem Gmitrukiem (L)
Przygotowania do walki z Andrzejem Gołotą. Gilowice, 19.10.2009.

Nigdy wcześniej na polskich ringach zawodowych nie rywalizowali tak utytułowani krajowi pięściarze. Adamek, który za kilka tygodni skończy 33 lata, to były czempion kategorii półciężkiej i junior ciężkiej (o pas IBF, z którego zrezygnował w tym tygodniu, rywalizować będą Amerykanie Steve Cunningham i Matt Godfrey), zaś 41-letni Gołota aż cztery razy bezskutecznie próbował zdobyć tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. Najbliższy powodzenia był pięć lat temu w potyczkach z Chrisem Byrdem i Johnem Ruizem.

Obaj Polacy do sobotniego pojedynku szykowali się w Stanach Zjednoczonych, gdzie na co dzień mieszkają. Adamek ćwiczył pod okiem Andrzeja Gmitruka i Ralpha Mendeza w New Jersey, zaś przygotowania Gołoty w Chicago nadzorował Sam Colonna. Szkoleniowcy doskonale znają mocne i słabe strony zawodników - Gmitruk za czasów amatorskich trenował Gołotę (efektem współpracy brązowy medal olimpijski w Seulu), natomiast Colonna kilka lat temu stał w narożniku Adamka w wygranej walce z Australijczykiem Paulem Briggsem o pas WBC w półciężkiej.

Osobą świetnie znającą bohaterów łódzkiej gali jest też Ziggi Rozalski - obecny menedżer Adamka, a były Gołoty (ale wciąż się przyjaźnią, a Rozalski jest ojcem chrzestnym syna Gołoty).

Adamek (rekord walk 38-1) zadebiutuje w kategorii ciężkiej, w której ma kontynuować karierę. Magnesem są gwiazdy pięściarstwa jako potencjalni rywale (np. ukraińscy bracia Kliczkowie) i tym samym dużo większe pieniądze do zarobienia. Jak podkreślał Gmitruk, mimo że jego podopieczny waży 97-98 kg (jeszcze w 2007 roku osiągął limit półciężkiej - 79,3 kg - PAP), nie stracił swych atutów: szybkości i dynamiki.

Z kolei Gołota (41-7-1) zrzucił kilkanaście kilogramów i - podobnie jak w pojedynku sprzed roku z Rayem Austinem (w Chengdu przegrał w 1. rundzie) - będzie ważył ok. 110 kg. Gabaryty ma sporo większe od Adamka (mierzy 194 cm, przy 187 cm oponenta), ale kłopotem jest jego silna broń - lewa ręka, którą poważnie uszkodził właśnie w Chinach. Z tego powodu Gołota, za którym przemawia doświadczenie, prawdopodobnie będzie uderzał głównie prawą dłonią - ciosy proste i haki.

Podczas amerykańskich sparingów polscy bokserzy mieli za rywali dość przeciętnych zawodników. Adamek na treningach walczył ze snajperem w policyjnym oddziale antyterrorystycznym Jasonem Gavernem (10 października w Rostocku aż sześć razy był liczony w konfrontacji z Rosjaninem Denisem Bojcowem, który znokautował go w 7. rundzie), Derricem Rossym i Nicolaiem Firthą. Z kolei Gołota sparował z Chrisem Thomasem i Theronem Johnsonem. Z tej grupy najbardziej znany Rossy ma bilans 22-2, a wygrywał z Rayem Mercerem i Carlem Drumondem.

Trenerzy Adamka i Gołoty tłumaczyli, że może to nie są wielcy bokserzy, ale stylem walki i warunkami fizycznymi przypominają środowych przeciwników, a poza tym w ringu przebywali po dwie-trzy rundy i się zmieniali.

Pod koniec poprzedniego tygodnia polscy zawodnicy przyjechali do ojczyzny. Adamek udał się do rodzinnych Gilowic, gdzie ćwiczył w założonym przez siebie klubie Cios-Adamek, zaś Gołota w Wiśle. Większość czasu przeznaczyli jednak na aklimatyzację i odpoczynek. Oficjalne ważenie i konferencja prasowa przed "Polsat Boxing Night" odbędzie się w piątek w Łodzi.

W opinii fachowców, m.in. medalistów igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata - Tomasza Borowskiego i Pawła Skrzecza, do pojedynku Adamek-Gołota nie powinno w ogóle dojść. Sporo do stracenia ma Adamek, który w pierwszej walce w kat. ciężkiej wybrał nieobliczalnego Gołotę, potrafiącego jednym ciosem przesądzić o losie konfrontacji.

Andrzej Gołota - próba rehabilitacji

Po czterech nieudanych próbach zdobycia tytułu mistrza świata w bokserskiej wadze ciężkiej, przed Andrzejem Gołotą znów pojedynek, na który czekają miliony polskich kibiców. W sobotę będzie walczył w Łodzi z Tomaszem Adamkiem, byłym czempionem kategorii półciężkiej i junior ciężkiej, który zadebiutuje w najwyższej z wag. Jeśli wygra może choć w części zrehabilituje się za ringowe niepowodzenia.

Gołota urodził się 5 stycznia 1968 roku w Warszawie, w szpitalu na Karowej. Lekarz żartował, że "zapewne będzie bokserem", bo noworodek miał zaciśniętą pięść. Oprócz jego matki Bożeny (ojciec, też Andrzej, nie żyje), wychowaniem młodzieńca zajmowało się też wujostwo, państwo Romankowie. Przygodę bokserską rozpoczął za sprawą Zdzisława Romanka, zegarmistrza z Saskiej Kępy, który znał się z trenerem juniorów w Legii Warszawa Tadeuszem Branickim, mistrzem Polski wagi ciężkiej z 1958 r.

Na początku lat 80. Romanek przyprowadził nastolatka na zajęcia legionistów, które odbywały się na Łazienkowskiej. Wcześniej 12-, 13-letni Andrzej toczył bójki na ulicy ze starszymi od siebie, którzy dokuczali mu, ponieważ trochę się jąkał.

Po śmierci Branickiego (zmarł w 1983 roku w wieku 45 lat), z Gołotą współpracowali m.in. Adam Kusior (uczył go również w-f w technikum samochodowym w Zespole Szkół na Sandomierskiej), Janusz Gortat i Andrzej Gmitruk.

Ale pierwszy znaczący sukces w gronie amatorów odniósł w 1985 roku. W rozgrywanych w Bukareszcie mistrzostwach świata juniorów dotarł do finału wagi ciężkiej, w którym przegrał przed czasem z późniejszym wielkim asem kubańskiego boksu Feliksem Savonem. W kolejnym sezonie wywalczył w Kopenhadze tytuł mistrza kontynentu w tej kategorii wiekowej.

Kariera wysokiego (194 cm) i silnego Gołoty rozwijała się prawidłowo. Awansował do kadry olimpijskiej, a w Seulu był o krok od sprawienia nie lada sensacji. Marzenia o złotym medalu rozwiał półfinałowy pojedynek z Koreańczykiem Baik Hyun Manem. 20-letni Polak doznał rozcięcia łuku brwiowego i nie był w stanie walczyć. W finale na zwycięzcę czekał Amerykanin Ray Mercer.

Rok później Gołota wywalczył brąz mistrzostw Europy w Atenach.

Wygrywał w ringu, zdobywał tytuły mistrza Polski, jednak miał także problemy z prawem. Zdarzało się, że brał udział w bójkach, niekoniecznie o charakterze sportowym...

Wiosną 1990 roku został oskarżony o rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia, po tym jak we Włocławku wdał się w bójkę w dyskotece. Zanim rozpoczął się proces, bokser wyjechał z Polski do USA. Zamieszkał z przyszłą żoną Mariolą (prowadzi kancelarię prawną) w Chicago. Początki w obcym kraju były trudne, próbował różnych prac dorywczych, zanim namówiono go na pięściarskie treningi.

"Andrzej pierwsze walki toczył w USA w... knajpach, za 50 dolarów. Zawsze wierzył w siebie, wierzyła także w niego Mariola" - mówiła w wywiadach Bożena Gołota, która była wtedy już babcią - w 1990 roku na świat przyszła córka Andrzeja, Aleksandra (pięć lat później urodził mu się syn - Andrzej Junior).

Na zawodowym ringu zadebiutował 7 lutego 1992 roku w Milwaukee. Pokonał przed czasem Roosevelta Shulera. W pierwszym roku w gronie profesjonalistów odniósł osiem zwycięstw, w większości przez nokaut w pierwszej rundzie. W następnym sezonie trafił do grupy Lou Duvy - Main Events. Nabierał doświadczenia, toczył wygrane walki z coraz bardziej wymagającymi przeciwnikami, jak Samson Po'uha czy Danell Nicholson.

Do historii przeszły dwie konfrontacje z Riddickiem Bowe w 1996 roku. Pierwsza z nich (11 lipca), do szóstej rundy, toczyła się pod dyktando Gołoty. Polak prowadził trzema punktami, mimo że odebrano mu dwa punkty za uderzenia poniżej pasa. W siódmym starciu zdyskwalifikowano go za kolejne nieprzepisowe ciosy. W ringu i na trybunach doszło do zamieszek, w których ucierpiał także on sam.

Przegrał, ale z dnia na dzień stał się niemal bohaterem narodowym. Stał się człowiekiem bardzo popularnym, proponowano mu role w filmach.

Rewanż z Bowe odbył się 14 grudnia. Amerykanin chciał odzyskać nadszarpniętą reputację, a Gołota udowodnić, że nieprzypadkowo był lepszym zawodnikiem w pierwszej walce. Mimo zapowiedzi o czystej walce, w ringu nie obeszło się bez złośliwych fauli. Bowe był dwukrotnie na deskach, ale Gołota nie potrafił przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. W dziewiątym starciu Polak zadał kilka ciosów poniżej pasa i znów został zdyskwalifikowany. Do tego momentu wygrywał na punkty...

Pokazał, że może walczyć o najwyższe stawki, ale tylko w przypadku, kiedy panuje nad sobą i nie dopuszcza się fauli. W 1997 roku otrzymał szansę boksowania o mistrzostwo świata. Przebieg pojedynku z Lennoksem Lewisem o pas WBC zaskoczył największych fachowców. Dziwnie spięty przegrał przez nokaut, po zaledwie 95 sekundach. Nie wytrzymał psychicznie napięcia związanego z rangą wydarzenia. Zresztą to nie był pierwszy przypadek, kiedy przegrywał z samym sobą.

Próbował wrócić na szczyt kategorii ciężkiej. Pokonał m.in. w 1998 roku we Wrocławiu byłego mistrza świata Amerykanina Tima Whiterspoona. Rok później w Atlantic City spotkał się z Michaelem Grantem. Zwycięzca miał spotkać się z Lewisem o zunifikowane mistrzostwo świata w wadze ciężkiej.

W pierwszej rundzie miał Granta dwukrotnie na deskach, a mimo to przegrał. Później odniósł dwa zwycięstwa z niezłymi rywalami (Marcus Rhode, Orlin Norris), by w październiku 2000 roku stoczyć pojedynek z jednym z najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych pięściarzy na świecie Mike'em Tysonem. Między drugą i trzecią rundą Gołota zdecydował, że nie będzie dalej walczył. Fachowcy zadawali sobie pytanie, dlaczego polski pięściarz, któremu dano przydomek "faulujący Polak", uciekł z ringu? Kilka miesięcy później Komisja Kontroli Sportowców stanu Michigan uznała walkę za nieodbytą (werdykt "no contest"), ponieważ w moczu Tysona wykryto marihuanę.

Rozbrat z boksem trwał prawie trzy lata. Mało kto wierzył, że wróci do sportu. Niespodziewanie w 2003 roku stoczył dwa zwycięskie pojedynki z przeciętnymi rywalami, w lutym tego samego roku podpisał kontrakt z Donem Kingiem. Słynny menedżer obiecał mu walkę o mistrzostwo świata, nikt jednak nie liczył, że tak szybko do niej dojdzie. O pas IBF rywalizował z Chrisem Byrdem (USA). Gołota był lepszym zawodnikiem, lecz sędziowie ogłosili remis, co przedłużyło panowanie jego przeciwnika. Z Johnem Ruizem (stawką był tytuł WBA) również boksował 12 rund, ale przegrał na punkty, mimo że w drugiej rundzie rywal był dwukrotnie liczony.

W fatalnym stylu zakończyły się dwie jego kolejne potyczki o MŚ - z Lamonem Brewsterem i Rayem Austinem przegrywał w pierwszych rundach. Okazją do poprawienia nadszarpniętego wizerunku "białego mistrza" ma być bój z Adamkiem.

Tomasz Adamek - nowy rozdział w karierze

Tomasz Adamek rozpoczyna nowy rozdział w zawodowej karierze bokserskiej - sobotni pojedynek z Andrzejem Gołotą w Łodzi będzie jego pierwszym w wadze ciężkiej. Mniej istotny w tej walce jest pas interkontyntalny federacji IBF, o który Polacy będą rywalizowali.

Od 2005 roku Adamek wywalczył profesjonalne tytuły WBC i IBF w kategoriach: półciężkiej i ciężkiej. Dostarczyły mu splendoru i chwały, ale ambitny góral z Gilowic ciągle szukał nowych wyzwań. Takowym, choć nieco ryzykowanym, mają być występy w królewskiej wadze ciężkiej. Magnesem dla Polaka są wielkie nazwiska potencjalnych rywali (np. bracia Władimir i Witalij Kliczkowie) i dużo większe pieniądze do zarobienia. A ryzykowne bo Adamek jest "mniejszy" (187 cm, 97 kg) od mierzących po dwa metry Ukraińców czy rosyjskiego giganta Nikołaja Wałujewa (ok. 215 cm i 140 kg).

Tomasz Adamek urodził się 1 grudnia 1976 roku w Żywcu, a wychowywał w pobliskich Gilowicach. Ojca praktycznie nie znał, bowiem zginął jesienią dwa lata później w wypadku autobusu na Podbeskidziu. Do tragedii doszło rankiem 15 listopada 1978 roku. Józef Adamek, kierowca PKS, wiózł górników do pracy w kopalni "Brzeszcze". Na moście przecinającym tzw. Wilczy Jar pojazd wpadł w poślizg, przebił barierkę i spadł 18 metrów w dół, do Jeziora Żywieckiego. Kilkadziesiąt minut później w tym samym miejscu spadł kolejny autobus. Łącznie zginęło 30 osób.

Tomka i cztery siostry samotnie wychowała matka. W domu (Gilowice leżą niedaleko np. Żywca i Wadowic) się nie przelewało, ale powtarzała dzieciom, że wiara czyni cuda. Co tydzień w niedzielę prowadziła swoje pociechy do kościoła na msze święte. Adamek junior był bardzo pobożny i został ministrantem. Zawsze podkreślał, że jest wierzącym i praktykującym katolikiem. W licznych wywiadach mówił, że osiągnął tak wiele w życiu dzięki Bogu i jego łasce. Jego najbliżsi przekonani byli nawet, że zostanie księdzem, a nie sportowcem. "Wierzę w Boga i od niego biorę siłę" - przyznaje Adamek, który razem z żoną (Dorota Adamek z wykształcenia jest pielęgniarką) i córkami Roksaną i Weroniką odmawia różaniec.

Po ukończeniu szkoły podstawowej, Adamek kontynuował naukę w zasadniczej szkole zawodowej w Żywcu. Tam zdobył zawód mechanika sprzętu AGD. Umiejętność naprawy lodówki czy odkurzacza pozostała mu do dziś, choć pieniądze zarabia w ringu, a nie w serwisie.

Na początku lat 90. Adamek łączył uprawianie boksu z występami na zielonej murawie. Grał jako napastnik w zespole piłkarskim Beskidu Gilowice. "Miałem niezłą lewą nogę i strzeliłem trochę bramek" - wspomina. Starał się też nie zaniedbywać nauki. Dał sobie radę w technikum wieczorowym, obronił pracę licencjacką w Beskidzkiej Wyższej Szkole, na kierunku administracja.

Mając 10-11 lat, za namową wujka, zdecydował się na treningi bokserskie. Jednym z pierwszych, amatorskich sukcesów zawodnika Górala Żywiec był złoty medal mistrzostw Polski juniorów, po który w 1994 roku sięgnął we Włocławku. Z grona medalistów tej imprezy zdecydowana większość nazwisk nie mówi już nic kibicom.

Najważniejszym osiągnięciem ubiegłej dekady był brąz z mistrzostw Europy w Mińsku (1998). Rok wcześniej bez powodzenia Adamek startował w mistrzostwach świata w Budapeszcie, pod wodzą trenera Tomasza Nowaka. W stolicy Białorusi pięściarz Concordii Knurów (wcześniej KS Jastrzębie) walczył już w kategorii półciężkiej (81 kg). W połfinale przegrał z mistrzem globu, słynnym Rosjaninem Aleksandrem Lebziakiem. Po jego ciosach Polak był dwa razy liczony, ale chwalił pokonanego: "To dzielny chłopak. Już jest dobry, ale musi się jeszcze rozwijać" - mówił o podopiecznym nowego szkoleniowca reprezentacji - Adama Kusiora.

22-letni Adamek planował start na igrzyskach w Sydney (2000), ale ostatecznie w australijskich igrzyskach nie boksował. Rok wcześniej za namową Andrzeja Gmitruka podpisał zawodowy kontrakt. Przez dziesięć lat ich współpraca układała się różnie, raz lepiej, raz gorzej, przez pewien czas Adamek zmienił trenera i pracował z Amerykaninem Samem Colonną, obecnie związanym z sobotnim rywalem - Andrzejem Gołotą.

W maju 2005 roku Adamek walczył w Stanach Zjednoczonych o mistrzowski pas WBC w kategorii półciężkiej, a do pojedynku z Australijczykiem Paulem Briggsem przygotowywał go Colonna. Kilka dni przed walką polski bokser złamał nos, a do ringu wszedł dodatkowo z gorączką. Jak później podkreślał, podczas samolotowej podróży do USA poznał księdza Józefa, który bardzo go wspierał. W noc przed bitwą z Briggsem przyśnił mu się także ojciec...

Po powrocie do Polski, tak jak obiecał Matce Boskiej, Adamek poszedł na pielgrzymkę do Częstochowy, a w wędrówce towarzyszyła mu m.in. żona Dorota i teściowa.

W 2007 roku Adamek stracił pas WBC, po przegranej na punkty z Chadem Dawsonem (USA). Wówczas postanowił, że nie będzie się więcej głodował i zrzucał wagę - przeniósł się do kategorii junior ciężkiej. Tytuł federacji IBF zdobył wygrywając w grudniu 2008 w Newark ze Steve'm Cunninghamem. Później skutecznie go bronił w konfrontacjach z innymi zawodnikami z USA - Johnathonem Banksem i Bobbym Gunnem.

Starcie z Gołotą ma być początkiem przygody w wadze ciężkiej (z pasa IBF w junior ciężkiej zrezygnował kilka dni temu). Na trybunach hali w Łodzi zabraknie małżonki Adamka, która została z córkami w USA, gdzie na stałe mieszkają. Zobaczą się dopiero w przyszłym tygodniu, bowiem Adamek (w Gilowicach założył klub bokserski dla dzieci i młodzieży Cios) ma w planach obecność na weselu córki jednej z sióstr.