Kard. Maradiaga- pilot, muzyk, psycholog

KAI |

publikacja 26.10.2009 16:04

Pilot samolotów i muzyk grający na wielu instrumentach – to prywatna twarz honduraskiego kard. Oscara Andresa Rodrigueza Maradiagi, od dwóch lat stojącego na czele Caritas Internationalis.

kard. Oscar Maradiaga Gabriele Merk/wikipedia (CC) kard. Oscar Maradiaga

66-letni salezjanin jest także teologiem moralistą i psychologiem klinicznym.

W rozmowie z agencją Zenit metropolita Tegucigalpy wspomina, że powołanie kapłańskie zaczęło w nim dojrzewać, gdy był uczniem salezjańskiej szkoły i ministrantem na codziennych Mszach św. Ówczesny dyrektor placówki zapytał go, czy nie chciałby zostać kapłanem. Młody Oscar odpowiedział „tak”, lecz jego ojciec się temu sprzeciwił tłumacząc, że jest dzieckiem zbyt niesfornym i zostałby wyrzucony z seminarium następnego dnia po wstąpieniu do niego.

12-letni Oscar zapomniał wiec o powołaniu i oddał się pasji lotniczej. Nauczył się angielskiego, by czytać książki z tej dziedziny, a w wieku 14 lat umiał już prowadzić samolot. Przed maturą odbył rekolekcje, z których zapadły mu w pamięć słowa rekolekcjonisty: „Jeśli Bóg was powołuje, nie ociągajcie się”. Wstąpił więc do salezjanów. Miał wówczas 16 lat.

Od dziecka grał na pianinie. Już jako zakonnik dokształcił się w konserwatorium i zaczął uczyć muzyki w szkołach zgromadzenia. Prowadził zajęcia m.in. z ulubionego chorału gregoriańskiego. Zakładał w szkołach orkiestry i na ich potrzeby nauczył się grać na wielu instrumentach, m.in. saksofonie, akordeonie, organach, perkusji, kontrabasie i klarnecie. – Wiodłem piękne życie – wspomina kardynał.

Z czasem przełożeni wysłali go na studia z teologii moralnej do Rzymu, a potem z psychologii klinicznej w Innsbrucku. Po ich ukończeniu był wykładowcą w Salezjańskim Instytucie Teologicznym w Gwatemali, gdzie wkrótce został Salezjańskiego Instytutu Filozoficznego. W 1978 r. wrócił do Hondurasu jako biskup pomocniczy archidiecezji Tegucigalpa. Na cztery lata przeniósł się do Bogoty w Kolumbii, by pełnić funkcję sekretarza generalnego Rady Episkopatów Ameryki Łacińskiej (CELAM). W latach 1995-99 był jej przewodniczącym. Od 16 lat jest metropolitą Tegucigalpy, a od ośmiu także kardynałem, pierwszym w historii swego kraju.

Jedną z najsmutniejszych chwil w jego życiu była śmierć Jana Pawła II. – Bardzo go kochałem. Zawsze okazywał mi wielkie zaufanie i przyjaźń. Oczywiście widać było, że jego stan zdrowia się pogarsza, ale nie przypuszczałem, że umrze tak szybko. Czułem się jakbym stracił ojca – wyznaje metropolita Tegucigalpy.

Podczas konklawe po śmierci Jana Pawła II był wymieniany jako jeden z kandydatów na nowego papieża.