Świadek o grudniu '70

PAP |

publikacja 28.10.2009 17:19

Zdaniem Edwarda Z., byłego oficera wojska, który w środę zeznawał jako świadek w procesie oskarżonych o sprawstwo kierownicze masakry robotników w grudniu 1970, śmiertelne strzały w tłum padły z broni milicjantów.

Świadek, który w 1970 roku jako kapitan wojsk zmechanizowanych został skierowany ze swoim batalionem do Gdyni, mówił, że uciekający przed napierającym tłumem milicjanci skrywali się między czołgami i innymi wojskowymi pojazdami, po czym strzelali z pistoletów. Świadek wyraził przekonanie, że to właśnie te strzały mogły spowodować ofiary śmiertelne.

Według świadka wojsko użyło broni w odpowiedzi na strzały z tłumu, jednak seria z karabinu zamontowanego na czołgu została skierowana w nasyp, nie w ludzi. Edward Z. powiedział, że serię oddano z czołgu, na którego pancerzu, przy włazie, stał jeden z oskarżonych - Bolesław Fałdasz. Według świadka rozkaz użycia broni musiał wydać Fałdasz, bo "żaden dowódca czołgu nie użyłby broni bez rozkazu".

W procesie trwającym od października 2001 r. oskarżeni są b. szef MON 86-letni gen. Jaruzelski, wicepremier PRL, 76-letni Stanisław Kociołek oraz trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty, wśród nich Fałdasz. Odpowiadają z wolnej stopy; grozi im dożywocie. Od pięciu lat trwają przesłuchania świadków: robotników, żołnierzy i milicjantów.

Według oficjalnych danych w grudniu 1970 r., podczas tłumienia przez milicję i wojsko robotniczych protestów przeciw drastycznym podwyżkom cen, zginęły 44 osoby. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. W 1995 r. do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku trafił akt oskarżenia przeciw 12 osobom. Sąd w Gdańsku zebrał się po raz pierwszy w 1996 r., jednak proces długo nie mógł ruszyć: nie stawiali się oskarżeni, tłumacząc się złym stanem zdrowia i podeszłym wiekiem (niektórych wyłączono z procesu). Gdański proces zaczął się w czerwcu 1998 r. W 1999 r. przeniesiono go do Warszawy.