UE bliżej Lizbony, ale wciąż bez prezydenta

PAP |

publikacja 30.10.2009 17:08

Po zakończonym w piątek dwudniowym szczycie, na którym przywódcy państw i rządów UE poszli na ustępstwa wobec eurosceptycznego prezydenta Czech Vaclava Klausa, Unia jest bliżej wejścia w życie Traktatu z Lizbony. Ale wciąż nie wybrała jeszcze swego prezydenta, czyli przewodniczącego Rady Europejskiej.

UE bliżej Lizbony, ale wciąż bez prezydenta Jakub Szymczuk/Agencja GN

"Jestem spokojny, że prezydent Czech Vaclav Klaus podpisze akt ratyfikacji Traktatu z Lizbony, gdy tylko pozytywnie wypowie się czeski Trybunał Konstytucyjny" - powiedział po szczycie premier kierującej pracami UE Szwecji Fredrik Reinfeldt.

Jeśli tak się stanie, Traktat z Lizbony, ratyfikowany już przez 26 państw UE, będzie mógł wejść w życie przed końcem roku, a przywódcy będą mogli mianować nowego przewodniczącego Rady Europejskiej. Jak ujawnił jeden z kandydatów na to stanowisko, premier Luksemburga Jean-Claude Juncker, "przewodnictwo szwedzkie zapowiedziało, że natychmiast po podpisie czeskiego prezydenta zwoła nadzwyczajny szczyt, który dokona nominacji". Prezydent Francji Nicolas Sarkozy oświadczył z kolei, że wraz z Niemcami Francja zgłosi jednego, wspólnego kandydata; odmówił jednak informacji, kto to może być.

Na szczycie przywódcy usunęli główną przeszkodę na drodze do wejścia w życie nowego traktatu, a mianowicie zaakceptowali derogację dla Czech dotyczącą Karty Praw Podstawowych, taką samą, jaką uzyskały wcześniej Wielka Brytania i Polska w specjalnym protokole do Traktatu z Lizbony.

"Do wejścia w życie Traktatu z Lizbony pozostała już tylko jedna przeszkoda. Ocena czeskiego Trybunału Konstytucyjnego" - mówił Reinfeldt.

Trzymając w zawieszeniu całą UE, eurosceptyczny prezydent Klaus, ostatni przywódca UE, który nie podpisał ratyfikacji lizbońskiego traktatu, domagał się, by Czechy zostały objęte wyłączeniem z obowiązywania Karty Praw Podstawowych (tzw. opt-out). Argumentował, że wyeliminuje to istniejącą - jego zdaniem - groźbę zgłaszania w Trybunale Sprawiedliwości UE roszczeń majątkowych przez Niemców sudeckich, wysiedlonych w 1945 roku na podstawie dekretów Benesza.

Nadzwyczajny szczyt unijny dotyczący nominacji przewodniczącego Rady Europejskiej oraz nowego wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej mógłby się odbyć jeszcze w pierwszej połowie listopada, tuż po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w Czechach, który zbada zgodność Traktatu z Lizbony z czeską konstytucją. Niewykluczone, że wyrok zostanie ogłoszony już 3 listopada. Uczestniczący w szczycie premier Czech Jan Fischer zapewnił, że "jest pewny", że Klaus bez zwłoki podpisze wówczas akt ratyfikacyjny.

Szefowie państw i rządów UE wyrażając determinację podkreślili w przyjętych wnioskach końcowych ze szczytu, że chcą, by Traktat z Lizbony wszedł w życie "do końca roku". Choć nie wybrali jeszcze swego "prezydenta", zaaprobowali już powołanie unijnego korpusu dyplomatycznego, zobowiązując przyszłego szefa unijnej dyplomacji, by od kwietnia 2010 korpus już realnie działał.

Szczyt "zatwierdza ramy dla Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych i zaprasza przyszłego wysokiego przedstawiciela do zaprezentowania propozycji organizacji i funkcjonowania ESDZ najszybciej jak to możliwe po wejściu w życie Traktatu z Lizbony, tak by została ona przyjęta najpóźniej w kwietniu 2010 roku" - głosi dokument.

Przewidziana w Traktacie z Lizbony Europejska Służba Działań Zewnętrznych (ESDZ) ma być quasi-instytucją z własnym budżetem, podzieloną na departamenty według tematyki bądź klucza geograficznego (np. ds. regionu kaukaskiego). Celem jest uczynienie z Unii Europejskiej "skutecznego, spójnego i stategicznego gracza globalnego, m.in. w relacjach ze strategicznymi partnerami, a także w sąsiedztwie i obszarach dotkniętych konfliktami". Ilu dyplomatów i ile unijnych przedstawicielstw na świecie będzie pracować w ramach ESDZ ma ustalić dokładnie dopiero wysoki przedstawiciel, ale już wiadomo, że przynajmniej kilka tysięcy.

Na szczycie brytyjski premier Gordon Brown lobbował za swoim poprzednikiem Tonym Blairem na stanowisko przyszłego przewodniczącego Rady Europejskiej, ale w kuluarach częściej mówiło się o budzącym najmniej kontrowersji premierze Holandii Janie Peterze Balkenende, niespodziewanej kandydaturze belgijskiego premiera Hermana Van Rompuy, a także o premierze Luksemburga Jean-Claude Junckerze czy byłym premierze Finlandii Paavo Lipponenie.

Wśród kandydatów na szefa unijnej dyplomacji, który po wejściu w życie Traktatu z Lizbony będzie jednocześnie wiceszefem KE, wymienia się ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Davida Milibanda, Szwecji - Carla Bildta czy byłego sekretarza generalnego NATO Jaapa de Hoop Scheffera i fińskiego komisarza ds. rozszerzenia Olli Rehna. Kadencja Solany została przedłużona do czasu wejścia w życie Traktatu z Lizbony i znalezienia następcy.

Ponadto przywódcy zatwierdzili nową unijna Strategię dla Morza Bałtyckiego (już wcześniej zaaprobowaną przez ministrów), a także zdecydowali o wzmocnieniu mającej siedzibę w Warszawie agencji Frontex ds. zarządzania granicami zewnętrznymi, proponując, by zajmowała się organizacją wspólnych czarterowych lotów z odsyłanymi do krajów pochodzenia nielegalnymi imigrantami.