Ktoś we mnie uwierzył

Krzysztof Kozłowski

publikacja 09.12.2016 20:12

To były prelekcje na trudne tematy, ale ważne, zwłaszcza na etapie rozwoju licealisty. Może dzięki takim spotkaniom uda się zapobiec pewnym zdarzeniom.

Ktoś we mnie uwierzył   Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Ewa Kazimierczak, prezes Fundacji Każdy Ważny, doradca rodzinny W tym spotkaniu wzięli udział wszyscy uczniowie liceum. A rozmowy nie były proste, raczej wstydliwe, dotykające najbardziej intymnych sfer życia. Jak się jednak okazało, były one bardzo potrzebne, bo dotknęły tematów nurtujących młodych; tematów, o których świat różnie mówi, najczęściej odrywając się od nauki Kościoła.

„Porozmawiajmy o tych sprawach” - brzmiało motto spotkania. O jakich? - O tych, które obecnie w mediach są często i obszernie podejmowane i nagłaśniane. Chodzi zarówno o seksualność młodzieży, jak ona jest rozumiana, o skutkach stosowania antykoncepcji hormonalnej, że to nie jest leczenie przyczyn, choć tak chętnie tego typu leki przepisywane są w dolegliwościach związanych z miesiączką czy też z trądzikiem. Nie jest leczona pierwotna przyczyna, młodym nie wyjaśnia się, jakie skutki przynosi branie leków hormonalnych - wymienia Iwona Dziak z Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana, Oddział Okręgowy w Olsztynie.

Podkreśla, że prelegenci pragną wzbudzić w młodych pewną czujność, by poszukiwali prawdy, nie zatrzymywali się jedynie na blogach internetowych, artykułach sponsorowanych przez firmy farmaceutyczne czy wypowiedziach różnego rodzaju „autorytetów”.

Prelekcje, a raczej świadectwa życia, wygłosiły dwie panie, założycielki Fundacji Każdy Ważny: Ewa Kazimierczak, prezes fundacji, doradca rodzinny, oraz Marta Stasieło - instruktor Modelu Creighton (stosowany w naprotechnologii).

Ktoś we mnie uwierzył   Krzysztof Kozłowski /Foto Gość - Jeżeli będziecie szanować siebie, to chłopcy was będą szanować. Chłopaki, wy również szanujcie siebie - podkreślała Ewa - Wszystko, co mówię, opieram na przykładzie własnego życia, decyzji, które będą podejmować młodzi. To rozmowy o seksie, o powołaniu, o tym, gdzie zmierzamy. Pragnę obudzić ich do życia w wymiarze codziennego funkcjonowania - aby odkryli to, co mają najlepszego w sercu. Moje życie to trudna historia. Dziś udaje mi się realizować moje życie i powołanie, ale droga do tego była bolesna, kręta, pełna nieodpowiedzialnych decyzji - mówi Ewa.

Wskazuje na fundamentalne znaczenie miłości w życiu, począwszy od momentu poczęcia. Nie miłość dlatego, że jakiś jesteś, że spełniasz pewne oczekiwania, że jesteś piękna i masz niebieskie oczy, ale miłość bezwarunkowa.

Wspomina moment, kiedy nie  miała wiary w siebie, kiedy praktycznie nikt w nią  nie wierzył. To czas ucieczki w alkohol, imprezy, seks. I wówczas usłyszała zdanie,  które do dziś jej towarzyszy, wzbudza wzruszenie, które zostało wypowiedziane do jej mamy przez nauczycielkę języka polskiego: „Jest zdolna. Da radę. Niech pani w nią wierzy”. - Był ktoś, kto w końcu we mnie uwierzył - wyznaje.

Mówiąc o swojej historii życia, zwracając się do młodych, podkreślała, żeby pamiętali, iż „prawdziwa kobiecość rodzi prawdziwą męskość i odwrotnie”. - Jeżeli będziecie szanować siebie, to chłopcy was będą szanować. Chłopaki, wy również szanujcie siebie - podkreślała.

Ktoś we mnie uwierzył   Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Marta Stasieło - instruktor Modelu Creighton stosowanego w naprotechnologii Marta Stasieło mówiła o antykoncepcji, naturalnych metodach rozpoznawania płodności i naprotechnologii. Zajmuje się uczeniem par metody Creightona, czyli systemu rozpoznawania płodności stosowanego przez lekarzy naprotechnologów.

Do Marty zgłaszają się różne pary - niektóre z wieloletnim stażem małżeńskim, inne tuż po ślubie.

- Są i pary, które starały się o dziecko kilka lat - sześć, siedem. Wcześniej próbują wielu rzeczy, jeżdżą do lekarzy, badają się. Niektórzy byli już skierowani na in vitro. Mam taką parę. Zanim się zdecydowali, przyszli do mnie, wysłuchali wyjaśnień odnośnie do karty obserwacji, byli zdziwieni, że nikt im takich rzeczy nie wyjaśniał, że warto zbadać różne objawy. W konsekwencji zrezygnowali z in vitro. Są teraz pod opieką pani doktor w Gdańsku - mówi.

Ale to nie jedyny przykład. U innej kobiety lekarz zdiagnozował niedrożne jajowody. Efekt - skierowanie na in vitro. Para w między czasie trafiła do naprotechnologa Macieja Barczentewicza z Lublina, który podjął się udrożnienia. - Lekarz od in vitro odradzał im to, mówiąc, że to jest niemożliwe. Że to strata czasu i pieniędzy. Nie posłuchali go. Pojechali do Lublina, poddali się leczeniu. Niebawem kobieta zaszła w ciążę. Urodziła się Dagmara - mówi Marta.

O in vitro często słyszy się w mediach, i to w samych pozytywach. O naprotechnologii znacznie mniej, a jeśli już, to raczej przedstawiana jest jako metoda Kościoła, jakiś kalendarzyk małżeński. - Czytałam kiedyś na blogu o in vitro komentarze dotyczące naprotechnologii. I wstawiałam komentarz, że tak nie jest, jak piszecie, że nie pomaga to mężczyznom; to nie jest tak jak piszecie, że przy niedrożnych jajowodach czy endometriozie nic nie można; to nie jest tak, że to są tylko obserwacje, to jest konkretne leczenie. Żaden mój wpis nie został upubliczniony. Nie wiem, dlaczego. Może ktoś przeoczył? - uśmiecha się. - Mam wrażenie, że komuś zależy na tym, aby w złym świetle, kpiarsko i ośmieszająco mówić o naprotechnologii - dodaje.

Ktoś we mnie uwierzył   Krzysztof Kozłowski /Foto Gość - Wiem, że młodzi mają wiele pytań i wątpliwości, które wyrażają na lekcjach wychowawczych czy lekcjach religii - mówi Małgorzata Dera, dyrektorka liceum - To kolejne spotkanie w naszej szkole z cyklu pro life. To były prelekcje na trudne tematy, ale ważne, zwłaszcza na etapie rozwoju licealisty. Może dzięki takim spotkaniu uda się zapobiec pewnym zdarzeniom i zmienią decyzje, które podejmuje się w życiu. Mam nadzieję, że młodzi wyciągnęli dobre wnioski. Wiem, że mają wiele pytań i wątpliwości, które wyrażają na lekcjach wychowawczych czy lekcjach religii - mówi Małgorzata Dera, dyrektorka liceum.

- To było pierwsze spotkanie w ramach zintegrowanego programu dotyczącego ochrony życia. Ale myślimy już o innych miejscowościach, szczególnie tych, gdzie  działają oddziały naszego stowarzyszenia. Chcemy dotrzeć do uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Zobaczymy, jaki będzie odzew - wyjaśnia Iwona Dziak.

Podkreśla, że młodzież jest żywo zainteresowana taką  tematyką spotkań. - Są bombardowani wieloma informacjami, a jednym z celów naszego stowarzyszenia jest formowanie młodych, dlatego chcemy im w ciekawy sposób podać coś alternatywnego - dodaje.

Organizatorem spotkania było Katolickie Stowarzyszenie Civitas Christiana, Oddział Okręgowy w Olsztynie wraz z XIII Liceum Ogólnokształcącym Katolickim im. Świętej Rodziny.