My, ludzie źli

Łukasz Sianożęcki

publikacja 10.12.2016 13:01

W Iławie odbywa się ogólnopolski zjazd osób internowanych w tym mieście podczas stanu wojennego.

My, ludzie źli Łukasz Sianożęcki /Foto Gość Ogólnopolski Zjazd Osób Internowanych w Zakładzie Karnym w Iławie

- Dziś przejeżdżamy tu jako ludzie wolni, w świetle dnia i wśród znajomych twarzy. Ale 35 lat temu przywożono nas tutaj zakutych w kajdany, w nocy i w samotności - mówił Tadeusz Chmielewski, internowany podczas stanu wojennego. Jak wielu innych trafił wtedy do Zakładu Karnego w Iławie.

- Przywożono nas pod osłoną ciemności, bo przecież byliśmy ci "źli", bo tylko pod osłoną ciemności mogli zrealizować swój plan - słowa te kierował do uczestników Ogólnopolskiego Zjazdu Internowanych, który odbywa się dziś w Iławie.

Zjazd ten jest także rozpoczęciem obchodów 35. rocznicy wybuchu stanu wojennego w Polsce.

- Zbieramy się tutaj, aby przypomnieć prawdę o tamtych czasach - dodawał Andrzej Gierczak, kolejny z internowanych. - Zaraz po przyjeździe do Iławy zaczął się dla nas bardzo trudny okres. Skończył się "festiwal wolności" i zaczęły się represje - wspominał T. Chmielewski.

Nie tylko trudne warunki więzienne dawały się internowanym we znaki. - Nie chodziło tylko o oddzielenie od społeczeństwa. "Miejsca odosobnienia"- tak ładnie nazywano zakłady, do których nas przewożono. A przecież często traktowano nas tak samo jak więźniów kryminalnych i sadzano z nimi w celach - opowiadał.

Jak wspominają internowani, najgorsze nie były jednak tortury fizyczne jakim byli poddawani. - Siniaki szybko się goją, rany psychiczne pozostają na całe życie - tłumaczył Józef Dziki, przewodniczący NSZZ Solidarność okręgu Ostróda. - Groźby, szantaż i regularnie "rozmowy wychowawcze", to coś czego wielu z nas nie zniosło - przyznał ze smutkiem Tadeusz Chmielewski.

Andrzej Gierczak przypomniał, że mimo uwięzienia internowani czuli się wolnymi ludźmi. - Ta wolność wypływała z naszych serc. Tylko dzięki temu mogliśmy się przeciwstawić tej trudnej i niezrozumiałej dla nas historii.

To pragnienie bycia wolnym wyrażało się na wiele sposobów. W zakładzie udało się im stworzyć podziemną prasę.

- Było to pismo "Nasza krata", ale także radio, które było wielkim zaskoczeniem dla służby więziennej. Potrafiliśmy się zmobilizować do codziennej modlitwy, uczestniczenia w niedzielnej Msza Świętej. Pomagali nam duszpasterze i to wszystko pozwalało się mierzyć z tamtą rzeczywistością - wspominał pan Tadeusz.

Internowani w stanie wojennym liczą, że obecne władze wynagrodzą im tamte cierpienia.

- Od 35 lat trwają nieudane próby uregulowania naszego statusu. Wciąż bowiem nie naprawiono krzywd wyrządzonych ludziom w tamtym czasie - Józef Dziki tłumaczy, że chodzi o utracone zdrowie oraz straty moralne. - Z nadzieją więc czekamy na te ustawę, nad którą pracuje obecny parlament.

- Jesteśmy cierpliwi i czekamy, że w końcu nasze krzywdy zostaną jakoś naprawione - mówił T. Chmielewski.

 - Ale jesteście też dowodem odpowiedzialności za losy kraju, za losy naszych rodzin i tego, co potem nastąpiło. Nigdy nie zapomnimy, co znaczy dla nas nasza Ojczyzna - zwracał się do zgromadzonych A. Gierczak.