Chrześcijanie prześladowani w 75 krajach

dr Tomasz Korczyński, Pomoc Kościołowi w Potrzebie

KAI |

publikacja 06.11.2009 20:13

Współcześnie w 75 krajach na świecie dochodzi do prześladowań chrześcijan oznacza to, że w co trzecim kraju na świecie łamie się podstawowe prawo człowieka do wolności religijnej zgodnie z art. 18 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka – ocenia dr Tomasz Korczyński z międzynarodowej organizacji "Kirche in Not („Pomoc Kościołowi w Potrzebie”).

Chrześcijanie prześladowani w 75 krajach Pomoc Kościołowi w Potrzebie

Współcześnie w 75 krajach na świecie dochodzi do prześladowań chrześcijan (Mapa prześladowanego Kościoła), oznacza to, że w co trzecim kraju na świecie łamie się podstawowe prawo człowieka do wolności religijnej (zgodnie z art. 18 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka). Od początku pojawienia się chrześcijaństwa na ziemi zamordowano ok. 70 milionów chrześcijan: z każdym rokiem liczba męczenników rosła, w roku 40 r. n.e. – 1.000 osób, w 50 r. n.e. 1.400, w 150 r. n.e. – 40.500, w 200 r. n.e. 217.800, w 250 r. n.e. 1.171.000, a w 300 r. n.e. 6.299.000.

W XX wieku, tj., od 1900 roku do 2000 roku wieku zamordowano za wiarę 45 milionów chrześcijan, co stanowi 65% wszystkich zabójstw od początku pojawienia się chrześcijaństwa. Innymi słowy w XX wieku każdego dnia ginęło średnio 1246 chrześcijan. To jest – 455.000 chrześcijan rocznie. Odnośnie do tego faktu, liczba szacowana przez współczesne organizacje chrześcijańskie oraz świeckie (takie jak Pomoc Kościołowi w Potrzebie, Voice of the Martyrs, ICC, Release International, Word Evangelical Alliance, raport ONZ Human Rights Commission, waszyngtońskie Centrum Wolności Religijnej, Ontario Consultants on Religious Tolerance), a więc od 150 do 170 tysięcy zamordowanych rocznie chrześcijan jest liczbą „skromną”, chociaż, co oczywiste, nie można wobec niej przejść obojętnie. Są to szacunki, niemniej jest to liczba „bezpieczna”, to znaczy, zaniżona, ponieważ w takich krajach jak Erytrea, Afganistan, Somalia, Laos, Tadżykistan, Uzbekistan czy Kolumbia, gdzie nie ma jednoznacznego spisu ludności, „zawieruszenie się” 10.000 czy 20.000 osób to błahostka.

Dyktatorzy, czy ludzie różnych partii politycznych dość często ukrywają zabójstwa pod przykrywką tajemniczych zgonów w wyniku „wypadków”, „chorób”, „zaginięć”, zabójstw dokonywanych w celach, aresztach domowych (np. śmierć bp. Johna Hana Dingxiana), obozach koncentracyjnych (w Chinach działa nielegalny handel narządami wewnętrznymi więźniów, przede wszystkim chrześcijan).

W Erytrei w ciągu tygodnia służby bezpieczeństwa potrafią zorganizować i przeprowadzić z pełnym sukcesem łapankę, w której do więzień wojskowych trafia 10.000 chrześcijan, ich los jest nieznany, gdyż nikt się nimi nie interesuje, w związku z czym można ich bezkarnie zabić, zagłodzić, torturować, okaleczać, gwałcić. Dziesiątki tysięcy chrześcijan mordowanych jest rocznie w samej Korei Północnej, a włączając w to pogromy chrześcijan w Nigerii północnej (gdzie w ciągu jednego tygodnia ataków muzułmanów na chrześcijan ginie kilkaset osób), Sudanie (w tym kraju, podobnie jak w Etiopii i Somalii nadal krzyżuje się ludzi, armia pustynna prezydenta Al-Bashira – Janjaweed najeżdża wioski na południu Sudanu zamieszkałe przez chrześcijan i dokonuje masakr setek ludzi każdego miesiąca), w Pakistanie (zgodnie z tzw. prawem o bluźnierstwach kara śmierci obowiązuje za obrazę osoby Mahometa, a dożywocie za znieważenie Koranu, co tłum wściekłych fanatyków wykorzystuje do pozbycia się z sąsiedztwa chrześcijan), w Indiach (w pogromach w sierpniu 2008 r. z rąk hinduistów zginęło 100 osób), egzekucjach dokonywanych na katolikach w Kolumbii (kapłanach, pastorach, liczby tego kraju są również zatrważające, wojna domowa zabrała już 40.000 istnień ludzkich), w Ugandzie (ale też w Sudanie oraz Demokratycznej Republice Konga) Armia Bożego Oporu (LRA) pod rozkazami Josepha Kony’ego w ciągu 20 lat wymordowała 100 tysiące chrześcijan. Na Filipinach (wojna domowa separatystów marksistowskich i islamskich zabiła do 40.000 chrześcijan, w Nepalu chrześcijanie masakrowani są z trzech stron: przez maoistów, hinduistów i buddystów. Tak więc liczba zabitych znowu się powiększa.

Inną przyczyną tak dużej liczby umierających chrześcijan jest ich exodus z Iraku. Liczebność chrześcijan w Iraku w latach 80., jak podają dane z ostatniego spisu ludności z 1987 r., była zbliżona do 1,4 mln osób. Obecnie uległa gwałtownemu zmniejszeniu. Zgodnie z najnowszymi szacunkami waha się w okolicy 400.000 wiernych. Minimum 800.000 chrześcijan opuściło Irak po załamaniu się poziomu bezpieczeństwa publicznego, mającym miejsce po upadku reżimu Saddama Husseina. Oprócz faktu, że jest to największa migracja naszego tysiąclecia, dokonuje się ona w cieniu brutalnych zabójstw na biskupach, kapłanach i świeckich, a więc ofiar wojny religijnej prowadzonej przez muzułmanów.

Wiele ofiar pochłaniają wojny religijne na Sri Lance. W kraju funkcjonują, podobnie jak w 6 stanach Indii tzw. prawa antynawróceniowe, to znaczy, że buddysta nie może zmienić wiary a konflikty między hinduistami i buddystami są okazją do załatwiania swoich prywatnych spraw przez bandytów a mnisi buddyjscy dokonują zabójstw na kapłanach i pastorach.

Mało znane są, ponieważ zręcznie utajane tzw. honorowe zabójstwa w świecie islamu (Afganistan, Algieria, Arabia Saudyjska, Bangladesz, Indonezja, Mauretania). Zabójstwa te są ukrywane, ponieważ zgodnie z prawem zabicie apostaty nie należy do czynu podlegającego karze, jest nawet swoistym bohaterstwem. Eksterminacja katolickich montanardów w Wietnamie (zabójstwa na zlecenie są również codziennością katolików w Wietnamie, o czym szeroko informuje katolicki portal informacyjny AsiaNews), ludobójstwo chrześcijan w Birmie (zgodnie z założeniem junty chrześcijańscy Karenowie mają zniknąć całkowicie z tych terenów), polityka „wielkiego głodu” dyktatora z Zimbabwe, Roberta Mugabe (ofiarą padają przede wszystkim katolicy i anglikanie), zabójcza działalność egipskich fundamentalistów powiązanych z Al-Kaidą zatrważa, ale zatrważa przede wszystkim brak relacji zachodnich mediów, wielu dziennikarzy bowiem bagatelizuje te problemy, nie widząc jawnej eksterminacji setek tysięcy ludzi każdego roku, a także polityków.

Brak informacji to brak zaistnienia faktu, a przecież kraje prześladowań są całkowicie izolowane i zamykane dla zachodnich dziennikarzy. Wypieranie chrześcijan z Ziemi Świętej, zabójstwa na zlecenie dokonywane przez Hamas w Strefie Gazy, czy na Zachodnim Brzegu Jordanu, betonowy mur rozbudowywany przez Izrael zamykający ich jak w klatce doprowadziły do tego, że w ciągu 60 lat liczba chrześcijan spadła do 1,5%. Czy wśród 170 tysięcy zabitych chrześcijan są dzieci, kobiety, starcy, mężczyźni umierający z głodu i chorób podczas Exodusu z Iraku? TAK! Czy są w tej liczbie zabijani przez północną armię muzułmanów w Sudanie? TAK. Czy są w tej liczbie zabijani przez ekstremistów z LRA, TAK, ponieważ jest to wojna przeciwko chrześcijaństwu również (rebelianci napadają na bezbronnych zgromadzonych na modlitwie w kościołach), czy wśród wliczanych do tego ludobójstwa dokonywanego w różnych częściach naszego globu wliczana jest cicha eksterminacja katolików, prawosławnych i protestantów w Erytrei, Laosie, Wietnamie, Chinach, Birmie, Somalii? TAK.

Liczba 170 tysięcy chrześcijan zabijanych co roku jest liczbą zaniżoną, ale pewną, co potwierdzają liczne źródła często nie powiązanych ze sobą agencji prasowych i informacyjnych różnych wyznań chrześcijańskich. Tragedia chrześcijan jest cicha, bo nie ma osób, które by o tym informowały. W czasie masakr w Rwandzie, gdzie w ciągu trzech miesięcy zamordowano ok. 900.000 tysięcy ludzi świat Zachodu również nie interesował się losem zabijanych Tutsi, kiedy dokonywano masakry w Srebrenicy ok. 8.000 muzułmańskich mężczyzn i chłopców przez zbrojne oddziały Serbów w zaledwie 4 dni żadne oddziały europejskich żołnierzy nie zareagowały, nabrano tylko wody w usta. O ile masakry w Rwandzie i Bośni zostały napiętnowane i uznane, o tyle pogromy chrześcijan w 75 krajach świata są niewidzialne, a nawet bagatelizowane. Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym jest tym właśnie momentem, który ma przebudzić sumienia sytych Europejczyków.