Liczy się człowiek

Na pierwszym miejscu człowiek czy Chrystus? To fałszywa alternatywa.

Liczy się człowiek

Piękne to orędzie papieża Franciszka na Wielki Post. Bo takie zwyczajne, proste, a przy tym mądre. Ojciec święty zatrzymuje się w nim na przypowieści o bogaczu i Łazarzu. Przyznaję, uśmiechnąłem się, gdy zwrócił uwagę aż na trzy grzechy bogacza: prócz umiłowania pieniędzy jeszcze próżność (dzień w dzień świetnie się bawił) i pychę (ubierał się w bisior). I gdy podsumował ten fragment swojego wywodu przypomnieniem słów Jezusa, że nie można służyć Bogu i Mamonie.

Skąd ten uśmiech? Nie wiem ile razy słyszałem już w życiu stwierdzenie, że nie jest w moralności chrześcijańskiej ważne ile człowiek pieniędzy ma, ale jaki robi z nich użytek. Też tak myślałem, ale z czasem zauważyłem, że to wymówka. Tak naprawdę faktycznie nie jest ważne ile człowiek ma, ale już bardzo istotne jest, komu służy; gdzie ma swoje serce. Pomińmy ludzi naprawdę biednych, bo ich sytuacja jest bardziej skomplikowana. Jeśli jednak większość myśli i działań nie muszącego się martwić o powszedni chleb człowieka koncentruje się wokół pieniędzy, zabezpieczenia na przyszłość siebie, dzieci albo i nawet wnuków, to de facto człowiek ten pieniądzom właśnie służy. Nawet jeśli robi z nich dobry użytek.

No cóż, a jeśli człowiek już te pieniądze ma, to – jak trafnie zauważył Franciszek – stąd już tylko krok do próżności. Ot, takie zamiłowanie do samych markowych ciuchów, posiadania najnowszego komputera czy smartfona,  samochodu z różnymi zupełnie niepotrzebnymi bajerami czy  w toalecie najdroższej muszli klozetowej... A od próżności do pychy – myślenia, że jestem lepszy bo mnie stać – też kroczek już niewielki. Tak łatwo wtedy pogardzać innymi.... Papież wyraził tę myśl, gdy napisał: „W ten sposób ukazuje się prawdziwy problem bogacza: źródłem jego nieszczęść jest nie słuchanie Słowa Bożego. To go doprowadziło do tego, że już nie kochał Boga, a zatem gardził innymi”.

Ale nie grzechy bogacza zwróciły moją szczególną uwagę w Franciszkowym orędziu. Raczej to wezwanie, by zobaczyć w bliźnim człowieka, osobę. „Pierwszą zachętą jaką kieruje ta przypowieść jest wezwanie do otwarcia drzwi naszego serca na drugą osobę, ponieważ każdy człowiek jest darem, czy jest to ktoś nam bliski, czy też obcy biedak” – napisał papież.

Trudno nie zauważyć, że podobną myśl zawarł Franciszek w orędziu na zbliżający się Światowy Dzień Chorego (11 lutego). „Pokorna dziewczyna z Lourdes opowiadała, że Dziewica, którą nazwała «Piękną Panią», spojrzała na nią tak, jak się patrzy na osobę – pisał papież.  Te proste słowa opisują pełnię relacji. Bernadeta uboga, niepiśmienna i chora czuje, że Maryja spogląda na nią jako na osobę. Piękna Pani mówi do niej z wielkim szacunkiem, bez politowania. Przypomina to nam, że każdy chory jest i pozostaje istotą ludzką i musi być traktowany jako taka” - dodał

Chorzy, ubodzy... Ale przecież też inni ludzie, także uchodźcy czy nawet nasi wrogowie,  to istoty ludzkie i jako takie powinny być traktowane. Człowiek nie jest ani wrakiem, który należałoby usunąć, ani śmieciem, który można wrzucić do kosza, ani pionkiem na szachownicy, którego można poświęcić dla osiągnięcia zwycięstwa w grze...

Gdy ćwierć wieku temu święty Jan Paweł II przypominał, że drogą Kościoła jest człowiek przyjmowaliśmy to ze zrozumieniem. Parę, paręnaście lat później, obserwując różne wypaczenia antropocentryzmu, wielu zaczęło mówić, że to bzdura, ze drogą Kościoła jest Chrystus. Papież Franciszek przypomina nam dziś wezwanie świętego Papieża – Polaka, zakorzenione przecież tak mocno w Ewangelii. Jan Apostoł też przecie pisał w swoich listach: kto nie kocha swoich braci, nie kocha też Boga. Czas do tego wrócić. Porzucić rozpowszechnianą dość często iluzję, że można kochać Chrystusa pomiatając czy nawet gardząc drugim człowiekiem. Nie, to jest kłamstwo. I dobrze że papież Franciszek nam o tym przypomniał.