Malezja odwołała swego ambasadora w Korei Płn.

PAP |

publikacja 20.02.2017 08:12

Szef MSZ Malezji Anifah bin Aman poinformował w poniedziałek, że wezwał ambasadora Korei Płn., aby wyrazić oburzenie jego sugestią, iż Malezja ma coś do ukrycia ws. zabójstwa brata Kim Dzong Una. Minister podjął też decyzję o odwołaniu z Pjongjangu ambasadora.

Powodem wzrostu napięć na linii Kuala Lumpur-Pjongjang jest sprawa śmierci Kim Dzong Nama, przyrodniego brata północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una, który został zamordowany przed tygodniem w stolicy Malezji. Ambasador Korei Północnej w Malezji podczas konferencji prasowej zwołanej 17 lutego powiedział, że kraj ten "zajmuje się przekręcaniem faktów", gdy chodzi o okoliczności zabójstwa, aby "zaspokoić oczekiwania sił zewnętrznych i "ma najwyraźniej coś do ukrycia". W reakcji na te "insynuacje" - jak napisano w poniedziałkowym komunikacie malezyjskiej dyplomacji - władze w Kuala Lumpur zdecydowały się na radykalnie ochłodzenie stosunków dwustronnych.

W czwartek malezyjski wicepremier Ahmad Zahid Hamidi mówił, że Malezja przekaże Korei Płn. ciało zabitego brata przywódcy po zakończeniu procedur policyjnych i medycznych. Zapowiedział, że ciało zostanie przekazane ambasadzie Korei Płn. w Kuala Lumpur. Potwierdził również, że mężczyzna, który najpewniej został otruty w poniedziałek na lotnisku w Kuala Lumpur, to Kim Dzong Nam. W toku śledztwa zatrzymano już trzy osoby. W związku z podejrzeniem o popełnienie przestępstwa aresztowano dwie kobiety: 29-letnią, posługującą się wietnamskim paszportem oraz 25-letnią Indonezyjkę. Ponadto zatrzymano również obywatela Malezji, prawdopodobnie partnera podejrzanej Indonezyjki, który pozostaje w areszcie i ma pomóc w śledztwie. Policja zapowiadała, że będą kolejne zatrzymania; według lokalnych mediów trwają poszukiwania kolejnych czterech podejrzanych osób.

45-letni Kim Dzong Nam został w poniedziałek rano zaatakowany i otruty na lotnisku w Kuala Lumpur, skąd chciał odlecieć do Makau. Zmarł w drodze do szpitala. Niektóre media pisały, że został ukłuty "zatrutymi igłami", a inne podawały, że powiedział lekarzom, iż ktoś prysnął mu w twarz sprayem. Południowokoreańska agencja wywiadowcza podejrzewa, że za atakiem stały dwie agentki wywiadu Korei Północnej. Wywiad Korei Południowej przekazał południowokoreańskim deputowanym, że rozkaz zabicia swego przyrodniego brata wydał Kim Dzong Un i że taką próbę podjęto już w 2012 roku. 

Do zabójstwa Kim Dzong Nama doszło w czasie, gdy Kim Dzong Un próbuje umocnić swoją władzę, którą sprawuje od śmierci swego ojca Kim Dzong Ila w 2011 roku oraz gdy na Pjongjang wywierana jest coraz większa presja międzynarodowa w związku z jego programami - nuklearnym i rakietowym. Kim Dzong Nam, najstarszy syn poprzedniego przywódcy Korei Północnej, Kim Dzong Ila, był niegdyś postrzegany jako jego następca. Wyrażał sprzeciw wobec przekazania władzy Kim Dzong Unowi i dynastycznej kontroli odizolowanego państwa przez swoją rodzinę. Od wielu lat mieszkał za granicą, krążąc między Makau, Pekinem i Hongkongiem.