Każdy mógł się przytulić do krzyża

Beata Malec-Suwara

publikacja 05.03.2017 08:40

W czchowskim Efezie, domu Ruchu Światło-Życie, dobiega końca wielkopostny Raban dla młodzieży.

Każdy mógł się przytulić do krzyża Beata Malec-Suwara /Foto Gość Młodzi szli Drogą Krzyżową ulicami Czchowa, idąc na wzgórze zwane Basztą nad Dunajcem.

- Ośrodek jest wypełniony co do ostatniego miejsca. Kilka osób się wykruszyło, ale na ich miejsce wskoczyli ci, którzy znaleźli się na liście rezerwowej - cieszy się Karolina Rup, jedna z animatorek Ruchu Światło-Życie, które jest organizatorem Rabanów, odbywających się cztery razy do roku rekolekcji dla młodzieży.

Większość uczestników wielkopostnego Rabanu to gimnazjaliści, opiekuje się nimi 10 animatorów i 4 kleryków tarnowskiego seminarium. Rekolekcje prowadzi ks. Andrzej Kmiecik, dekanalny duszpasterz młodzieży Nowy Sącz Zachód.

Tym, co wyróżnia wielkopostny Raban od innych, jest Droga Krzyżowa ulicami Czchowa, która prowadzi na wzgórze zwane Basztą nad Dunajcem. Młodzi sami w grupach przygotowywali rozważania poszczególnych stacji, sami też nieśli potężny 3-metrowy krzyż.

- Ten krzyż dla rabanowiczów jest niezwykłym symbolem tego, jak Pan Bóg może działać, co inni nazwaliby przypadkiem - mówi Karolina Rup. - Jeden z animatorów znał stolarza, który pracuje w tartaku, i opowiedział mu o tej formie rekolekcji Ruchu Światło-Życie. To było trzy lata temu, kiedy Raban był organizowany jeszcze w Ciężkowicach. Zafascynowało go, że tylu młodych ludzi chce uczestniczyć w rekolekcjach, kiedy inni mieliby 100 innych pomysłów na to, jak spędzić weekend, i z pewnością rekolekcje nie znalazłyby się na tej liście - opowiada Karolina.

Stolarz podarował młodym własnoręcznie zrobiony krzyż i przywiózł go im w piątkowy wieczór pierwszego wielkopostnego Rabanu. - Podjechał pod ośrodek samochodem z przyczepą, na której wiózł ogromny krzyż. To było wielkie zaskoczenie, ale i radość - wspomina Marta Wideł z diakoni Ruchu Światło-Życie.

- Dzięki takim "przypadkom" z każdym Rabanem czujemy, że jest to dzieło Pana Boga - zaznacza Karolina Rup. - To nasz rabanowy krzyż młodzieży, na którym dziś widać naturalne spękania i wypalone na nim słowa: "Z tej śmierci życie tryska".

Każdy mógł się przytulić do krzyża   Beata Malec-Suwara /Foto Gość "Z tej śmierci życie tryska"

Po Drodze Krzyżowej młodzi wnieśli krzyż do kaplicy, gdzie odbyła się adoracja krzyża. Tu mogli do niego podejść i indywidualnie, w ciszy podziękować Panu Jezusowi za co tylko chcą, przytulić się do krzyża, pocałować go, dotknąć. Potem krzyż został wyniesiony z kaplicy, a zastąpił go Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie. - Ten moment to takie przejście ze śmierci do życia. Droga Krzyżowa nie kończy się śmiercią, ale jest początkiem życia - zauważa Karolina.

Od 22.30 w sobotę do 8.00 rano w niedzielę w Efezie odbyło się całonocne czuwanie. Dom w Czchowie wtedy milczał, mówił tylko Pan Jezus.

- Nawet ci, którzy nie czuwają, proszeni są o zachowanie ciszy, żeby oddać tę przestrzeń Panu Jezusowi.  Cały dzień mieliśmy na gadanie i szaleństwo, teraz to jest Jego czas - wyjaśnia Karolina Rup.

Zobacz Wielkopostny Raban w Efezie.