Jak człowieka

Jeśli chce się być traktowanym jak człowiek trzeba drugiego człowieka traktować jak człowieka. Początkiem jest zawsze zmiana myślenia...

Jak człowieka

O kobietach i ich prawach dotyczących różnych obszarów mówi się w ostatnich dniach wiele. Jak zwykle w różnym tonie. Prawa kobiet to temat nośny, ma swoje gorące orędowniczki (i orędowników). Pominę w tym komentarzu pytanie o to, co można uznać za czyjekolwiek prawo, czego nie. Chciałaby zwrócić uwagę na zupełnie inną kwestię.

Na co dzień żyjemy w świecie, w którym funkcjonują razem mężczyźni i kobiety. Żyjemy razem, w rodzinach, w pracy, w społeczeństwie. Kontaktujemy się, z potrzeby i dla przyjemności. I wszystko jakoś gra, póki nie zaczną wyłazić na wierzch stereotypy. Jak to stereotypy: krzywdzące, czasem obelżywe.

Nie, nie jest prawdą, że to domena mężczyzn myślących i mówiących o kobietach. Co najmniej tyle samo, nie mniej absurdalnych i obraźliwych stereotypowych poglądów można spotkać rozmawiając z kobietami o mężczyznach. Daję słowo, zupełnie nie wiem, czemu się ich trzymają, skoro tak o nich myślą... Masochizm czy co?

On nie bierze odpowiedzialności. A gdyby chciał, pozwolisz? Odpuścisz, czy będziesz patrzeć na ręce, poprawiając co minutę, bo przecież „nie tak”? Nie wyszłaś za pięciolatka, tylko za dorosłego człowieka. Związki z pięciolatkami (i dorosłymi o umysłowym poziomie pięciolatka) są karalne. Jeśli chcesz odpowiedzialności, musisz wypuścić z rąk kawałek kontroli. Kawałek władzy.

Po prostu straszne...

Jeśli chcesz, żeby był od początku odpowiedzialny za poczęte wasze dziecko musisz uznać, że ma prawo decydować także o tym, czy się urodzi, czy też nie. Nie można jednym tchem żądać odpowiedzialności i domagać się „prawa do własnego brzucha”. Jeśli prawo decydowania rezerwujesz dla siebie, na czym właściwie ma polegać odpowiedzialność? Na przyklepaniu twojej decyzji, pogłaskaniu po główce i sfinansowaniu sprawy? To karykatura odpowiedzialności.

Jeśli się żąda dla siebie praw, trzeba przyjąć obowiązki, i odwrotnie, jeśli się chce odpowiedzialności, trzeba przyznać prawo decydowania. To tak działa zawsze i wszędzie, tak samo w rodzinach jak i w miejscach pracy. Tak samo wobec kobiet, jak i mężczyzn.

Nie, nie interesuje mnie, że mężczyźni tak i gorzej postępowali przez wieki. Odpowiedzialność zbiorowa przez tysiąclecia to absurd. Nawet moja własna krzywda nie uprawnia mnie do rewanżu, nawet przemoc wobec mnie nie uprawnia mnie do przemocy. Nigdy, nigdzie i w żadnych okolicznościach. Wypowiedzi seksistowskie czy obelżywe się zdarzają, to prawda. To nie jest powód, by odpowiadać pięknym za nadobne.

Nie interesuje mnie, że to bardzo często kompensacja, poprawianie sobie samopoczucia na zasadzie: „skoro czuję się gorsza, to przynajmniej nim popogardzam, poczuję się lepiej”. Rozsądniej byłoby zająć się własnymi kompleksami. Problem w tym, że najpierw należałoby się do nich przyznać przed samym sobą, nie próbować zakrzyczeć.

Mamy sytuacje rodzinne. Mamy wypowiedzi publiczne, bo przecież to, jak myślimy odbija się nie tylko w domach. Mamy też szczególny wgląd w stereotypy w postaci reklam. Wędrują przez nie odmóżdżone kobietki patrzące baranim wzrokiem na męski autorytet i mężczyźni – szczególny rodzaj dzieci specjalnej troski, o poziomie IQ dążącym asymptotycznie do zera. To tak głupie, że powinno obrażać obie strony. A jednak to jakoś działa (!)

Odpowiada stereotypom. Niestety.

Przykro to pisać, ale jeśli chce się być traktowanym jak człowiek trzeba drugiego człowieka traktować jak człowieka. Początkiem jest zawsze zmiana myślenia. I ktoś musi zacząć...