Ślubny bukiet Wodeckich

Monika Łącka

publikacja 24.05.2017 15:32

Do dziś znajduje się on w posiadaniu Barbary i Leszka Długoszów i jest zalążkiem wielkiej konstrukcji z suchych róż, która powstawała latami, i która zdobi fortepian w mieszkaniu tego krakowskiego kompozytora, pieśniarza, poety i autora tekstów.

Ślubny bukiet Wodeckich Monika Łącka /Foto Gość Ślubny bukiet państwa Wodeckich znajduje się w środku tej różanej konstrukcji zdobiącej mieszkanie Leszka Długosza

- Zbyszek i Krystyna przynieśli nam go zaraz po ślubie (który odbył się 30 czerwca 1971 r.), jako prezent dla świadkowej, czyli mojej żony, która przyczyniła się do zawarcia ich znajomości. My zaś w prezencie ślubnym podarowaliśmy im wielką, antyczną szafę, pięknie zawiązaną kokardą, choć Wodeccy nie mieli jeszcze wtedy własnego mieszkania. Po ślubie chyba nawet trochę u nas mieszkali - wspomina Leszek Długosz.

Opowiada, że do tego ślubnego bukietu przez lata dokładał kolejne róże, otrzymane m.in. przy okazji różnych koncertów, aż w końcu powstała różana "budowla", która teraz "tkwi w stanie półuśpienia, półmarzenia i półwspomnienia".

Muzyczne drogi Leszka Długosza i Zbigniewa Wodeckiego skrzyżowały się w Piwnicy pod Baranami. - Grałem wtedy pierwsze koncerty i koncerciki, a Zbyszek był już bardziej ode mnie znanym i zajętym muzykiem, jednak współpraca układała się znakomicie. Akompaniował mi na skrzypcach przy kilku piosenkach (m.in. przy "Jaka szkoda"), a gdy poprosiłem o akompaniament do nagrania płyty, zgodził się bez problemu i po koleżeńsku wykonał świetną robotę - wspomina artysta.

W tym czasie Zbigniew Wodecki dał się poznać jako bardzo ciepły, serdeczny i bezpośredni człowiek, z którym łatwo nawiązywało się kontakt. - To był swój człowiek, Zbyszek, Zbysiu, Zbynio - mówi L. Długosz i przekonuje, że choć później oboje poszli w "swoje muzyczne strony", to dobrą pamięcią pozostali w znajomości z czasów młodości.

Co ciekawe, z tej znajomości wynikło coś niezwykłego i niespodziewanego. Otóż w maju 2015 r. ukazała się ostatnia płyta Wodeckiego - "1976: A Space Odyssey (with Mitch & Mitch)", na której znalazły się trzy piosenki napisane przed laty przez Leszka Długosza. Wszystkie były znane nie od dziś, a od jednej z nich ("Opowiadaj mi tak") Z. Wodecki zaczynał każdy koncert. Teraz jednak cały materiał został odświeżony i zdynamizowany, choć zachowany został cały klimat utworów. Płyta okazała się wielkim sukcesem, a za piosenkę "Rzuć wszystko, co złe" Wodecki i Długosz dostali nawet Fryderyka.

Jak wspomina kompozytor i poeta, napisanie tekstów dla Zbigniewa Wodeckiego nie było łatwym zadaniem, bo był on pod tym względem bardzo wymagający. - Po napisaniu tych trzech piosenek odesłałem go więc do Janusza Terakowskiego, który stał się później autorem wielu przebojów Zbyszka, w tym "Zacznij od Bacha" i "Izoldy" - mówi Długosz.

Zapytany z kolei o anegdoty związane z Wodeckim, Leszek Długosz śmieje się, że wiele z nich jest związanych z tym, że muzyk jako początkujący kierowca często wpadał w tarapaty. - Gdy kiedyś zablokował jedno z krakowskich skrzyżowań (a ruch był wtedy dużo mniejszy niż dziś), jakiś kierowca wołał do Zbyszka: "Te, Wodecki! Traktor sobie kup, a nie samochód i naucz się jeździć!" - wspomina L. Długosz.