Francja, 1949

Joanna Kociszewska

Nie da się uniknąć skojarzeń z dzisiejszą sytuacją Kościoła w Polsce. Ale zauważyć podobieństwo to zbyt mało. Trzeba zaproponować środki zaradcze. A pomysły i uwagi podaje również ks. Wojtyła.

Francja, 1949

W 1949 roku młody ks. Karol Wojtyła publikował wspomnienia z podróży po Francji. „Kościół we Francji, rozporządzający w swych najwyższych rejestrach wspaniałą katolicką kulturą umysłową ma równocześnie do nawrócenia szerokie rzesze niewierzących” – pisał. We Francji istnieją trzy typy środowisk - dodawał - kraj katolicki, czyli obszary w których ludzie żyją chrześcijaństwem, kraj niepraktykujący ale żyjący chrześcijańską kulturą, czy raczej nawykiem zewnętrzno-obyczajowym, czerpiącym swą siłę z umowy społecznej i kraj misyjny, w którym „dzieci, widząc postać Ukrzyżowanego, zapytują: kto to?”.

Nie da się uniknąć skojarzeń z obecną sytuacją Kościoła w Polsce. Mamy – jak wówczas Francja – ludzi i środowiska wierzące, żyjące chrześcijańską kulturą i niewierzące. Mamy też możliwość zobaczenia, co stało się we Francji w ciągu 60 lat.

Zauważyć podobieństwo to zbyt mało. Trzeba zaproponować środki zaradcze. Nie ma w końcu nic bardziej nieewangelicznego, niż załamywanie rąk. A pomysły i uwagi podaje również ks. Wojtyła.

Pierwsza konstatacja brzmi, że sama umysłowa twórczość katolicka nie wystarczy. Ona jest potrzebna, bardzo potrzebna, ale nie jest „bezpośrednio apostolska”. Jedynie – i aż – zasila źródło, z którego można i należy czerpać. Druga – bardzo ważna obserwacja – to stwierdzenie, że to, co się brało za tradycję, niejednokrotnie nie ma już żadnej siły i życiowej wartości, to jedynie czcza forma. Potrzeba nowej formy duszpasterstwa. Jakiej?

Pomysł „Parafii misyjnej”, wprowadzony w życie przez francuskich księży, a opisany przez ks. Wojtyłę opiera się na kilku filarach. Po pierwsze, świadectwie życia Ewangelią. Wobec obserwacji, że korzeniem odejścia od wiary – często kilka pokoleń wstecz – jest materializm, świadectwo to musi zaczynać się od ubóstwa, czyli życia na poziomie zbliżonym (nieco poniżej) otaczającego środowiska i bezinteresowności, czyli braku jakichkolwiek opłat (zastępują je skarbony). Po drugie, dobrej formacji intelektualnej, która pozwala przekonywać. Po trzecie, liturgii pojmowanej jako zbiorowe przeżywanie chrześcijańskiej prawdy, liturgii która przemawia do człowieka.

Czy na tym koniec? Bynajmniej. Człowieka nie wystarczy nawrócić – zauważa ks. Wojtyła. Trzeba pamiętać, że człowiek świeżo nawrócony nie ma żadnej tradycji, w której mógłby znaleźć oparcie dla swojej wiary, a środowisko, w którym żyje, pracuje nad jego powrotem do stanu poprzedniego. Niczego nie wolno zakładać, za to trzeba ciągle, bezustannie, wszędzie przekonywać – pisze przyszły papież.

Celem jest taka formacja, która ukształtuje parafian głęboko przeżywających Ewangelię i która uczyni ich zdolnych do apostolstwa. To on – świecki – ma być właściwym twórcą chrześcijańskiego oblicza swego środowiska, on jest odpowiedzialny za społeczne urzeczywistnienie i przedłużenie Tajemnicy Wcielenia.

Tyle opisu pomysłów sprzed 60 lat. Pomysłów, które wówczas wydawały się obiecujące. Rzut oka na naszą rzeczywistość wskazuje, że mogłyby być korzystne i w dzisiejszej Polsce. Tylko czy na twórcze ich zastosowanie w praktyce dzisiaj w Polsce nas wszystkich stać?

Artykuł ks. Karola Wojtyły „Mission de France” opublikowano w książce „Karol Wojtyła. Aby Chrystus się nami posługiwał.” wydanej na 50-lecie „Znaku”.