Miłość batiuszki do Matki Najświętszej

ks. Grzegorz Zimoń

publikacja 24.06.2017 22:50

Wspólnota w Zhezkazganie liczy 13 osób. Odwiedził ją biskup tarnowski Andrzej Jeż w czasie duszpasterskiej podróży do Kazachstanu.

Miłość batiuszki do Matki Najświętszej

Zhezkazgan – miasto liczące około 100 tysięcy mieszkańców. Godzina 8.50. Stacja kolejowa i pociąg, z którego wysiada rzesza ludzi, a wśród nich czterech mężczyzn rozglądających się wokół siebie, wypatrujących znajomej twarzy. I oto z tłumu wybiega doskonale znana nam postać – ks. Robert Pyzik. Po ponad dwunastu godzinach podróżowania pociągiem dotarliśmy do miejsca posługiwania kapłana diecezji tarnowskiej. Miasto zupełnie inne aniżeli Karaganda. Miasto pozostające w tyle, jeśli chodzi o rozwój szeroko pojętej infrastruktury, ale posiadające w sobie coś niezwykłego. Co takiego? Zobaczymy.

Pierwsze kroki skierowaliśmy do kaplicy, by uczcić Jezusa Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie Ołtarza; tego samego Jezusa, który był w Karagandzie w wielkim, okazałym kościele; tego samego Jezusa, którego wielbimy w naszych polskich kościołach; tego samego, który jest obecny także w tej kaplicy. Może już przyzwyczailiśmy się do tego, ale jest w tej prawdzie coś niezwykłego – gdziekolwiek jesteśmy, pod jakąkolwiek szerokością i długością geograficzną, jest z nami ten sam Jezus Chrystus obecny w tajemnicy białej konsekrowanej hostii. „Wielbię Cię w każdym momencie, o żywy Chlebie nasz w tym Sakramencie”.

Spotkanie z Panem Jezusem nigdy nie zamyka człowieka na innych, wręcz przeciwnie – otwiera na innych ludzi, umacnia do dzielenia się tą radością, która płynie z bliskości Boga. Tak było i w naszym przypadku. Podczas pobytu w Zhezkazganie spotkaliśmy się między innymi z duchownymi prawosławnymi. W trakcie rozmów dostrzec można było niezwykłą miłość batiuszki do Matki Najświętszej, także w Jej licheńskim i jasnogórskim wizerunku, czego wyrazem było choćby pragnienie odwiedzenia Częstochowy oraz prośba, abyśmy zaśpiewali pieśń o Czarnej Madonnie.

Z naszych ust popłynęły słowa znanej pieśni maryjnej „Jest zakątek”, które myślami przeniosły nas do jasnogórskiego Sanktuarium Narodu. Niezwykły był również szacunek duchownych prawosławnych wobec księży biskupów: biskupa Andrzeja oraz biskupa Adelio, który towarzyszył nam w czasie tej podróży.

Miłość batiuszki do Matki Najświętszej   Na zakończenie spotkania batiuszka poprosił księży biskupów o indywidualne błogosławieństwo dla siebie i swojego współbrata, podkreślając przy tym, jak wielkie znaczenie ma biskupie błogosławieństwo. Tak sobie wówczas pomyślałem, czy my w Polsce nie przyzwyczailiśmy się do tego, że ono jest? Czy dostrzegamy wartość biskupiego, kapłańskiego, matczynego i ojcowskiego błogosławieństwa?

Po mile spędzonym czasie udaliśmy się do kaplicy, by tam uczestniczyć w nabożeństwie czerwcowym oraz sprawować Mszę św., której przewodniczył  bp Adelio, a homilię wygłosił bp Andrzej Jeż. W swoim słowie biskup tarnowski zwrócił uwagę przede wszystkim na rolę rodziny w przekazywaniu wiary oraz w kontekście Ewangelii i modlitwy „Ojcze nasz” na właściwy obraz ojca, który często rzutuje na obraz Boga Ojca.

Biskup Andrzej z niepokojem zauważył, że obecnie rodzina przeżywa kryzys. „Dziś często małżeństwa są same z dziećmi [brak rodzin wielopokoleniowych], muszą wyjeżdżać za pracą, nie mają czasu, by być z dziećmi, by je wspierać i uczyć otwartości na Pana Boga” – mówił. Nawiązał także do Światowych Dni Młodzieży w Polsce, w czasie których młodzież uczyła się budowania relacji i radości w przeżywaniu wiary. Stało się to możliwe dzięki Bogu, który nas jednoczy, bo jest naszym Ojcem.

Miłość batiuszki do Matki Najświętszej   „Wszyscy musimy mieć świadomość, że Bóg jest Ojcem nas wszystkich, bo jeżeli odrzuci się Boga, odrzuca się człowieka. niszczy się jego godność (…). Odczuliśmy to mocno na tej ziemi. Na tych ziemiach kazachskich, ale też i w Polsce, z której pochodzę, odrzucono kiedyś Boga; odrzucono Boga i sponiewierano człowieka” – mówił bp Andrzej.

Na zakończenie kazania podziękował wiernym za wielką wiarę i za to, że przyjęli z radością ks. Roberta. Wyraził również wiarę w rozwój tej wspólnoty: „Może z tej waszej wspólnoty wyrośnie kiedyś duża wspólnota (…). Trzeba mieć taką wiarę, dlatego, że Wy jesteście tu teraz. Wy siejecie ziarno, które kiedyś wyrośnie wysoko. Tego Wam z serca życzę” .

Wspólnota w Zhezkazganie liczy 13 osób. W większości są to osoby starsze, ale są też młodzi ministranci, którzy z radością służą do Mszy św. Wierni spotykają się w środę na Nowennie do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i Eucharystii, w piątek na adoracji i Koronce do Bożego Miłosierdzia oraz Eucharystii i w niedzielę na adoracji, modlitwie różańcowej i Eucharystii. Wszyscy ochoczo włączają się we wspólny śpiew i w odpowiedzi na wezwania celebransa, tak że stojąc na zewnątrz, można mieć wrażenie, że jest to o wiele większa wspólnota.

Miłość batiuszki do Matki Najświętszej   Ks. Robert Pyzik podkreśla, że „sytuacja nie jest łatwa, bo są to najczęściej rodziny rozbite”. Posługa we wspólnocie przynosi jednak ks. Robertowi wiele radości i satysfakcji, choć nieraz jest trudno. „Wiem, że dla wielu – mówi ks. Pyzik – praca w Kazachstanie wydaje się troszeczkę dziwna, ale to praca jak każda służba drugiemu człowiekowi, a przede wszystkim Bogu. Ona uszlachetnia i dużo więcej daje, niż człowiek poświęca”.

Następnego dnia, w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, sprawowaliśmy Eucharystię również we wspólnocie w Zhezkazganie. Mszy św. przewodniczył bp Adelio, a homilię wygłosiłem ja. Po obiedzie udaliśmy się do łagru, a raczej jego ruin, w którym przetrzymywany był bł. ks. Władysław Bukowiński. Ostatnim punktem dnia był przejazd na lotnisko. Pośród osób żegnających nas oprócz ks. Roberta Pyzika był również batiuszka wraz z seminarzystą, który kolejny raz poprosił księży biskupów o błogosławieństwo.

Czas ruszać w dalszą drogę. O 18.00 miejscowego czasu wystartowaliśmy z lotniska w Zhezkazganie do Karakandy, gdzie wylądowaliśmy parę minut po 19.00. Kolejny dzień minął tak szybko. Jutro – jak Pan Bóg pozwoli – kolejny dzień i podróż do Chromtau.