publikacja 02.07.2017 18:00
Błysk radości w oku zdradzał, że coś się dokonało. Nie tylko w życiu niepełnosprawnego Michała Paska. Cały stadion wyszedł przemieniony.
W spotkaniu z o. Johnem Bashoborą wzięło udział 35 tys. osób.
Jakub Szymczuk /Foto Gość
Klaszczemy w dłonie. Radosne rytmy pieśni na chwałę Boga od samego rana rozbrzmiewały na PGE Narodowy. W końcu hasłem tegorocznych rekolekcji "Jezus na Stadionie” były słowa Psalmu: "Szczęśliwy naród, który umie wielbić Pana, będzie kroczył w świetle Twego oblicza".
Na parkingu przed stadionem ustawiały się autokary, a przy bramkach kolejki.
- Na rekolekcje zapisało się 35 tys. osób. Większość z nich przyjechała spoza Warszawy. Są nawet osoby z Anglii, Niemiec czy Francji. Poprzednim razem przyjechała grupa Hiszpanów ze swoim tłumaczem - wyjaśnia Leszek Tarasewicz, współorganizator modlitewnego spotkania, które po raz trzeci odbywa się w Warszawie. W sumie po raz piąty.
Po godz. 9 w uroczystej procesji na stadion została wniesiona kopia obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej - nauczycielki modlitwy uwielbienia, która od 60 lat nawiedza polskie parafie, a we wrześniu rozpocznie peregrynację w diecezji po praskiej stronie Wisły.
Rozpoczyna się praktyczna szkoła uwielbienia. Kwadrans po godz. 9 na scenie w kształcie mapy Polski pojawił się o. John Bashobora. Charyzmatyk zachęcał, by podnieść do góry ręce i w tym geście "wznosić" Boga ponad swoje problemy, choroby...
- Kiedy nasze uwielbienie idzie w górę, zstępuje uzdrowienie, przychodzi nadprzyrodzona moc Ducha Świętego. Zostaliśmy stworzeni, by uwielbiać Boga - tłumaczył.
Odpowiedź na modlitwę była zaskakująca... - Sześć osób nie umie chodzić. Niektóre z nich są na wózkach. On was uwalnia, a wy jesteście nieświadomi. Zacznijcie chodzić. Gdzie jesteście? Przejdźcie kilka kroków - zachęcał o. Bashobora. - To czterech mężczyzn i dwie kobiety - dodał.
Krążę po stadionie w poszukiwaniu cudów, o których mówił charyzmatyk z Ugandy. Uwagę przykuwa wielki baner z napisem "adoracja”. Do zaaranżowanej na stadionowym holu kaplicy trudno się dostać - taki tłok.
Kolejki ustawiają się także do spowiedzi i modlitwy wstawienniczej. Ktoś zaczyna głośno płakać. Kapłani niestrudzenie spowiadają, nawet przy stoisku z zapiekankami...
W przerwie między konferencjami przez płytę stadionu idzie Sylwia Milczek. Z lewej strony ma kulę. Przyjaciele - ze względu na jej trudną sytuację zdrowotną - złożyli się na bilet. Niecałe dwa lata temu lekarze wydali na nią "wyrok", a operacja zamiast pomóc jeszcze bardziej jej zaszkodziła. Nie poddaje się.
- Kiedy zaczynam skupiać się na Jezusie, uwielbiać Go, odkrywam, jak dużo od Niego otrzymuję: mam wspaniałych przyjaciół, gdzie mieszkać, trafiam do najlepszych specjalistów… - wymienia.
Nawet podczas rekolekcji dostała kilka "prezentów". - Bardzo chcę powrócić do pracy z dziećmi, to moja pasja. Wierzę, że Bóg otworzy mi do tego drogę. Tymczasem… posadził mnie w otoczeniu prawie samych maluchów - cieszy się.
Niebieska koszulka z napisem wolontariusz. To Kasia Dudek, która wraz z mężem po raz trzeci angażuje się w posługę podczas rekolekcji. Młode małżeństwo ma za co dziękować. Modlitwie o. Johna zawdzięcza obecność na świecie swoich dwóch synków Franka i Janka.
- W drodze jest kolejne - cieszą się. Kiedy charyzmatyk mówił, że rodzice, którzy nie mają dzieci, "będą tańczyć z radości”, bo "pocznie się 98 dzieci", Kasię coś poruszyło.
- Dwa lata temu podobne słowa były skierowane do mnie - mówi młoda mama.
Na scenie członkowie Odnowy w Duchu Świętym dzielą się swoim doświadczeniem Boga. W tym roku charyzmatyczny ruch świętuje 50 lat swojego istnienia. Ks. Sławomir Płusa, przewodniczący Rady Krajowego Zespołu Koordynatorów Odnowy zachęcał, by otworzyć się na działanie Ducha Świętego.
- Czym jest Kościół, jeśli nie jest w pełni otwarty na Ducha Świętego? Kim jest chrześcijanin, jeśli nie ma doświadczenia Ducha Świętego? Bóg wtedy nie jest uwielbiony, nie są widoczne owoce Jego miłości - mówił.
O to, by rozpalać w sobie ogień Ducha Świętego prosił także Marcin Zieliński, świecki ewangelizator.
- Przyjmijcie Bożą perspektywę w waszym życiu. Przestańcie bawić się w chrześcijaństwo, nie opowiadajcie "historyjek o Bogu”, ale żyjcie Ewangelią. Bóg chce, żebyście zaczęli świecić Jego światłem - mówił.
I zachęcał, by „płonąć” niezależnie czy w życiu dzieje się dobrze, czy źle. - Uwielbienie to pomysł na Polskę - mówił. Prosił też Boga, by dokonywał licznych uzdrowień.
Centralnym punktem spotkania była Eucharystia. Koncelebrowało ją 300 kapłanów.
- Gdy Bóg odpowiada na nasze prośby, to nigdy się nie da prześcignąć w swojej hojności i szczodrobliwości - mówił w homilii abp Henryk Hoser, nawiązując do Ewangelii o cudzie w Kanie Galilejskiej. Zachęcił przy tym, by zawierzyć się Maryi, która dostrzega nasze potrzeby, zanim my sami je dostrzeżemy.
Konferencje przeplatane są uwielbieniem. W zespole 130 tancerzy, którzy w biało-czerwonych strojach tańczą na płycie, jest także Agnieszka Gołkowska. - Jestem tu, by podziękować Bogu za to, że poprzez wspólnotę "Strumienie Życia” uzdrowił mnie z ciężkiej depresji i uratował od samobójstwa - wyjaśnia.
Nie może się doczekać, kiedy na ołtarzu pojawi się Ten, który "uczynił jej wielkie rzeczy”. Po godz. 20 w uroczystej procesji, wśród tańca i kwiatów, wniesiony został Najświętszy Sakrament. Cały stadion upadł na kolana. Dopiero z najwyższych trybun można było zobaczyć jak potężna jest to świątynia. W jej centrum stoi On - Jezus Chrystus.
O. John jak litanię wymienia wszystkie choroby, z jakich Bóg chce dziś ludzi uzdrawiać. Mówi o pokoju, który Bóg chce nam dać, przebaczeniu. Zdrowie odzyskują narkomani, osoby mające problemy z kręgosłupem, depresją…
W końcu jest! Pusty wózek. Samotnie stoi pod sceną. Obok jego właściciel, nieśmiało stawia kroki. Tylko metalowa barierka, którą się podtrzymuje, oddziela go od znajdującego się na ołtarzu Jezusa. Fizycznie, bo w sercu już dawno się ze sobą "spotkali”. - Bardzo chciałem być dziś blisko Boga - cieszy się Michał Pasek.
Na rekolekcje "Jezus na Stadionie” przyjechał z Białegostoku. Od dziecka choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Od dziecka żyje "na wózku".
- Podczas modlitwy poczułem ciepło w nogach. W domu próbuję chodzić, ale od razu czuję ból mięśni. Tu nie czułem, udało mi się przejść więcej niż zazwyczaj - cieszy się.
Wraca z przekonaniem, że z każdą modlitwą posunie się o krok do przodu.
Nieopodal na inwalidzkim wózku "tańczy” mężczyzna. Nie ma nóg. Ale na potęgę wielbi Boga… rękami. Mam wrażenie, że gdyby tylko mógł, zeskoczyłby z wózka i tańczył na płycie stadionu…
Spotkanie w radosnej atmosferze pomału dobiegało końca. Pielgrzymi żegnali ikonę Maryi białymi chusteczkami. - Nie mogę się doczekać, kiedy znów tu przyjadę. Bóg dotknął mojego serca, che się mi się krzyczeć z radości - mówi Marzena Mucha. Wraz z grupą pielgrzymów przyjechała spod Garwolina.
Po zakończonym spotkaniu ze sceny, tylnym zejściem schodzi o. John. Wygląda na zmęczonego. Kilkanaście osób podeszło jeszcze po błogosławieństwo i modlitwę. O. John położył rękę na panią Gabrysię. Potem kucnął przy jej wózku i wziął w ręce jej bezwładne nogi.
- Poczułam ciepło, które przeszło przez całe moje ciało. O. John powiedział, że będę chodzić - cieszy się.
Rozglądam się dookoła. Osób z "błyskiem” radości w oku jest bardzo wiele. Szczęśliwi wracają do swoich domów.
Czytaj także: