Rok dla Boga

Beata Zajączkowska

Stańmy na progu Nowego Roku przed lustrem naszego sumienia i zobaczmy w nim odbicie naszej duszy. Na ile musi ona zrzucać zbędne kilogramy, a na ile walczyć z anoreksją…

Rok dla Boga

Pewno każdy z nas zrobił jakieś noworoczne postanowienie. Jedni obiecują rzucić palenie, inni uprawiając sport zadbać bardziej o zdrowie, a jeszcze inni mniej pracować i poświęcać więcej czasu rodzinie. Ilu ludzi, tyle postanowień. I dobrze. Nie ważne też, czy coś w końcu z nich wypali. Ważne, by poprzeczkę w dobrym mimo wszystko strać się podnosić coraz wyżej.

 Szkoda jednak, że w spisie rzeczy najważniejszych Bóg często znajduje się na końcu. A dla Boga człowiek jest zawsze na pierwszym miejscu.
 
W ilu naszych postanowieniach znalazło się miejsce dla Boga?
 
„Większość ludzi nie uważa spraw Bożych za priorytetowe. One nie narzucają się w sposób bezpośredni – mówił ostatnio Benedykt XVI. -  I tak oto większość z nas bez problemu oddala je na później. Robi się to, co tu i teraz wydaje się nie cierpiące zwłoki”.
 
Jakie w bożonarodzeniowym czasie są nasze dusze? Przejedzone czy coraz bardziej wyschnięte z braku pożywienia? I nie o wigilijnego karpia czy sylwestrowy bigos chodzi. Bez Boga nasza dusza usycha. Bez Boga spotykanego w modlitwie, spowiedzi, Eucharystii, pomocnej dłoni wyciągniętej z głębi serca do bliźniego… Nie od święta, ale 365 dni w roku.
 
„Czas oddany Panu Bogu, a stąd naszemu bliźniemu nie jest nigdy czasem straconym. Jest czasem, w którym naprawdę żyjemy, w którym przeżywamy nasze człowieczeństwo” – mówił Benedykt XVI apelując do każdego z nas o wyrobienie sobie „muzycznego słuchu” otwartego na Pana.
 
Cud narodzin Boga w Betlejem dokonuje się każdego dnia. Dopóki jednak nie przyjmę w moim sercu prawdy o Bogu z nami, to znaczy ze mną, chrześcijaństwo będzie dla mnie dodatkiem do życia.
 
Życzę sobie i wam, by w 2010 r. nasze dusze z każdym dniem przybierały na wadze, a sprawy Boże stały się priorytetowe. Wówczas wszystko inne też będzie na właściwym miejscu.