Wenezuela: reakcje świata

PAP |

publikacja 01.08.2017 05:48

Wyborów nie uznaje UE, Kolumbia, Meksyk i Hiszpania. USA nałożyły na Wenezuelę bezprecedensowe sankcje.

Wenezuela: reakcje świata MIGUEL GUTIERREZ /PAP/EPA Protesty w Caracas

Komisja Europejska potępiła w poniedziałek "nadmierne i nieproporcjonalne" użycie siły przez władze podczas niedzielnych wyborów do Konstytuanty w Wenezueli. UE nie uzna tego "nielegalnego" głosowania - oświadczył szef Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani. Tajani rozmawiał telefonicznie z liderem wenezuelskiej opozycji Leopoldo Lopezem.

Niedzielne głosowanie przeprowadzono po miesiącach protestów w Caracas i innych miastach przeciwko rządowi i jego planom znowelizowania konstytucji, co według opozycji ma rozszerzyć zakres władzy prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro i pomóc mu utrzymać się na stanowisku. Kadencja Maduro upływa w styczniu 2019 roku. "Dajemy pełne wsparcie dla Zgromadzenia Narodowego (parlamentu) Wenezueli. Nie uznamy tych nieuczciwych wyborów" - oświadczył Tajani w poniedziałek. Jak podkreślił, to smutny dzień dla demokracji w Wenezueli, bo w kraju tym złamano międzynarodowe traktaty, a także jego własną konstytucję. Przewodniczący PE ocenił, że obecny reżim "kurczowo trzyma się władzy", podczas gdy wolą Wenezuelczyków jest jego zmiana. "Konieczne jest przeprowadzenie wyborów teraz" - zaznaczył Tajani. Zapowiedział przy tym, że będzie się konsultował z przedstawicielami grup politycznych w PE w sprawie wysłania delegacji europosłów do Wenezueli.

Według Krajowej Rady Wyborczej (CNE) w niedzielnych wyborach do Zgromadzenia Konstytucyjnego wzięło udział ponad 8 mln spośród prawie 19,5 mln uprawnionych. Opozycja twierdzi z kolei, że głosy oddało tylko ponad 2 mln ludzi, czyli 12 proc. uprawnionych. Jeden z poważanych niezależnych analityków wenezuelskich oszacował, że głosowało 3,6 mln osób. Opozycja zbojkotowała wybory, w których wszystkich 5,5 tys. kandydatów na 545 miejsc w Konstytuancie wysunęły organizacje prorządowe. Podczas starć z siłami bezpieczeństwa w niedzielę zginęło co najmniej 10 osób, a setki zostały ranne. W trwających od początku kwietnia w Wenezueli antyrządowych protestach zginęło ponad 120 osób.

"To nie jest rozwiązanie poważnych problemów, konfrontacji politycznej i kryzysu humanitarnego, który niszczy kraj" - podkreślił Tajani.

W osobnym oświadczeniu, które odczytała na konferencji prasowej rzeczniczka Komisji Europejskiej Mina Andreewa, potępiono "nadmierne i nieproporcjonalne wykorzystanie siły" przez wenezuelskie służby. "Na rządzie Wenezueli spoczywa odpowiedzialność za zapewnienie poszanowania praworządności i fundamentalnych praw, takich jak wolność słowa i prawo do pokojowych demonstracji" - przypomniała KE. W oświadczeniu zwrócono uwagę, że Wenezuela ma demokratycznie wybrane instytucje, których rolą jest współpraca w celu wynegocjowania rozwiązania dla obecnego kryzysu. "Konstytuanta wybrana w wątpliwych i często gwałtownych okolicznościach nie może być częścią rozwiązania. Pogłębia to podziały i będzie delegitymizować demokratycznie wybrane instytucje w Wenezueli" - zaznaczyła KE. KE przypomniała też, że prezydent i rząd Wenezueli ponoszą szczególną odpowiedzialność, jeśli chodzi o przywrócenie zaufania utraconego przez władze przez próbę utworzenia równoległych instytucji. Rzeczniczka KE zapowiedziała, że szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini będzie konsultowała się z państwami członkowskimi, aby wspólnie zabrały głos w tej sprawie.

Członkowie Konstytuanty, której kadencja nie została określona ustawą, będą mieli praktycznie niegraniczony czas na dokonanie zmian w prawodawstwie wenezuelskim, w tym dotyczących wyborów nowego parlamentu. Obecny, w którym ogromną większość ma opozycja, został praktycznie pozbawiony przez rząd swych prerogatyw i sterroryzowany przez bojówkarzy.

Władze USA uznały prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro za dyktatora i nałożą na niego sankcje.  "Nielegalne wybory   potwierdziły, że jest on dyktatorem, który ignoruje wolę Wenezuelczyków" - powiedział w poniedziałek minister finansów USA Steven Mnuchin. "Maduro jest nie tylko złym przywódcą, jest dyktatorem" - oświadczył Herbert R. McMaster, doradca prezydenta Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego.

Ministerstwo finansów USA zapowiedziało w poniedziałek nałożenie na Maduro bezprecedensowych sankcji finansowych; jego aktywa finansowe podlegające amerykańskiej jurysdykcji zostaną zamrożone, a obywatele USA będą mieli zakaz prowadzenia jakichkolwiek interesów z prezydentem Wenezueli. Powołując się na źródła w Kongresie USA, Reuters podaje, że rozważane są też sankcje wymierzone w wenezuelski sektor naftowy. To reakcja USA na wybory do Konstytuanty i "podważanie demokracji w Wenezueli".

Również Kolumbia, Meksyk i Hiszpania ogłosiły, że nie uznają wyniku kontrowersyjnych wyborów.

Polskie MSZ wyraziło ubolewanie, że podczas wyborów doszło do eskalacji przemocy i represji, które doprowadziły do ofiar. W wydanym komunikacie zaapelowano o podjęcie dialogu między rządem i opozycją i wezwano do "poszanowania demokratycznie wybranych władz i działania zgodne z zasadami państwa prawa i przy pełnym poszanowaniu praw człowieka".