Moralne źródła kryzysu

KAI |

publikacja 09.01.2010 10:35

Bliżsi prawdy na temat przyszłości, „wyłącznie dzięki sile swojej wyobraźni, byli tacy powieściopisarze, jak Jules Verne czy Herbert G. Wells”, aniżeli udający wróżbitów ekonomiści - pisze w dzisiejszym wydaniu „L'Osservatore Romano” Ettore Gotti Tedeschi, prezes Instytutu Dzieł Religijnych IOR.

Nawiązując do rozważania Benedykta XVI na Anioł Pański 3 stycznia, w którym mówił o potrzebie „reedukacji do myślenia, do oceny i podejmowania decyzji”, włoski ekonomista powtarza raz jeszcze, że “u podstaw kryzysu gospodarczego leży kryzys moralny”. „Ten z kolei bierze się z wyrozumiałości dla grzechu. To umożliwiło afirmację takich idoli, jak czysty rozum bez wiary oraz wolność bez prawdy i odpowiedzialności. Poczynając od Rousseau utrzymywano, że człowiek zdolny jest zbawić się wyłącznie poprzez naukę i kulturę. Nastąpiło więc postępujące zepsucie idei, a w konsekwencji także zachowań. W ciągu wieków również myśl ekonomiczna przeszła podobny proces” – czytamy w artykule.

Gotti Tedeschi przypomina, że „Benedykt XVI podkreśla często moralne źródła kryzysu gospodarczego i kładzie nacisk na kryzys wychowania”, z czym należy się zgodzić, ponieważ „kolejne chybione prognozy ekonomiczne mogłyby przynieść nowe szkody” właśnie ze względu na „słabość idei spowodowanej deficytem wychowania”.

„Dlatego trzeba koniecznie interweniować najpierw w dziedzinie idei, a nie zachowań. Niezbędny jest innymi słowy proces reedukacji” – uważa włoski ekonomista. Przestrzega przed złudnym myśleniem tylko w kategoriach naukowych, które uspokajają tylko tych, którzy je stworzyli, a które mają przynieść odpowiednie przepowiednie ekonomiczne.

„W ten sposób zaniedbuje się inne czynniki, jak poczucie religii przez człowieka, które prawdziwie zdolne jest zdeterminować historię, a wiec i rozwój ekonomiczny. Tymczasem to właśnie te czynniki przygotowują ludzkości wciąż nową przyszłość, mimo wysiłków, by wpływać na jego decyzje, podejmowanych przez tych, którzy uważają się w dziedzinie ekonomii za jasnowidzów” - kończy prezes watykańskiego banku, pisząc, że więcej warte były przepowiednie pisarzy.