publikacja 10.08.2017 00:00
Alarm z powodu projektu ustawy o broni i amunicji to histeria. Jego wady można próbować usunąć. Ale nawet poprawiona wersja ma znikome szanse na wejście w życie.
Marcin Bielecki /PAP
Projekt został zgłoszony przez grupę posłów Kukiz’15. „Gazeta Wyborcza” alarmuje: „Dostęp do broni na żądanie, bez badań psychologicznych, nawet dla alkoholików”. Czy słusznie?
Zacznijmy od tego, że polskie prawo regulujące posiadanie broni przez obywateli powinno być – i to w ciągu 13 miesięcy – dostosowane do nowej dyrektywy UE. Jest ona zwana dyrektywą Bieńkowskiej i uważana za kagańcową.
I tu niespodzianka: gdyby nasze prawo dokładnie odwzorowało zapisy dyrektywy, mielibyśmy w Polsce niesłychane poluzowanie dostępu do broni. Projekt, którego sprawozdawcą jest poseł Bartosz Jóźwiak, nie idzie tak daleko. Co zmieniłby w polskim prawie?
Dziś pozwolenia na broń dzielą się na kategorie w zależności od celu jej posiadania. Najpopularniejsze są pozwolenia do celów łowieckich, sportowych i kolekcjonerskich.
Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.