Teraz mogą paść przed Maryją

ps

publikacja 11.08.2017 18:10

Prawie 10 tys. pątników z archidiecezji krakowskiej po 6-dniowej wędrówce w piątkowe popołudnie dotarło na Jasną Górę.

Teraz mogą paść przed Maryją Miłosz Kluba /Foto Gość Niektóre grupy wkraczając na Jasną Górę odpalały kolorowe race, by dać wyraz swojej radości

Grupy wchodziły na Jasnogórskie Wzgórze niosąc Matce Bożej białe róże, słoneczniki, kolorowe balony, flagi, chorągiewki. Niektórzy, by dać wyraz swojej radości, odpalali race w kolorach swoich grup. Wszyscy mimo zmęczenia przekonywali, że dotarcie do Częstochowy to wspaniałe uczucie, wręcz niemożliwe do opisania słowami.

- To ogromna radość, że te wszystkie trudy i słabości zostały pokonane. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ten ukończyłem i teraz mogę paść przed Maryją, żeby powiedzieć "dziękuję" - mówił Jan z Zielonek tuż po przybyciu na Jasną Górę.

Pełna wdzięczności była również Elżbieta, która od wielu lat pielgrzymuje do Częstochowy w ramach swojego urlopu. Jak tłumaczy, ten czas pozwala jej naładować duchowe "akumulatory" na cały rok. - Za każdym razem idę z nadzieją, że moje prośby zostaną wysłuchane. Pan Jezus powiedział: "kołaczcie, a otworzą wam", dlatego i ja w tym kołataniu się nie poddaję - wyjaśniła.

Szczególnie szczęśliwe były osoby starsze, które o własnych siłach dotarły do celu. - To była moja 21. pielgrzymka i za rok też pójdę! Byłem alkoholikiem, a dzięki Matce Bożej nie piję już 14 lat. To jest moje dziękczynienie - mówił 74-letni pan Stanisław.

Szczególnie gorąco na ostatnim odcinku pątnikom kibicowali ich bliscy, którzy przyjechali po nich do Częstochowy, by obserwować eksplozję radości i chwile prawdziwych wzruszeń.

- Góra Przemienienia zaowocowała tym, że niesiemy Matce Bożej koronę z naszego życia, by ona przekazała ją Jezusowi. Było ciężko, ale z Maryją daliśmy radę. Teraz chcemy jeszcze bardziej świętować - przekonywał o. Łukasz Buksa OFM.

Na ostatnim odcinku, już u stóp Jasnej Góry pielgrzymów prowadzili abp Marek Jędraszewski razem z abp. Wacławem Depą i bp. Janem Szkodoniem.

- Kiedy widzę zmęczenie na niektórych twarzach, wyobrażam sobie, że to był niemały trud, by tutaj dotrzeć. Trochę im zazdroszczę, bo mieli czas by doświadczyć wspólnoty Kościoła - tej, którą sami budowali i stworzonej przez tych, którzy ich przyjmowali - mówił metropolita krakowski. Mimo upału długo witał kolejne grupy 37. Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej, ściskając ręce, przybijając "piątki" i błogosławiąc pątnikom.