O tragedię mądrzejsi czy głupsi?

Obawiam się, że tragedia w Suszku okaże się kolejną lekcją, że najlepiej nie robić nic.

O tragedię mądrzejsi czy głupsi?

Na obozach już zaczęły się kontrole. Straż pożarna, kuratoria...  Tak jakby przestrzeganie procedur i przepisów mogło uchronić przed siłami przyrody. Czytam też, że prokuratura sprawdzi. W trzech kierunkach. Po pierwsze badana będzie kwestia nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch dziewczynek. Po drugie, „sprawa uszkodzenia ciała pod kątem osób rannych”. A po trzecie problem, czy nie doszło do „bezpośredniego narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia”. Czytam i czuję mrowienie w krzyżu. Tak, znam ten schemat. Tragedia, współczucie, a potem szukanie winnych. Tak jest właściwie zawsze. Nawet gdy chodzi o drobiazgi. Młody człowiek skręcił nogę spadając z krawężnika? Pierwsze pytanie: a gdzie był wtedy nauczyciel? Jakby jego wzrok mógł uchronić przed nieostrożnym postawieniem nogi.

Pamiętam inną tragedię, sprzed wielu lat. Śmieć grupy młodych ludzi w lawinie pod Rysami. I głosy różnych „specjalistów” od zagrożenia lawinowego. Pamiętam też wypadek autobusu z jadącą na pielgrzymkę młodzieżą pod Jeżewem. Nie mam więc nadziei, że wcześniej czy później także w kwestii tragedii w Suszku nie pojawią się ciężkie oskarżenia. Jeśli organizatorzy tego obozu popełnili choćby jeden drobny i nie mający faktycznego wpływu na tragedię błąd, uchybili choćby jednemu przepisowi, nie dość poważnie potraktowali najbardziej nawet enigmatyczne i ogólnikowe ostrzeżenie albo ciut zbyt wolno zareagowali, staną się winni śmierci dziewczynek. I pewnie do końca życia odechce się im zajmowania młodzieżą. Za to urzędnicy wymyślą nowe przepisy. Takie, które w teorii będą miały zapobiec podobnym tragediom w przyszłości, a w praktyce uczynią organizację obozów czy wycieczek zajęciem tak uciążliwym, że w praktyce niewykonalnym.

Nie zamierzam polemizować tu z tymi którzy twierdzą, że organizując wypoczynek dzieci i młodzieży trzeba ściśle zachowywać wszystkie przepisy. Ja wiem, że życie jest bogatsze niż wymyślone za biurkiem zasady, ale wiem też, że tych, którzy zajmowali się najwyżej własnymi dziećmi nie przekonam. To po co to piszę? Ha. Tylko po to, żeby zwrócić uwagę, jaka jest dla organizowania odpoczynku dzieci i młodzieży alternatywa.

Można nie robić nic, prawda? Można ograniczyć się do moralizowania i narzekania, że młodzi nie chcą słuchać. Zaćpa się młody człowiek na śmierć? Umrze po jakimś dopalaczu? Utopi w sadzawce? Nikt z tego powodu żadnego wychowawcy czy drużynowego po prokuraturach ciągać nie będzie. Zostawcie młodych samym sobie – przypomina na każdym kroku walec urzędniczej machiny, a wtórują mu głosy zawsze na wszystkim najlepiej się znających ludzi mediów. I trzeba być wariatem, żeby mimo to próbować zaszczepiać młodym jakieś zainteresowania czy ideały czymś więcej niż ględzeniem.

A ja tych wariatów podziwiam. I mówię im: dziękuję.