Rzeź czy walka z przestępczością?

Maciej Legutko

GN 35/2017 |

publikacja 31.08.2017 00:00

Wojna z narkotykami na Filipinach, ogłoszona w 2016 roku przez prezydenta Rodrigo Duterte, zmienia się w niepohamowaną rzeź. Lawinowo rośnie liczba ofiar, a głowa państwa ostentacyjnie wyraża zadowolenie z brutalności działań policji.

Prezydent Rodrigo Duterte lubi pozować do zdjęć z karabinem w ręce, kreując swój wizerunek „bezkompromisowego szeryfa”. Na zdjęciu prezydent w rejonie walk z islamistami w Marawi. SIMEON CELI JUNIOR /epa/pap Prezydent Rodrigo Duterte lubi pozować do zdjęć z karabinem w ręce, kreując swój wizerunek „bezkompromisowego szeryfa”. Na zdjęciu prezydent w rejonie walk z islamistami w Marawi.

Walka z przestępczością narkotykową na Filipinach trwa już 14 miesięcy. W jej wyniku śmierć poniosło od 3,5 tys. (dane rządowe) do nawet 7 tys. ludzi (raporty obrońców praw człowieka). Spirala przemocy nabiera przerażającego tempa. Tylko jednego dnia –16 sierpnia w prowincji Bulacan policja zabiła 32 osoby, dzień później w stołecznej Manili zginęło kolejne 25 osób. Nic nie zapowiada końca rzezi. Rządzący krajem wulgarny populista Rodrigo Duterte w następujący sposób komentuje ostatnie wydarzenia: „To piękna wiadomość. Gdybyśmy mogli codziennie zabijać po 32 osoby, to może zredukowalibyśmy problem”.

Do powstrzymania fali zabójstw wzywa filipiński Kościół. Kardynał Luis Tagle skierował specjalne orędzie odczytywane na Mszach: „Apelujemy do sumienia tych, którzy zabijają bezbronnych – przestańcie marnować ludzkie życie. (…) Problem narkotyków nie może być zredukowany do kwestii politycznej czy kryminalnej, to tragedia dotykająca każdego z nas”. Codziennie o godz. 20 w filipińskich kościołach mają bić dzwony, by przypominać o trwającej fali morderstw. Dlaczego antynarkotykowa kampania na Filipinach przybrała tak skrajnie brutalną formę? Czy jest szansa, by ją powstrzymać?

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.