Chlebowski przed komisją śledczą

PAP |

publikacja 21.01.2010 16:16

W czwartek tuż przed godz. 10 rozpoczęło się posiedzenie komisji śledczej ds. wyjaśnienia tzw. afery hazardowej, podczas którego przesłuchany ma zostać były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Jego nazwisko, podobnie jak byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, pojawia się w kontekście nieprawidłowości przy pracach nad zmianami w ustawie hazardowej. Sam Chlebowski zaprzeczał, by lobował w interesie branży hazardowej.

Chlebowski przed komisją śledczą Jacek Turczyk/ PAP Zbigniew Chlebowski, były szef klubu PO, przed komisją śledczą.

Chlebowski i Drzewiecki są wymienieni w materiałach CBA, które w sierpniu 2009 roku ówczesny szef Biura Mariusz Kamiński przedstawił premierowi Donaldowi Tuskowi. W trakcie zeznań przed komisją śledczą Kamiński oświadczył, że powiedział premierowi 14 sierpnia 2009, iż Drzewiecki i Chlebowski uczestniczyli w nielegalnych działaniach lobbingowych w pracach nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej.

Kamiński podkreślił, że wówczas użył słów: "Kodeks karny będzie miał zastosowanie". Mówił też, że powiedział premierowi, iż nie ma najmniejszych wątpliwości, co do roli tych dwóch polityków, którzy są "w pełni dyspozycyjni, w pełni powiązani z lobby hazardowym, lobby ludzi ze świata jednorękich bandytów".

Z kolei zdaniem innego uczestnika tego spotkania z 14 sierpnia, sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacka Cichockiego, który w środę zeznawał przed komisją śledczą, Kamiński nie stwierdził jednoznacznie, że w tej sprawie doszło do przestępstwa. "Kamiński jednoznacznie mówił, że materiały i dowody, które zostały zgromadzone do tej pory i są przedstawione w materiale, nie dają podstaw na stwierdzenia, że doszło do popełnienia przestępstwa; opisane wydarzenia są naganne pod względem polityczno-etycznym i będą podlegały dalszym analizom i może być tutaj zastosowany Kodeks karny" - relacjonował przebieg spotkania Cichocki.

Według materiałów CBA lobbowanie miało dotyczyć wykreślenia z projektu noweli ustawy hazardowej zapisów o dopłatach do gier nieobjętych monopolem państwa, m.in. gier na automatach, na czym budżet państwa mógł stracić ok. 500 mln złotych rocznie. Dopłaty, które obciążyłyby firmy hazardowe, miały być przeznaczone na inwestycje związane z Euro 2012.

Kulisy całej sprawy ujawniła 1 października zeszłego roku "Rzeczpospolita", która podała, że CBA badając inną sprawę korupcyjną, zorientowało się, że dwaj biznesmeni z Dolnego Śląska: Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek (obaj z branży hazardowej) próbują załatwić korzystne dla swoich firm zapisy nowelizacji ustawy hazardowej. Sobiesiakowi i Koskowi założono podsłuchy telefoniczne; okazało się, że biznesmeni byli w stałym kontakcie z Chlebowskim (wówczas szefem klubu PO i szefem sejmowej Komisji Finansów Publicznych) i Drzewieckim (wówczas ministrem sportu).

"Rz" ujawniła fragmenty stenogramów rozmów obu polityków z biznesmenami; według nich m.in. w marcu 2009 roku Chlebowski mówił Sobiesiakowi: "Ja ci powiem szczerze Rysiu... ja już nie mam siły sam walczyć z tym wszystkim jak by Grzegorz, Mirek trochę pomogli mi... przecież wiesz, biegam z tym sam... blokuję sprawę dopłat od roku... to wyłącznie moja zasługa".

W dniu, w którym ukazał się artykuł w "Rzeczpospolitej", Chlebowski zapewnił na konferencji prasowej, że nigdy nie lobbował i nie wymuszał decyzji w sprawie projektu zmian w ustawie hazardowej. Jak podkreślił, miał wobec tego projektu wiele zastrzeżeń. Mówił, że projekt pierwotnie zakładał m.in. przeniesienie decyzji dotyczących salonów gier z Ministerstwa Finansów na poziom samorządów. "Sygnalizowałem, że to duże korupcyjne zagrożenie, minister finansów się zgodził" - dodał.

Chlebowski podkreślał, że był także zwolennikiem podniesienia podatków dla całej branży hazardowej, a nie tylko jej części. Jak mówił, rozmawiał o tym z ministrem finansów, a resort przygotował "kalkulacje, ile mógłby zyskać budżet państwa".

Chlebowski wyraził także "zdumienie i zaskoczenie", że "prywatne rozmowy są podstawą formułowania najcięższych zarzutów". Zaznaczył, nie ma sobie nic do zarzucenia. "Ale wiem, że w kategoriach bardzo wysokich standardów etycznych Platformy Obywatelskiej takie rozmowy są dosyć niefortunne i w tym kontekście nie powinny mieć miejsca" - zaznaczył. Zadeklarował jednocześnie, że chociaż nie czuje się odpowiedzialny za aferę hazardową jest gotów ustąpić ze stanowiska szefa klubu PO, jeśli taka będzie wola władz partii.

Tego samego dnia premier Donald Tusk oświadczył, że do czasu wyjaśnienia sprawy ewentualnych nieprawidłowości Chlebowski nie powinien pełnić funkcji szefa klubu PO i przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych. "Styl, działania, które zostały potwierdzone przez Zbigniewa Chlebowskiego, były zachowaniami niestosownymi, które trudno akceptować u osoby, która powinna mocno przestrzegać standardów" - powiedział premier na konferencji prasowej.

2 października na stronie internetowej kancelarii premiera ukazały się materiały dotyczące prac nad zmianami w ustawie hazardowej, wśród nich notatka wiceministra finansów Jacka Kapicy ze spotkania z premierem 26 sierpnia 2009 r. Z notatki tej wynika, że Kapica mówił premierowi, iż projektem zmian w ustawie hazardowej interesował się m.in. Zbigniew Chlebowski.

"Przewodniczący Z. Chlebowski interesował się perspektywą procesu legislacyjnego i kształtem projektu ustawy, w tym kwestią dopłat do gier. (...) Przewodniczący Z. Chlebowski wskazywał na możliwość osiągnięcia dodatkowych dochodów do budżetu poprzez wzrost podatku od automatów od niskich wygranych zamiast wprowadzenia dopłat" - napisał Kapica w notatce.

Według notatki, Kapica powiedział Chlebowskiemu, że dopłaty zostały wprowadzone na wniosek ministra sportu na potrzeby inwestycji związanych z Euro 2012 oraz że z podwyżek podatków nie osiągnie się dochodów porównywalnych z wprowadzeniem dopłat. Kapica powiedział też Chlebowskiemu, że resort finansów nie zrezygnuje z własnej inicjatywy z dopłat, ponieważ zostały wprowadzone do projektu właśnie na wniosek ministra sportu.

Kapica zeznał przed komisją śledczą, że 27 sierpnia 2009 Chlebowski zaprosił go na spotkanie, gdzie m.in. wyraził zdumienie "dziwnym zamieszaniem" wokół prac nad zmianami w ustawie hazardowej i ocenił, że wynika ono z działań lobby wideoloterii i chęci biznesowego rozwoju tego rynku.

Z kolei Kamiński zeznając przed komisją zaznaczał, że Sobiesiak kontaktował się z Chlebowskim także w innych swoich sprawach, nie tylko związanych z pracami nad zmianami w ustawie hazardowej. Okazało się, że słynne już słowa Chlebowskiego - znajdujące się w stenogramach podsłuchów - z sierpnia 2008 r. "na 90 proc. Rysiu, że załatwimy" nie odnoszą się do kwestii nowelizacji i dopłat, a przedłużenia zezwolenia na prowadzenie działalności przez związaną z Sobiesiakiem firmę Golden Play.

Po wybuchu afery hazardowej Chlebowski stracił funkcję przewodniczącego klubu i stanowisko szefa komisji finansów publicznych; nie jest także członkiem klubu PO i partii.

Przez dłuższy czas Chlebowski nie pojawiał się w Sejmie. Gdy po dwóch miesiącach nieobecności - na początku grudnia 2009 r. - przyjechał na posiedzenie, powiedział dziennikarzom, że jest gotów w każdej chwili stanąć przed komisją śledczą.

 

Były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapewnił przed komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową, że jego działania były zawsze zgodne z prawdą i nacechowane troską o publiczne pieniądze. Stanowczo zaprzeczył, jakoby miał lobbować; ocenił też, że - by go zaatakować - b. szef CBA Mariusz Kamiński musiał manipulować informacjami.

"To co uczynił Mariusz Kamiński, były szef CBA, tutaj, na tej komisji, przechodzi wszelkie bariery absurdu. Muszę w sposób stanowczy zdementować te liczne, bezpodstawne nieprawdziwe oskarżenia, które godzą w moją osobę, w moją rodzinę i w moich najbliższych. Stanowczo przeczę zarzutom lobbystycznym. Taka, a nie inna sytuacja niezgodna z prawem i moim sumieniem nigdy nie miała miejsca w moim życiu" - oświadczył Chlebowski.

Zarzucił Kamińskiemu manipulację, która - w ocenie Chlebowskiego - polegała na tym, że b. szef CBA mówił, że Skarb Państwa może stracić 460 mln zł w wyniku zmian w ustawie hazardowej. Według b. szefa klubu PO, kwota ta jest "ponaddwukrotnym zawyżeniem błędnych skądinąd wyliczeń resortu finansów".

Chlebowski powiedział, że były szef CBA zrobił to, żeby epatować opinię publiczną wysokimi kwotami, "bez których nie można uszyć afery". "To pokazuje, że jego działania i wypowiedzi nie są przejawem troski o dobro wspólne, ale jest to wyraźny atak polityczny" - uważa były szef klubu PO.

Przypominał też swoją konferencję prasową zaraz po ujawnieniu afery, na której tłumaczył się z zaangażowania w prace nad ustawą hazardową. "Szkoda, że z tej konferencji w świadomości opinii publicznej przebił się tylko jeden gest: zdenerwowany, poniesiony emocjami przewodniczący Chlebowski ociera pot ze swojego czoła; żałuję, że z tej konferencji nie przebiła się żadna merytoryczna treść" - mówił.

Podkreślał, że w swoim wystąpieniu przed komisją niewiele dodał do tego, co mówił wówczas. "Ta nerwowość, ten stres - proszę mi wierzyć, że tak reagują i tak zachowują się ludzie uczciwi, ludzie, którzy postawieni w takiej sytuacji, mają ochotę wyjść i krzyczeć głośno: jestem niewinny!" - tłumaczył swoje ówczesne zdenerwowanie Chlebowski.

B. szef CBA Mariusz Kamiński obok "ewidentnych kłamstw" i "nieuprawnionych oskarżeń" nie gardzi też "subtelnymi przekłamaniami" - stwierdził Chlebowski. Jako dowód przytoczył stwierdzenie Kamińskiego, iż on na spotkanie z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem 31 sierpnia 2009 r. umawiał się przez pośrednika, co - oświadczył - nie jest prawdą.

"(Kamiński) potrzebuje do swojej teorii mojego niby konspiracyjnego spotkania w kompromitujących okolicznościach. Mówi nieprawdziwie, że 31 sierpnia 2009 umawiałem się przez pośredników na spotkanie. To nie jest prawda" - powiedział Chlebowski. Poinformował, że umówił się z Sobiesiakiem na spotkanie we Wrocławiu o godz. 15.30, dzwoniąc do niego z własnego, prywatnego telefonu. "Kamiński nie wspomniał o tym, bo nie pasuje mu to do teorii o przecieku" - powiedział b. szef klubu PO.

"Gdybym miał wtedy jakąkolwiek wiedzę na temat akcji CBA, to (czy) dzwoniłbym do pana Sobiesiaka z własnego telefonu, umawiałbym się na cmentarzu, w miejscu publicznym (...) wiedząc, że i tak agenci będą w pobliżu tego miejsca?" - pytał Chlebowski.

Tłumaczył, że dwa dni przed spotkaniem z Sobiesiakiem zadzwonił do niego kolega, lekarz onkolog, który jest również znajomym Sobiesiaka. Lekarz ten miał później żalić się Sobiesiakowi, że Chlebowski nie odbiera jego telefonów.

"Dzwonię w związku z tym do niego (znajomego lekarza - PAP) w przypadkowej rozmowie, nie mając czasu na powiadomienie Sobiesiaka o niemożności dojechania do Wrocławia na spotkanie - zmienił się mój kalendarz - proszę pana ordynatora o powiadomienie Sobiesiaka o zmianie moich planów dotyczących tego spotkania" - opowiadał Chlebowski.

"Umówiliśmy się, że spotkamy się na stacji paliw. Ale w trakcie przyjazdu na miejsce spotkania uznałem, że pojadę na cmentarz" - mówił dalej. Przypomniał, że na tym cmentarzu pochowana jest jego siostra.

Chlebowski relacjonował, że kiedy kierował się w stronę grobu siostry zobaczył Sobiesiaka. "Podeszliśmy do grobu mojej siostry a po modlitwie, wracając do samochodu, odbyliśmy krótką rozmowę. To nie jest tak, jak powiedział pan Kamiński, że umówiliśmy się na cmentarzu, biegaliśmy między nagrobkami i rozmawialiśmy Bóg wie o czym. Gdybym chciał załatwiać jakieś sprawy z panem Sobiesiakiem, na pewno nie umawiałbym się w miejscu publicznym, które znajduje się przy głównej drodze krajowej Wrocław-Jelenia Góra" - zapewnił.

B.szef klubu PO nazwał też "łgarstwem" i "nikczemnością" zarzut, że w sierpniu 2008 r. wpływał na ówczesnego wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda, a także, jakoby wspólnie składali na posiedzeniu Komitetu Rady Ministrów poprawki (do projektu nowelizacji ustawy hazardowej). Zapewnił, że z Szejnfeldem nigdy nie zamienił nawet słowa na temat ustawy hazardowej. "Sugestie zawarte w raporcie CBA są w związku z tym wielkim kłamstwem" - oświadczył.

Największą manipulacją i kłamstwem byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego było - według Chlebowskiego - zarzucenie mu, że poprzez próby lobbowania na rzecz branży hazardowej chciał uszczuplić wpływy do budżetu państwa. "Jest to ohydne kłamstwo. Odwrotnie - chciałem zwiększenia dochodów do budżetu państwa" - przekonywał.

Chlebowski tłumaczył, że alternatywą, którą proponował zamiast dopłat do gier (nieobjętych monopolem państwa, np. do gier na automatach) było podniesienie podatków od automatów o niskich wygranych. Podkreślił, że system dopłat nie funkcjonuje w prawie żadnym kraju UE.

"Nie proponowałem uszczuplenia budżetu o 500 mln zł. Proponowałem rozwiązania, które mogły dać budżetowi kilkaset milionów zł. Proponowałem podwyższenie podatków od jednorękich bandytów, zamiast rozwiązania, które w swojej konsekwencji mogłoby bardzo mocno uderzyć w budżet państwa" - argumentował.

Oświadczył, że w całej sprawie nie ma sobie nic do zarzucenia, poza nieetycznymi rozmowami telefonicznymi, które nigdy nie powinny się zdarzyć politykowi. Apelował jednocześnie, by wskazać polityka, który poniósł tak duże konsekwencje - jak on - swoich nieetycznych rozmów.

Chlebowski podczas swojego słowa wstępnego przytaczał też obszerne fragmenty analizy CBA, która dotyczyła prac nad zmianami w prawie hazardowym w czasie rządów PiS. Materiał ten w niekorzystnym świetle stawia m.in. wiceszefa PiS Przemysława Gosiewskiego.

Wynika z niego, że nowelizacja ustawy hazardowej przekazana w 2006 r. przez Gosiewskiego do Ministerstwa Finansów była przygotowana przez Totalizator Sportowy. Jednak rozwiązania zawarte w tym projekcie nie były korzystne dla państwowego monopolisty, ale dla prywatnej firmy Gtech, która z nim współpracowała. Dokument, kwestionowany jest przez Mariusza Kamińskiego, który kierował Biurem w czasie, gdy materiał ten powstawał. Według niego, nie jest to nawet analiza, ale zestawienie doniesień medialnych.

Chlebowski pytał, dlaczego w tym czasie CBA nie założyło żadnych podsłuchów, mimo że w tle pojawiały się gigantyczne pieniądze. Pytał, czy ówczesny szef Biura był "ochroniarzem osób i działań opisanych w tej analizie".

Zachęcał, by na dwóch szalach postawić dwa raporty CBA - ten, którego fragmenty przytoczył, oraz ten opisujący jego rozmowy z biznesmenami z branży hazardowej. Ocenił, że raport dotyczący jego osoby zawiera zmanipulowane podsłuchy, w którym - jak oświadczył - Kamiński ucieka się do kłamstwa. Z kolei druga analiza - jego zdaniem - pokazuje konkretne podejmowane działania.