Mała wspólnota w sercu Wielkiego Stepu

Andrzej Grajewski

publikacja 11.09.2017 07:45

Wystarczy rozejrzeć się, aby wiedzieć, kto rządzi w Akmole. Na pierwszym planie stoi okazały meczet, obok niego cerkiew, także połyskująca złotymi kopułami. Trzeba wejść głębiej, aby dostrzec skromny kościółek.

Mała wspólnota w sercu Wielkiego Stepu Andrzej Grajewski /Foto Gość

Do Astany jest stąd zaledwie 40 kilometrów, ale to zupełnie inny świat.  Zabudowa jest niska, domy ciasno przylegają jeden do drugiego. Prawdziwy Kazachstan, bardzo różniący się od sztucznego, wykreowanego za ogromne pieniądze blichtru stołecznej Astany. Miejscowość jest szeroko znana, gdyż na jej skraju mieści się muzeum ALŻIR-u,  upamiętniające ofiary kobiecego łagru. W latach 30. to miejsce w sercu Wielkiego Stepu  w nomenklaturze NKWD było punktem nr 26. Dopiero w 1976 r. miejscowość nazwano Malinowką, a w 2007 r. otrzymała kazachską nazwę Akmoł.

Miejscowi katolicy to potomkowie deportowanych w czasach stalinowskich. Przez wiele lat nie mieli kapłana. Spotykali się tajnie po domach, przede wszystkim na modlitwie różańcowej. Dopiero w latach 70. przyjeżdżał do nich  kapłan z republik bałtyckich. Po upadku komunizmu, kiedy pojawiła się możliwość zbudowania świątyni, poświęcili ją Maryi Królowej Różańca Świętego. Do budowy przystąpili w 1997 r. po peregrynacji figury Matki Boskiej Fatimskiej, którą stała się wydarzeniem dla wszystkich chrześcijan mieszkających w okolicy. Pomógł im włoski misjonarz, który także zbierał środki na budowę. W 2005 r. w Malinówce została ustanowiona parafia.  Jej proboszczem jest ks. Jacek Raszkowski. Pochodzi z diecezji toruńskiej. Ciągnęło go na misję i wybrał Kazachstan. - Wiedziałem, że nie będzie łatwo, opowiada, ale czasem jest trudniej, aniżeli to sobie wyobrażałem. Duszpasterstwo prowadzi w języku rosyjskim.

Mała wspólnota w sercu Wielkiego Stepu Andrzej Grajewski /Foto Gość

Wyposażenie świątyni jest skromne.  Za ołtarzem stoi Pieta, dar diecezji włocławskiej. Na ścianie portret błogosławionego Ks. Władysława Bukowińskiego  oraz jego relikwie. – Ten apostoł Kazachstanu jest dla nas bardzo ważny, podkreśla ks. Jacek. Wiernych ma niewielu. Na niedzielną Mszę św. przychodzi kilkanaście osób. Odprawia codzienne, ale w kościele nigdy nie jest sam. Poza Malinówką dojeżdża jeszcze do innych kościołów. Jeśli chce przeprowadzić remont świątyni, musi szukać wsparcia w międzynarodowych organizacjach. Aby przeżyć, kwestuje po parafiach w Polsce. Ostatnio zepsuł mu się samochód i jest to poważny problem w sytuacji, kiedy musi docierać do odległych punktów. Żyje bardzo skromnie, właściwie wszystko wokół niego jest prowizorką.  - Ale ludzie tutaj są dobrzy i potrzebują kapłana, dlatego z nimi jestem, przekonuje.