Trzeba przebaczyć i trzeba pamiętać

Monika Łącka

publikacja 17.09.2017 23:36

Wtargnięcie wojsk sowieckich 17 września 1939 r. na wschodnie części Rzeczypospolitej Polskiej było jak wbicie naszej ojczyźnie noża w plecy - mówił w 78. rocznicę tego ataku abp Marek Jędraszewski.

Trzeba przebaczyć i trzeba pamiętać Monika Łącka /Foto Gość - Układ podpisany 23 sierpnia 1939 r. między ZSRR a Niemcami był praktycznie czwartym rozbiorem Polski - podkreślał metropolita krakowski

Przewodniczył on Mszy św. w katedrze na Wawelu, będącej częścią obchodów tej uroczystości, zorganizowanej przez krakowski oddział IPN, Kuratorium Oświaty, Komitet Opieki nad Miejscami Komunizmu, Związek Sybiraków i Związek Piłsudczyków.

W homilii przypomniał m.in., że dla ambasadora RP w Moskwie dzień 17 września zaczął się między godz. 2 a 3 nad ranem, gdy otrzymał on notę dyplomatyczną od zastępcy Mołotowa - wcześniej uzgodnioną z Berlinem i podpisaną przez Mołotowa. Głosiła ona m.in., że rząd polski rozpadł się i nie przejawia żadnych oznak życia, co oznacza, że państwo polskie faktycznie przestało istnieć. Wskutek tego traktaty zawarte pomiędzy ZSRR a Polską utraciły swoją moc.

- Tej noty ambasador nie przyjął, ale to był tylko gest dyplomatyczny, gest rozpaczy i bezbronności, ponieważ już o godz. 4 nad ranem Armia Czerwona zajmowała terytorium Polski, jednak nikt z władz Polski nie wiedział o traktacie zawartym 23 sierpnia 1939 r. między Ribbentropem a Mołotowem, a dokładniej mówiąc - między Hitlerem a Stalinem. Nikt nie wiedział o układzie, który praktycznie był czwartym rozbiorem Polski i że wtedy, gdy go podpisywano, z ogromnym cynizmem świętowano śmierć "bękarta traktatu wersalskiego" i koniec "państwa sezonowego" - mówił metropolita krakowski.

Zaznaczył też, że po ataku wojsk hitlerowskich rząd polski i dowództwo wojska polskiego znajdowały się na tzw. przedmościu rumuńskim - nie po to, by tam się udać, ale by tam trwać, czekając na pomoc z Zachodu. - Organizowano tam kolejne oddziały militarne, podejmowano ważne decyzje, ale wszystko przekreśliło wtargnięcie wojsk radzieckich do Polski. Zaskoczony rząd wydał dyrektywę, żeby z bolszewikami nie walczyć. To był błąd - podkreślił arcybiskup, dodając, że wszystko to, co się następnie działo, było konsekwencją wielkiej nienawiści Stalina do Polski i tego, co niosła za sobą tzw. operacja polska NKWD w 1937 r. i 1938 r., kiedy na terytorium ZSRR - według dokumentów NKWD - skazano na śmierć ponad 110 tys. Polaków tylko dlatego, że byli Polakami.

- Nie ma wątpliwości, że zasługuje to na prawne określenie "ludobójstwo". Z kolei dziesiątki tysięcy osób wywieziono głęboko na wschód ZSRR. Stalin nakazał też mordować polską inteligencję, a Sowieci skierowali do Ukraińców i Białorusinów wezwanie, by bronią, kosami, widłami i siekierami bili odwiecznych wrogów - polskich panów - tłumaczył hierarcha.

Jak również zauważył, wkrótce rozpoczęło się przygotowanie do realizacji planu kryjącego się pod słowem "Katyń", a później także golgota Wschodu, czyli masowe wywózki. - ZSRR zagarnął obszar ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln osób. Ok. 30 tys. osób zostało od razu zamordowanych, a na zesłaniu życie straciło ok. 100 tys. - przypomniał abp Jędraszewski, zachęcając, by na to wszystko spojrzeć także w świetle Ewangelii.

- Trzeba więc przebaczyć tym, którzy o przebaczenie proszą, i trzeba pamiętać to, co się wydarzyło, bo wciąż aktualne są słowa Jezus do Piotra, gdy ten pytał go, ile razy ma przebaczyć bratu, kiedy ten zawini przeciwko niemu - zaznaczył metropolita.

Całej homilii abp. Jędraszewskiego można posłuchać tutaj: