Kończy się proces ws. granic obrony koniecznej

PAP |

publikacja 27.09.2017 14:00

Przed sądem w Białymstoku kończy się proces policjanta, który - jako osoba prywatna - został oskarżony o pobicie i zniszczenie mienia. Sąd bada granice obrony koniecznej i prawa do tzw. obywatelskiego zatrzymania. W październiku ma zostać przesłuchany ostatni świadek.

Kończy się proces ws. granic obrony koniecznej Henryk Przondziono /foto gość

To powtórny proces w tej sprawie. W pierwszym miejscowy sąd rejonowy uznał, że był to przypadek obrony koniecznej i mężczyznę uniewinnił. W pozostałym zakresie postępowanie umorzył z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu.

Jesienią ub. roku Sąd Okręgowy w Białymstoku wyrok w tej sprawie jednak uchylił i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania sądowi I instancji.

Wyraził przy tym wątpliwość, by na podstawie dostępnego materiału dowodowego dało się wyprowadzić wniosek, że było to działanie w ramach obrony koniecznej i tzw. obywatelskie ujęcie przestępcy. Nie zgodził się też z oceną, że część czynów miała znikomą szkodliwość społeczną.

Proces dotyczy wydarzeń ze stycznia 2014 r. Oskarżony w tej sprawie mężczyzna, na co dzień funkcjonariusz policji w jednym z białostockich komisariatów, był wtedy wraz z żoną, prywatnie, na imprezie.

Jak wynika ze złożonych przez niego wyjaśnień, gdy w nocy, po zakończeniu spotkania, wyszedł z mieszkania w jednym z bloków, doszło do niespodziewanego ataku na niego ze strony dwóch osób.

Policjant nie tylko się bronił, ale - gdy napastnicy zaczęli uciekać, słysząc sygnały nadjeżdżających radiowozów - gonił ich. Gdy ukryli się w mieszkaniu, nie zaprzestał pościgu: wyważył drzwi i wdarł się do środka. Tam, według aktu oskarżenia, użył gazu łzawiącego i zaatakował jednego z uciekających przed nim mężczyzn.

Po zdarzeniach prokuratura skierowała do sądu dwa akty oskarżenia: w pierwszym procesie dwaj mężczyźni odpowiadają za udział w bójce przed blokiem; w I instancji zapadł w tej sprawie wyrok skazujący. Zasądzone kary to w każdym przypadku: rok więzienia w zawieszeniu, dozór kuratora i 5 tys. zł nawiązki na rzecz poszkodowanego. Wyrok jest nieprawomocny, skazani złożyli apelacje.

W drugim postępowaniu to policjant został oskarżony o pobicie i uszkodzenie mienia. W ocenie prokuratury, zachowanie oskarżonego wykraczało bowiem poza ramy obrony koniecznej i obywatelskiego ujęcia, zwłaszcza że na miejscu byli już policjanci na służbie, którzy podjęli działania.

Oskarżycielami posiłkowymi w tej sprawie są dwaj mężczyźni, którzy brali udział w awanturze. Oni twierdzą, że to policjant - z użyciem gazu - pierwszy zaatakował jednego z nich jeszcze przed blokiem. Mężczyźni dodają, że doszło do utarczek słownych dotyczących psów wyprowadzonych przez nich w nocy na spacer.

Obaj mężczyźni chcą zadośćuczynienia - pierwszy 15 tys. zł, drugi - 5 tys. zł. Oskarżycielem posiłkowym jest też ojciec jednego z nich; formalnie - właściciel mieszkania, w którym doszło do drugiej części zajścia. Chce 2,5 tys. zł za szkody materialne.

Policjant nie przyznaje się do zarzutów. Sąd szczegółowo bada m.in. wątek użycia przez niego gazu.

W środę zeznawał mężczyzna, który był bezpośrednim świadkiem zdarzeń przed blokiem. Początkowo nawet stawiano mu zarzuty związane z udziałem w awanturze.

Sąd weryfikował jego zeznania, bo nieco się zmieniały w trakcie kolejnych przesłuchań. Świadek mówił w środę m.in., że szarpiących się mężczyzn próbował rozdzielić, a gdy otrzymał ciosy, uciekł do bloku. Powiedział też, że nie widział, by był używany gaz.

Ważnym świadkiem obrony jest żona oskarżonego; z powodu opieki nad małym dzieckiem w środę nie stawiła się na rozprawie (podobnie było przed miesiącem). Sąd zdecydował się wyznaczyć termin w drugiej połowie października. Jeśli żona oskarżonego zostanie przesłuchana, a nie będzie nowych wniosków dowodowych, które sąd uwzględni, proces powinien się wówczas zakończyć.