Zaprzyjaźnić się ze świętą

Justyna Baran

publikacja 05.10.2017 06:10

5 października przypada wspomnienie św. Faustyny Kowalskiej, depozytariuszki objawień dotyczących Bożego Miłosierdzia, uznawanych za jedno z najważniejszych przesłań dla ludzkości w XX wieku oraz dla żyjących współcześnie.

Zaprzyjaźnić się ze świętą Roman Koszowski /Foto Gość Św. siostra Faustyna

Jak wartości duchowe, które znamy z kart „Dzienniczka” wprowadzane były przez przyszłą świętą w codziennym życiu, w kontakcie ze znaczącymi dla niej osobami? Niedawna wystawa „Listy św. Siostry Faustyny”, zorganizowana 14 sierpnia w łagiewnickim klasztorze w ramach akcji Noc Cracovia Sacra, dała wszystkim zwiedzającym piękny obraz życia Bożym Miłosierdziem, szczególnie interesujący jako świadectwo budowania przez Faustynę duchowych relacji z bliskimi – siostrami z jej zgromadzenia, przełożonymi, duchowymi kierownikami, rodziną.

Omodlony-polecony

Listy Faustyny Kowalskiej, dzięki inicjatywie Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia udostępnione zwiedzającym w specjalnych gablotach, przyciągały swoją duchową treścią, ale są również wzruszającym, materialnym świadectwem życia poświęconego Bogu. Widać w nich człowieka, w którym duch zatriumfował nad ciałem. Faustyna często wyznaje, że brak jej sił (widać to w coraz chwiejniejszym, coraz bardziej nieczytelnym piśmie chorej), ale mimo to jest zdolna, dzięki łasce Bożej, wypełnić do końca swoje powołanie. Przyznaje, że nie umie tak się wysłowić i sformułować myśli, jakby tego pragnęła, jej ortografia pozostawia wiele do życzenia – ale wszystko to w czasie lektury przyniszczonych kart z listami nie ma żadnego znaczenia. W korespondencji siostry Faustyny widzimy, w jaki sposób żyła powierzonym jej objawieniem, również w przyjaźni z osobami, z którymi korespondowała, którym powierzała swoje uczucia, myśli, często prosząc o radę i modlitwę. Listy te – traktujące o dziele Bożego Miłosierdzia, będące świadectwem rozterek i radości duchowego życia Faustyny – pokazują też jej relacje z najbliższymi duchowo osobami. Czy trudno jest przyjaźnić się i korespondować ze świętą?

Przyjaźń scementowana Bogiem

Korespondencja siostry Faustyny z bliskimi, zakonnicami pokazuje, czym jest przywiązanie, u źródeł którego stoi Bóg oraz czym jest przyjaźń, której On pobłogosławił. Okazuje się trwała, silna i udoskonalająca przyjaciół, nawet jeżeli są od siebie oddaleni i rzadko mogą się kontaktować. List z dnia 26 sierpnia 1934 roku do siostry Ludwiny Gadziny, która była świadkiem w czasie procesu informacyjnego Faustyny, rozpoczyna się następująco: „Przepraszam bardzo, że tak długo milczałam i nic nie piszę do Siostry, ale przecież dusze nasze są złączone w najsłodszym Sercu Jezusa. Z jednego źródła czerpiemy siłę, moc i odwagę do codziennej walki, a więc nie jesteśmy daleko od siebie”. Od razu można wyczuć, że nie jest to kurtuazyjne sformułowanie, pomagające nawiązać kontakt po dłuższym milczeniu i łagodzące wyrzuty sumienia. Faustyna może żałuje, że nie napisała wcześniej, że wyrazem łączącego je uczucia nie stał się kolejny list, ale w jej sercu nie ma chłodu, dystansu, zapomnienia. Miarą bliskości między osobami staje się bliskość każdej z nich z Jezusem, któremu służą i którego kochają.

Podobny ton odnajdujemy również w liście do siostry Justyny Gołofit, której Faustyna wyznaje: „Cieszę się, gdy sobie wspomnę, że to uczucie czystej przyjaźni, jakie się zawiązało w nowicjacie między nami, przetrwało aż dotąd, jest [to] znak, że między nami Jezus był łącznikiem”. Idea przyjaźni zyskuje tu obrazowe wyjaśnienie w wizji ludzi połączonych nie bezpośrednio ze sobą (co, jak wielokrotnie podkreśla Faustyna w „Dzienniczku”, rodzi duchowe zagrożenia i grozi takim przywiązaniem do drugiej osoby, które nie służy dobru), ale najpierw z Jezusem – łącznikiem. Jako do przyjaciela Faustyna zwraca się również w liście do swojego duchowego kierownika, ks. Michała Sopoćki, dziękując mu za szczerość we wskazywaniu jej tych obszarów duchowości, które wymagają jeszcze pracy nad sobą. W odpowiedzi na list, w którym ks. Sopoćko przestrzega swoją podopieczną, że zapał do działania może jeszcze wynikać z ukrytej i koniecznej do powściągnięcia miłości własnej, przyszła święta pisze: „Dziękuję bardzo za te uwagi, staram się w czyn je wprowadzić. Takiego szczerego przyjaciela rzadko się znajduje, który wszystko mówi wyraźnie i otwarcie. Szczególnie mi drogi jest ten ostatni list".

Przyjaźń aż… poza grób

Chętne przyjmowanie krytycznych uwag to jednak jeszcze nie najważniejszy sprawdzian siły przyjaźni. Jak dowiadujemy się z innego listu do duchowego kierownika, ojca Sopoćki, listu pisanego w Wigilię 1937 roku, prawdziwa, zakorzeniona w Bogu przyjaźń między ludźmi trwa również mimo śmierci jednego z nich: „Umarła jedna z sióstr z drugiego chóru, z którą byłam w szczególnej przyjaźni. Umierała jak święta z wielkim spokojem i miłością Bożą. Wiele się przy niej modliłam. Po śmierci odwiedziła mnie dwa razy, dając o sobie znać, gdzie jest i czego potrzebuje. Z tego poznałam, że przyjaźń w Bogu zawarta, nie kończy się ze śmiercią, ale trwa nadal”. Modlitewny wymiar przyjaźni wydaje się w takim układzie absolutnie niezbędny. Pełne porozumienie, zaufanie i więź, której nawet śmierć nie jest w stanie pokonać, zostają umocnione we wspólnej duchowej walce, w której przyjaciele nawzajem wspierają się modlitwą. O takim przyjacielskim „pakcie” dowiadujemy się tym razem z „Dzienniczka”: „Dziś siostra Jolanta powiedziała do mnie, abyśmy zrobiły umowę: ona będzie modlić się za mnie – a ja żebym się modliła za jej klasę w Wilnie. Ja za nasze dzieło modlę się zawsze, ale postanowiłam się modlić przez dwa miesiące za klasę w Wilnie, a siostra Jolanta na moją intencję, abym korzystała z łaski Bożej, codziennie odmówi trzy Zdrowaś Maryjo do Słowa Wcielonego. Przyjaźń nasza zawarła się jeszcze więcej.” (Dz. 1172)

Organizujące wystawę rękopisów Faustyny siostry ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia zadbały, by przy każdym liście znajdował się opis adresata, wraz z jego zdjęciem oraz opis relacji, jaka łączyła go z Faustyną. Poznając w ten sposób grono osób, z którymi Faustynę łączyły najbliższe relacje, nie sposób nie dojść do wniosku, że wspólny duchowy cel i miłość do Boga pokonać mogą (nie bez wysiłku i pracy nad sobą) wszelkie różnice, podziały i nieporozumienia między ludźmi.

Na całe życie

Czy w takim razie trudno zaprzyjaźnić się ze świętą? Nie jest to pytanie retoryczne, mowa przecież o przyjaźni, dla której nawet śmierć nie jest niepokonalną barierą (w pożegnalnym liście do matki Michaeli Moraczewskiej Faustyna tak „umawia się” z przełożoną na pośmiertne spotkanie: „Do widzenia, Najdroższa Mateczko, zobaczymy się w niebie u stóp tronu Bożego”). Z pewnością lista przyjaciół sekretarki Bożego Miłosierdzia jest nadal otwarta, wiadomo też, jakie warunki są konieczne do spełnienia, żeby przyjaźń z Faustyną się udała: wspólne zakorzenienie w Bogu, modlitewne „umowy”, stały duchowy rozwój i dążenie do świętości. Przeciwieństwem tej koncepcji są relacje, które mają jedynie pozór przyjaźni i o których Faustyna następująco pisze w „Dzienniczku”: „Są osoby, które dziwnie umieją wejść w przyjaźń i jako przyjaciele, niby w formie ulżenia, wyciągać słówko po słówku, a w odpowiedniej chwili używają tych samych słów, aby robić przykrości.” (Dz. 695)

Jak w takim razie zaprzyjaźnić się z Faustyną? Koniecznie na całe życie – zarówno doczesne, jak i wieczne. Najlepiej trwale, bo z przyjaźni takiej można się spodziewać wielu duchowych korzyści. Z pewnością również wytrwale, bo taka przyjaźń wymagać będzie stałej duchowej pracy. Przyjaźń z Faustyną będzie jednak zawsze również przyjaźnią z samym Jezusem – potrzebnym „łącznikiem” …

Nie zapomnę o ludziach na ziemi

Wspomnienie łagiewnickiej wystawy na długo pozostaje żywe w pamięci. Trudne nieraz do odczytania rękopisy wydają się tak kruche, że kontrast z siłą ducha, jaka z nich emanuje, jest wręcz porażający. Faustyna kończy swój list do ojca Michała Sopoćki z dnia 29 czerwca 1938 roku, pisząc: „Kończy się papier, a przecież prawie nic nie wypowiedziałam, ale może Bóg da (…) poznać sam to, czego jeszcze nie napisałam”. W relacji z przyjaciółmi cieszy się każdym listem, wspólnie spędzoną chwilą, dobrym dziełem, radością, ale kocha mądrze, z duchową dyscypliną – przedkłada wolę Boga nad własną, pozwala odejść i godzi się z oddaleniem od przyjaciół, pragnie bardziej szczęścia wiecznego niż przemijającej radości z bycia blisko za życia. Czeka na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi „u stóp tronu Bożego”. W 79-tą rocznicę śmierci Faustyny, warto przypomnieć sobie, że, czując zbliżającą się śmierć, obiecywała: „W Wiekuistym szczęściu nie zapomnę o ludziach na ziemi, wypraszać będę miłosierdzie Boże dla wszystkich, a szczególnie pamiętać będę o tych, którzy dla serca byli drogimi i największe zatopienie w Bogu nie pozwoli mi zapomnieć o nich” (Dz. 1653). Chyba, wobec tego, warto zaprzyjaźnić się ze świętą…