Obiema rękami

ks. Artur Stopka

Muszę przyznać, że ogłoszone kilka dni temu Orędzie Benedykta XVI na 44. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu czytałem mając gorące z emocji uszy. „To przecież moje myśli i słowa. Sam bym tego lepiej nie napisał. Podpisuję się pod tym w całości obiema rękami” – mruczałem pod nosem bez odrobiny skromności i pokory.

Obiema rękami

Cóż może być emocjonującego w papieskim orędziu? Ano czasem może, jak się okazuje. Zwłaszcza wtedy, gdy człowiek odnajduje w nim swoje refleksje, sugestie i wnioski, chociaż oczywiście nikt z Watykanu z prośbą o poradę do niego nie dzwonił. ;-) Po prostu okazuje się, że tam również dostrzegają wagę wykorzystania w pracy duszpasterskiej najnowszych osiągnięć technicznych z Internetem na czele.

Tegoroczne orędzie papieskie dotyczące mass mediów adresowane jest przede wszystkim do księży. Już sam tytuł nie pozostawia w tej materii wątpliwości: „Kapłan i duszpasterstwo w świecie cyfrowym: nowe media w służbie Słowa”.

Są w nim sformułowania, które mnie, księdza i dziennikarza, łapią natychmiast za serce. Na przykład takie: „Aby udzielić właściwych odpowiedzi na te pytania w ramach wielkich przemian kulturowych, szczególnie odczuwalnych w świecie młodzieżowym, drogi komunikowania się, otwarte przez zdobycze technologii, są już niezbędnym narzędziem. Albowiem świat cyfrowy, oddając do dyspozycji środki, umożliwiające niemal nieskończoną zdolność wyrazu, otwiera wielkie perspektywy i aktualizacje dla Pawłowego wezwania: ‘Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!’ (1 Kor 9,16)”. Chodzi o pytania zawarte w innym Pawłowym liście „Jakże mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani?” (Rz 10,11.13-15).

Pod moim komentarzem sprzed dwóch tygodni Agaton wpisał komentarz: „Księdzu Stopce ostatnio tylko dziennikarstwo w głowie. A duszpasterstwo gdzie?”. Nie trafił. Dla mnie dziennikarstwo jest sposobem duszpasterstwa. Tak rozumiem fakt, że mnie, już wówczas zawodowego dziennikarza, Bóg powołał do pełnienia misji księdza. Nie bez powodu podkreślam w rozmaitych internetowych opisach, że dziennikarzem jestem dłużej niż księdzem. I to sporo dłużej.

Z uporem powtarzam, że w Polsce Kościół katolicki potrzebuje jasnej, precyzyjnej i profesjonalnej strategii medialnej. Strategii, nie polityki. To tylko pozornie niewielka różnica. A jednym z fundamentalnych elementów tej strategii powinna być obecność ludzi Kościoła w Internecie. Zarówno ta wysoko profesjonalna, jak i ta zwykła, nie mniej ważna, polegająca na dawaniu świadectwa. Zarówno obecność katolików świeckich, jak i księży. „Za pośrednictwem nowoczesnych środków przekazu kapłan będzie mógł ukazywać życie Kościoła i pomagać ludziom dzisiejszym odkrywać oblicze Chrystusa, łącząc właściwe i kompetentne korzystanie z tych narzędzi, nabyte także w okresie formacji, z solidnym przygotowaniem teologicznym i mocną duchowością kapłańską, ożywianą przez ciągłą rozmowę z Panem” - napisał Benedykt XVI. W skrócie mówiąc – będzie dawał świadectwo.

Ale czy można dawać świadectwo anonimowo? Pytam nie bez powodu. Ponieważ w Polsce księża mają tendencje do występowania w Internecie całkiem, lub w połowie anonimowo. Niedawno przypadkiem wykryłem jednego kapłana, który co prawda przyznaje się, że jest księdzem, ale wszelkie dane umożliwiające jego identyfikację ukrył tak starannie, że nawet używa innego imienia, niż to, które otrzymał na chrzcie. Nie przesadzajmy z tą anonimowością w sieci. Ewangelii nie głosi się anonimowo.

Pamiętam wielomiesięczne dyskusje w portalu Wiara.pl na temat tego, czy w Internecie można znaleźć Boga. Ostatecznie wypracowana została formuła, która wciąż jest mottem Wiarowego forum: „Boga nie można spotkać w sieci, ale można spotkać ludzi, którzy do Niego zaprowadzą”. Okazuje się, że wiele lat temu polscy internauci rozstrzygali obawy, które dzisiaj pojawiły się na Zachodzie po ogłoszeniu papieskiego orędzia na temat Internetu.

Po lekturze opublikowanego 24 stycznia dokumentu niektórzy zaczęli się niepokoić, że teraz cały Kościół zostanie przeniesiony do Internetu, że powstanie jakiś wirtualny e-Kościół. „Nie ma obawy, że kapłan posługujący się techniką cyfrową stanie się postacią wirtualną jedynie, ani że wiara z prawdziwej zamieni się w cybernetyczną - zapewnia abp Claudio Maria Celli w wywiadzie dla L'Osservatore Romano”. Wspiera go Vittorio Messori: „Nie będzie ‘cyber-księży’, ‘cyfrowego Kościoła’ ani ‘web-gospel” - uspokaja wszystkich na łamach poniedziałkowego wydania Corriere della Sera. To przecież nie miałoby sensu. Dlatego zgadzam się z Messorim, gdy mówi, że „Nigdy nie zabraknie kontaktu ludzkiego, twarzą w twarz, słuchania i mówienia, które są tak istotne dla życia Kościoła”.

„Żadna droga nie może i nie powinna być zaniedbana przez tego, kto w imię zmartwychwstałego Chrystusa zobowiązuje się być coraz bliżej człowieka. Dlatego nowe media dają przede wszystkim kapłanom stale nowe i z duszpasterskiego punktu widzenia nieograniczone perspektywy, które mobilizują ich do tego, aby docenić powszechny wymiar Kościoła; do budowania szerokiej i konkretnej wspólnoty; do bycia w dzisiejszym świecie świadkami życia wciąż nowego, rodzącego się ze słuchania Ewangelii Jezusa, Syna przedwiecznego, który przybył pośród nas, by nas zbawić” – uzasadnia konieczność sięgania po najnowsze zdobycze Benedykt XVI. A ja podpisując się obiema rękami pod jego słowami ośmielam się dodać coś od siebie: Nowe media daję te perspektywy nie tylko księżom. Powiem więcej. One dają ogromne możliwości duszpasterskie wiernym świeckim.