Sieroty z Haiti porywane

KAI/PAP

publikacja 27.01.2010 11:30

„Eliassaint Ketia ma 10 lat. Jej rodzice zginęli przysypani gruzami w Port-au-Prince na Haiti. Dziewczynkę czekałaby śmierć głodowa, a może porwanie przez handlarzy żywym towarem, gdyby nie znalazł jej wujek. Umieścił ją w prowizorycznym obozie pod opieką organizacji Save the Children” - opisuje dziennik „Polska”.

Sieroty z Haiti porywane David Fernández/EPE/PAP Organizacje pomagające dzieciom jak Save the Children i World Vision żądały ostatnio natychmiastowego wstrzymania procesu adopcji haitańskich dzieci.

Jednak na ulicach Port-au-Prince bez żadnej opieki pozostają tysiące dzieci, które w wyniku trzęsienia ziemi straciły rodziców i krewnych. „Muszą radzić sobie same, koczując na ulicach państwa, w którym porywanie i handel dziećmi były powszechną plagą, jeszcze zanim kataklizm doprowadził do ruiny wiele szkół, rozbił siły policji i spowodował wyjście z więzienia 4 tys. kryminalistów” - czytamy.

Według informacji organizacji humanitarnych bandyci porywający dzieci wykorzystują chaos organizacyjny i prawny, jakie panują na wyspie. Wykorzystują pragnących adoptować haitańskie sieroty cudzoziemców, podszywając się pod ich pełnomocników, wywożą dzieci z kraju. Organizacje pomagające dzieciom jak Save the Children i World Vision żądały ostatnio natychmiastowego wstrzymania procesu adopcji haitańskich dzieci.

Rzeczniczka UNICEF w Genewie Veronique Taveau przyznała, że organizacja słyszała o przypadkach dzieci, które zniknęły z haitańskich szpitali. "Trudno jest ustalić, jaka jest rzeczywistość" - powiedziała. Zapewniła jednocześnie, że UNICEF wzmocnił kontrolę bezpieczeństwa w szpitalach i sierocińcach.

Przedstawicielka haitańskiego rządu Marie Laurence Jocelyn-Lassegue informowała we wtorek, że władze zawiesiły nowe adopcje właśnie z powodu obaw o korupcję i zaniedbania w systemie. "W przypadku niektórych dzieci nie wiemy nawet, czy ich rodzice żyją" - zaznaczyła.

W środę rzeczniczka organizacji Save the Children Kate Conradt oznajmiła, że eksperci ONZ szacują, że nawet milion dzieci może być bez opieki lub osieroconych po stracie co najmniej jednego rodzica w trzęsieniu z 12 stycznia. Haiti liczy ok. 10 mln mieszkańców.

Niektórzy najmłodsi Haitańczycy są mimo braku opieki wypisywani ze szpitali, ponieważ po prostu brakuje dla nich łóżek. "Pracownikom sektora medycznego rekomenduje się, by wysyłali dzieci odseparowane od rodziny lub pozbawione opieki do specjalnych ośrodków przygotowanych na ich przyjęcie" - napisano w ostatnim raporcie ONZ.

UNICEF wspólnie z organizacją Save the Children i Czerwonym Krzyżem rozpoczął rejestrowanie zagrożonych dzieci i wskazał trzy tymczasowe ośrodki opieki i sierocińce, w których dzieci mogą otrzymać schronienie. Ponadto w 13 obozach powstały tzw. przestrzenie dziecięce, zapewniające najmłodszym opiekę. Trzy agencje starają się także połączyć rozdzielone rodziny, tworząc wspólną bazę danych członków rodzin.

W głównym szpitalu Port-au-Prince pediatra Winston Price zajmuje się grupą ok. 80 dzieci rozmieszczonych w czterech namiotach na terytorium szpitala. "Może niektórzy z rodziców nawet nie szukają swoich dzieci, ponieważ ich domy zostały zburzone i mogą podejrzewać, że dzieci były wewnątrz. A może dzieci udało się wyciągnąć i teraz się szukają" - zastanawia się urodzony na Haiti Price, który na co dzień mieszka w Nowym Jorku, a teraz jako wolontariusz pracuje w Port-au-Prince.

Według ostatniego oficjalnego bilansu, po trzęsieniu ziemi spod gruzów wydobyto ciała co najmniej 150 tys. ludzi.