Kamiński wykorzystał CBA do prowokacji

PAP |

publikacja 28.01.2010 11:51

Były minister sportu Mirosław Drzewiecki oskarżył w czwartek, zeznając przed hazardową komisją śledczą, byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, że wykorzystał Biuro do "przeprowadzenia przemyślanej i zrealizowanej z bezwzględną konsekwencją prowokacji politycznej". Dowodem tego - zdaniem Drzewieckiego - jest to, że on sam był podsłuchiwany.

Kamiński wykorzystał CBA do prowokacji Tomasz Gzell/PAP/EPA

Drzewiecki przywołał artykuł w "Rzeczpospolitej" z 20 listopada 2009, w którym - jak mówił - pojawiła się informacja o treści jego rozmowy telefonicznej z żoną. Wyjaśnił, że chodzi o rozmowę, jaką odbył z żoną tuż po spotkaniu 22 września w hotelu Radisson (spotkanie z udziałem Ryszarda Sobiesiaka). "Oznacza to, że albo mi albo mojej żonie założono podsłuch, w tym czasie byłem nie tylko posłem, ale też konstytucyjnym ministrem. Fakt, że byłem podsłuchiwany nie pozostawia najmniejszych wątpliwości co do tego, że Mariusz Kamiński wykrzystał CBA do przeprowadzenia przemyślanej i zrealizowanej z bezwzględną konsekwencją prowokacji politycznej" - powiedział Drzewiecki.

Dodał, że miał nadzieję, iż komisja wyjaśni tę sprawę.

O Kamińskim mówił, że "jest fanatycznie oddany partii i obsesyjnie nienawidzacy przeciwników politczynych, chorobliwie ambitny i niebezpieczny".

Ocenił też, że Kamiński "dostał rozkaz" przeprowadzenia przecieku o działaniach CBA w sprawie nieprawidłowości przy pracach nad zmianami w ustawie hazardowej. Mówił, że Kamiński "wiedział, że musi zaaranżować przeciek sam", bo "panowie z CBA nie mieli żadnych atutów". "Ponieważ pan premier zachował tajmnicę, CBA samo przekazało informację o trwającym postępowaniu, proponując możliwość rzucenia oskarżeń pod adresem premiera i nie tylko. Wiedzieli, że będzie można bezkarnie formułować oskarżenia, które choć nie zamienią się w zarzuty karne, oznaczają faktyczną śmierć polityczną" - mówił.

Dodał, że ma nadzieję, iż komisja wyjaśni, czy Kamiński mógł być źródłem przecieku, choć jednocześnie - zastrzegł - że jego wersja przecieku "jest absurdalna, tak samo jak wersja przedstawiona przez Kamińskiego, nie opiera się o żadne dowody, a jedynie o przekonania".