"Dzień zmierzchu Donalda Tuska jako polityka"?

PAP |

publikacja 28.01.2010 13:53

- Ten dzień może być w przyszłości oceniany jako dzień zmierzchu Donalda Tuska jako polityka - powiedział w czwartek PAP prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, komentując decyzję premiera o niekandydowaniu na urząd prezydenta.

"Dzień zmierzchu Donalda Tuska jako polityka"? PAP/Radek Pietruszka Premier Donald Tusk ogłosił 28 bm. podczas konferencji na GPW, że nie wystartuje w zbliżających się wyborach prezydenckich.

Zdaniem profesora decyzja Tuska zwiększa szanse Lecha Kaczyńskiego, który - jego zdaniem - może wygrać wybory nawet w pierwszej turze.

Jak ocenił, decyzja premiera jest bezpieczna z punktu widzenia interesów Platformy Obywatelskiej.

"Ostatnio w Polsce zachodzą duże zmiany w nastrojach społecznych, słyszymy też coraz więcej o podziałach wewnątrz PO. Myślę, że tu zadecydowały te względy. Chodzi o utrzymanie władzy w partii i pewne ryzyko związane z kampanią wyborczą, gdyby głównymi przeciwnikami byli Lech Kaczyński i Donald Tusk, przy zmieniającej się na niekorzyść premiera nastrojach. Platforma zużyła się rządzeniem, być może jest to początek końca. Nie zdziwiłbym się, że tak będziemy kiedyś oceniali ten dzień - jako dzień zmierzchu Donalda Tuska jako polityka" - podkreślił profesor.

Według niego czwartkowa decyzja osłabia podstawowy zarzut formułowany wobec Donalda Tuska, że wszystko podporządkował on uzyskaniu prezydentury, że w zasadzie nie był premierem i że ostatnio skupiono się tylko na administrowaniu, a interes państwa został podporządkowany jego osobistej ambicji. "Z drugiej strony premier wystawia się na krytykę i na pytania po co to wszystko było, te dwa lata pasywności i to zabieranie (prezydentowi) samolotów" - dodał.

Zdaniem prof. Krasnodębskiego, społeczeństwo może nie uwierzyć w argumentację Tuska, twierdzącego, że chce zostać na stanowisku, by pracować na rzecz dobra kraju.

"Pojawia się pytanie, czy polskie społeczeństwo zaakceptuje ten obraz rządu, który wykonuje swoją pracę i modernizuje Polskę. Obraz tych dwóch lat to w dużej mierze fikcja. Rząd ma coraz gorsze oceny. Rozbieżność między propagandą sukcesu, a rzeczywistością jest widoczna: służba zdrowia, media publiczne, to wszystko, co się dzieje tej zimy pokazują, że Polska to jest w pewnych wymiarach kraj trzeciego świata" - stwierdził.

Według niego, czwartkowa decyzja premiera powoduje, że zwiększają się szanse na wygraną Lecha Kaczyńskiego.

"Żaden z konkurentów (L.Kaczyńskiego) nie jest przekonujący. Nie ma błyskotliwego, nieznanego do tej pory i niezużytego trzeciego kandydata. Ani Andrzej Olechowski, który już startował parę razy, ani Jerzy Szmajdziński, ani profesor Tomasz Nałęcz - to nie są ludzie, którzy mogliby porwać tłumy. Żaden z nich nie jest Obamą. Zwiększa to szanse Lecha Kaczyńskiego, który może wygrać w pierwszej turze, bo ma oddany żelazny elektorat" - ocenił.

Krasnodębski uważa, że PO może mieć problem z wytypowaniem swojego kandydata.

"Mówi się o marszałku Bronisławie Komorowskim, jest to kandydatura mająca pewne słabości, tam są różne rzeczy niewyjaśnione, które się za nim ciągną. Żaden inny polityk nie skupia tylu pozytywnych emocji wśród zwolenników PO, jak premier. Platforma może teraz dążyć do zmniejszenia roli tych wyborów i zmniejszenia roli prezydenta, zresztą już to robi" - zauważył profesor