Będzie przełom w relacjach Kościołów?

KAI |

publikacja 04.02.2010 16:11

W relacjach Kościoła katolickiego w Polsce i prawosławnego w Rosji będziemy świadkami czegoś niezwykle istotnego, na miarę dziejową – zapowiedział w rozmowie z KAI minister Adam Daniel Rotfeld.

Będzie przełom w relacjach Kościołów? Jakub Szymczuk/ Agencja GN Adam Daniel Rotfeld

Komentując wczorajsze zaproszenie Donalda Tuska przez premiera Władimira Putina na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej min. Rotfeld ocenił, że rosyjski polityk działa „z potrzeby duszy i serca”.

Adam Daniel Rotfeld jest współprzewodniczącym polsko-rosyjskiej Komisji do Spraw Trudnych, która w ostatnich miesiącach zajmowała się m.in. przygotowaniem obchodów rocznicy zbrodni NKWD w Katyniu.

Publikujemy pełną treść rozmowy:


Czy w stosunkach polsko-rosyjskich dokonuje się przełom?

Adam Daniel Rotfeld: Unikam tego słowa, ponieważ w istocie rzeczy stosunki międzynarodowe i w ogóle stosunki między państwami, a w szczególności tak złożone relacje, jakie zachodzą miedzy Polską a Rosją, są procesem. To, co się obecnie dokonuje jest zamykaniem pewnego etapu w tym procesie. Stosunki między państwami o tysiącletnich dziejach z natury rzeczy nacechowane są bardzo różnymi etapami, także zbliżaniem się i oddalaniem. Byliśmy tego świadkami także w okresie minionych 20 lat, to znaczy od momentu odzyskania pełnej suwerenności przez Polskę w roku 1989 oraz powrotu Rosji do normalności, po czasach anomalii trwającej od czasu objęcia władzy przez bolszewików w roku 1917. Na nowe rządy spadł obowiązek wyjaśniania bardzo wielu spraw, które w przeszłości stanowiły tabu. Do najbardziej bolesnych spraw należy zbrodnia katyńska. Dobrze się stało, że po raz pierwszy w historii tych nowych stosunków, ze strony szefa rządu rosyjskiego przyszło zaproszenie dla polskiego premiera do wspólnego uczczenia jej rocznicy.

Natomiast nie należy tworzyć wrażenia, że jest to przełom, bo im większe oczekiwania tym więcej jest rozczarowań. W stosunkach międzynarodowych, zwłaszcza w sprawach trudnych, dramatycznych i tragicznych nic nie dzieje się w wyniku jednorazowego aktu. Takie akty ułatwiają rozwiązywanie problemów, ale nie rozwiązują ich ostatecznie. To musi potrwać.


Niemniej fakt, iż w obchodach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej wezmą udział premierzy zarówno Polski jak i Rosji budzi oczekiwania. Jakie są Pańskie nadzieje związane z obecnym relacji polsko-rosyjskich?

- We wczorajszej rozmowie Władimir Putin powiedział premierem Tuskowi, że wspólne obchody rocznicy zbrodni katyńskiej będą miały wymiar moralny i etyczny. Otóż, osobie, która podejmuje proces moralnego rozliczenia nie należy dyktować, w jaki sposób ma to czynić. Podobnie, jak my nie życzylibyśmy sobie tego rodzaju sugestii. To jest ich decyzja, i im bardziej jest to podjęte z potrzeby duszy i serca – tym lepiej.

Podczas wczorajszej rozmowy premierów, Władimir Putin życzliwie wspomniał ubiegłoroczną wizytę w Polsce mnichów z klasztoru św. Nila k. Smoleńska. Jak wiemy odebrali oni kopię ikony Matki Boskiej Częstochowskiej dla budowanej tam kaplicy pod jej wezwaniem i upamiętniającej męczeństwo polskich oficerów.

Gdybyśmy jednak mieli sugerować, co premier Putin ma powiedzieć w Katyniu, to prawdopodobnie po stronie rosyjskiej wywołałoby to reakcje bardzo negatywne. Uważam przy tym, że jest tu dość duża skala możliwości, to znaczy można spełnić nasze oczekiwania odwołując się do doświadczeń, jakie mieliśmy w procesie pojednania z Niemcami. Można odwołać się do listu biskupów polskich do niemieckich, ale też do gestu, jaki kanclerz Willy Brandt w czasie podpisywania układu polsko-niemieckiego w grudniu 1970 r. [podczas ówczesnej wizyty w Polsce kanclerz Niemiec uklęknął pod Pomnikiem Ofiar Getta Warszawskiego oddając hołd pomordowanym – przyp. KAI]. Ale wolałbym nie podpowiadać i pozostawić stronie rosyjskiej wykonanie tego, co uważa za stosowne. To znaczy: należy pozostawić stronie rosyjskiej swobodę wyboru treści, bo formę już wybrali. Mam wrażenie, że na temat naszych oczekiwań rozmawialiśmy dostatecznie dużo i długo.

Powiedział Pan, że rosyjski premier działa „z potrzeby duszy i serca”. Możemy mieć taką pewność?

– Chcę wierzyć że tak, że nie jest to jakaś polityczna gra. Powiedzmy sobie szczerze: ta sprawa stała się w Rosji przedmiotem wewnętrznej gry politycznej. Jeżeli ktoś taką decyzję podejmuje, to oznacza, że przełamuje opory w swoim własnym otoczeniu. Często zadawałem sobie pytanie: dlaczego tego typu zaproszenie nie zostało skierowane na samym początku tego procesu? Przecież dzięki temu bylibyśmy już w zupełnie innym miejscu. Otóż stało się tak dlatego, że w politycznym establishmencie Rosji istnieje bardzo silnie zakorzeniony stereotyp, iż wszelkie akty pokajania się działają na niekorzyść Rosji, stanowią uszczerbek na jej prestiżu i nie przystoją mocarstwu. Uważam, że wielkoduszność i zdolność do rozliczania się z własną przeszłością cechuje ludzi, którzy mają poczucie siły, którzy nie podejmują tego pod przymusem.

Nie mam żadnych wątpliwości, że prezydent Borys Jelcyn miał z moralnego punktu widzenia nieporównanie więcej [aniżeli jego otoczenie – przyp. KAI] wewnętrznej potrzeby i woli, żeby taki gest wykonać i prywatnie dawał temu wielokrotnie wyraz. Są na to świadectwa i dokumenty.

Na przeszkodzie stanęły wielkomocarstwowe aspiracje jego politycznego środowiska?

Tak. Otoczenie przywoływało go do porządku. Na przykład, kiedy Jelcyn złożył w Warszawie oświadczenie, że nie widzi przeszkód, by Polska swobodnie dokonywała wyboru formy i sposobu zapewnienia własnego bezpieczeństwa, w tym przystępowania lub nieprzystępowania do sojuszy wojskowych, to 3 tygodnie później musiał napisać poufny list do przywódców zachodnich, w którym odwoływał swoje słowa. Tłumaczył to mniej więcej tak: Polska i kraje Europy Środkowo-wschodniej mają takie prawo, ale moje otoczenie tego nie rozumie i nawet osoby o umiarkowanych poglądach uważają, że nie dojrzał jeszcze taki moment.

Czy myśli Pan, że jesteśmy bliżej wypracowania dokumentów o charakterze analogicznym czy zbliżonym do tych znanych z relacji polsko-niemieckich?

– Tego typu dokument mógłby być opracowany raczej między Kościołami – katolickim w Polsce i Rosyjskim Kościołem Prawosławnym. W ubiegłym roku miałem kontakty z metropolitą wołokołomskim arcybiskupem Hilarionem, który jest najbliższym współpracownikiem patriarchy Moskwy i Wszechrusi, Cyryla. Rozmowa wywarła na mnie bardzo duże wrażenie. Wyraźnie odczułem, że po stronie rosyjskiej jest osoba, która ma bardzo dużo empatii i dobrej woli, i że chce on coś ważnego w tej sprawie zrobić. Po rozmowie z tym hierarchą nabrałem przekonania, że w stosunkach między Kościołami w Polsce i Rosji nastąpi istotna zmiana. O ile wiem, że strony patriarchy Cyryla także jest taka wola. Zanim jeszcze objął tę funkcję [w styczniu ub. Roku – przyp. KAI] wykazywał w tym względzie bardzo duże zainteresowanie. Patriarcha wie dobrze, co wydarzyło się w lesie katyńskim, w Miednoje, Ostaszkowie i innych miejscach...

Odnoszę wrażenie, że w tej sprawie będziemy świadkami czegoś niezwykle istotnego, na miarę dziejową, bo – trzeba to sobie powiedzieć otwarcie – w stosunkach między Kościołem rzymskokatolickim w Polsce a Rosyjskim Kościołem Prawosławnym panowały przez długie lata relacje bardzo chłodne, a bywały okresy kiedy były nieprzyjazne i wręcz wrogie. To się radykalnie zmienia.

Kiedy, Pańskim zdaniem, możemy spodziewać się katolicko-prawosławnego dokumentu o pojednaniu?

Nie wykluczam, że może się to wydarzyć jeszcze w tym roku, ale wolałbym nie dodawać nic więcej...

 

Rozmawiał Tomasz Królak