GOSC.PL |
publikacja 23.11.2017 21:17
Nowa wystawa w Muzeum II Wojny Światowej poświęcona pracy przymusowej i niewolniczej obywateli polskich na rzecz III Rzeszy.
Jeden z więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego, który zmarł z wycieńczenia podczas pracy
Jan Hlebowicz /Foto Gość, zbiory FPNP
W Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku 23 listopada otwarta została nowa wystawa czasowa "Zachować pamięć. Praca przymusowa i niewolnicza obywateli polskich na rzecz III Rzeszy w latach 1939-1945". Ekspozycja opracowana przez Fundację "Polsko-Niemieckie Pojednanie" będzie prezentowana do końca grudnia.
Wystawa ukazuje mało znany w Niemczech i w Polsce obraz nazistowskiej polityki okupacyjnej wobec obywateli polskich w latach II wojny światowej. - Do Trzeciej Rzeszy zostało wywiezionych prawie 3 mln polskich robotników przymusowych. Kilkunastogodzinny tryb pracy, katastrofalne warunki higienicznie, brak opieki medycznej, powszechny głód doprowadziły do śmierci wielu z nich - podkreśla Jakub Deka, koordynator działu programowego FPNP.
SS i Wehrmacht organizowały łapanki wśród ludzi przebywających na ulicach, rynkach, dworcach kolejowych, w tramwajach i kościołach, których następnie deportowano na roboty przymusowe.
Polacy wywiezieni do Trzeciej Rzeszy zatrudniani byli przede wszystkim w rolnictwie i przemyśle. Czas pracy wynosił od 10 do 12 godzin dziennie. Warunki życia, zakwaterowanie, wyżywienie urągały ludzkiej godności.
"Przeznaczone dla nas kartki żywnościowe zabierała gospodyni i my nigdy ich nie oglądaliśmy. Ciemny chleb przydzielano nam raz w tygodniu, w ilości bardzo skąpej. Na obiad dostawaliśmy zupę lub kapustę albo kaszę z olejem" - wspominał Jan Rurarz.
- Wszyscy Polacy musieli nosić specjalną oznakę narodowościową z literą "P" i przestrzegać rygorystycznych zasad. Nie mogli swobodnie korzystać z komunikacji publicznej. Kontakty z ludnością niemiecką, innymi robotnikami przymusowymi, a nawet własną rodziną były surowo zabronione. Za utrzymywanie intymnych relacji z Niemkami groziła kara śmierci - mówi Agnieszka Dzierżanowska, historyk z FPNP.
Na jeszcze cięższe warunki skazani byli więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych. Osadzeni pracowali w kamieniołomach lub fabrykach zbrojeniowych. Niemieckie przedsiębiorstwa traktowały więźniów jak niewolników. Tak było w przypadku firm Siemens, Krupp czy IG Farben.
"Każdy dzień spędzony w kamieniołomach na śniegu, na mrozie, przy niedożywieniu i ciężkiej pracy polegającej na kopaniu kilofem lub łopatą w zmarzniętej ziemi oraz na przenoszeniu głazów, gruzu, kamieni z miejsca na miejsce bez żadnego celu przekonywał nas coraz bardziej, że dni nasze są policzone" - wspominał Józef Talikowski.
Zaprezentowana w Muzeum II Wojny Światowej wystawa czasowa "Zachować pamięć" wzbudziła duże zainteresowanie Jan Hlebowicz /Foto Gość
Od 1991 roku ofiarami niemieckiej polityki w czasie II światowej opiekuje się Fundacja "Polsko-Niemieckie Pojednanie".
- Od kilkudziesięciu lat zajmujemy się wypłatami niemieckich świadczeń finansowych dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych i robotników przymusowych Trzeciej Rzeszy, niesieniem pomocy żyjącym ofiarom nazizmu, ale także działamy na rzecz polsko-niemieckiego dialogu - informuje J. Deka.
- Poszkodowanym wypłaciliśmy już przeszło 4,7 mld zł, pochodzących z różnych funduszy zagranicznych - dodaje.
Więcej na ten temat w 48. numerze "Gościa Gdańskiego" na 3 grudnia.