Messori gani uwielbienia dla filmu „Lourdes”

KAI |

publikacja 12.02.2010 16:24

Film „Lourdes” Jessiki Hausner jest obrazem z gruntu ateistycznym i trudno zrozumieć, dlaczego zyskał aplauz w niektórych kręgach Kościoła. Opinię tę wyraża Vittorio Messori, który na łamach „Corriere della Sera” dokonuje szczegółowej analizy filmu poświęconego francuskiemu sanktuarium maryjnemu.

Bazylika w Lourdes Henryk Przondziono/Agencja GN Bazylika w Lourdes

Na potwierdzenie swej negatywnej opinii katolicki pisarz cytuje ateistów: „Myślę, że słusznie uczynił włoski związek ateistów, agnostyków i racjonalistów, przyznając mu swoją prześmiewczą nagrodę. Ateiści twierdzą, że film Hausner może pomóc utracić wiarę tym, którzy nie dojrzeli jeszcze do światopoglądu wyzbytego złudzeń i sceptycznego”.

Messori przytacza również przychylną opinię o „Lourdes” włoskiej masonerii, po czym zauważa: „Cóż więc można powiedzieć o nagrodzie, przyznanej przez katolickich filmowców, należących do uznanego oficjalnie przez Stolicę Apostolską stowarzyszenia? Co rzec o archidiecezji Mediolanu, która postanowiła sponsorować to dzieło, rozpowszechniając je w parafiach?”. Antyklerykalizm niemieckiej reżyserki jest według niego „radykalny, lecz politycznie poprawny” i właśnie „tego rodzaju zanegowanie wiary – ostre w treści, ale łagodne w formie – mogło zmylić klerykalnych entuzjastów”.

„Radykalny ateizm filmu polega na głoszeniu, że chrześcijaństwo umarło, ponieważ papierek lakmusowy, jakim jest Lourdes, pokazuje, że obumarły trzy cnoty teologiczne, na których się on opierał: umarła Wiara, umarła Nadzieja, umarła i Miłość, mimo pozorów praktykowania jej przez wolontariuszy. Czynią to jednak z miłości do siebie, a nie potrzebujących. Bardziej po to, aby uciec przed nudą, odnaleźć sens albo męża, niż aby pomóc bliźniemu”.

Vittorio Messori, który sanktuarium w Lourdes poświęcił oddzielna książkę, stwierdza na koniec, że miejsce to „jest królestwem boleści, ale także radości, rozpaczy i nadziei, zwątpienia i wiary, egoizmu kupców, oberżystów, zawodowców od opieki i wielkoduszności niezliczonych anonimowych osób”. Tego wszystkiego nie ma w filmie Jessiki Hausner, „tyleż doskonałym technicznie, co jednostronnym w treści”, kończy Messori.