O polityce przy świątecznym stole…

rp

publikacja 24.12.2017 12:19

Fałszujący kolędy krewny będzie nas mniej irytował, niż jeśli będzie wykazywał sympatie polityczne różne od naszych. A do Kościoła ludzie idą słuchać o Ewangelii, a nie o polityce.

O polityce przy świątecznym stole… Romek Koszowski /Foto Gość Sfera życia, którą nazywamy umownie polityką – przeplata się z każdą inną naszą działalnością. Czy to z życiem zawodowym, sposobem wypoczynku, codziennymi zakupami, planami na przyszłość

- Chyba to bardzo trudne, aby całkowicie zrezygnować z rozmów o polityce przy świątecznym stole, bo to, co nazywamy polityką nie jest dziedziną życia oderwaną od innych, to nie jest katalog spraw, które możemy zamknąć i przez okres świąteczny udawać, że tego katalogu spraw nie ma. Ta sfera życia, którą nazywamy umownie polityką - przeplata się z każdą inną naszą działalnością. Czy to z życiem zawodowym, sposobem wypoczynku, codziennymi zakupami, planami na przyszłość. I każda rozmowa, bez względu na to od jakiego tematu zaczniemy świąteczne rozmowy - to bardzo łatwo nam zejść na politykę - mówi dr Agnieszka Łukasik-Turecka, adiunkt w Katedrze Teorii Polityki KUL.

- Wystarczy, że pytając najmłodszych o postępy w szkole, możemy zejść na temat reformy edukacji, zaś plany urlopowe mogą stać się podstawą rozmów o bezpieczeństwie na świecie. Polityką jest wszystko. Nawet jeśli się nią nie interesujemy, to ona i tak do nas przyjdzie. Nawet jeśli będziemy rozmawiać przy świątecznym stole o pogodzie to za chwilę wyłoni się zagadnienie smogu i polityki ekologicznej oraz zaniedbań w tym zakresie. Bardziej chyba powinniśmy się skupić na tym, by uszanować preferencje polityczne różne od naszych i osoby, które mają inne zdanie niż nasze. Trzeba wyczuwać gdzie jest ta granica, po której łatwo przejść do sporów czy kłótni, aby spotkanie świąteczne nie skończyło się przysłowiowym trzaśnięciem drzwiami - dodaje dr Łukasik-Turecka.

Trudno nam przychodzi dzisiaj spokojna rozmowa, zwłaszcza jeśli dochodzi do wymiany poglądów, a rozmowy na tematy polityczne zdaniem ekspertki mają jeszcze bardziej delikatny charakter.

- Dużo łatwiej nam rozmawiać z punktu widzenia specjalistów, jeśli narzucamy sobie określone ramy. Natomiast jeśli to są rozmowy w gronie rodzinnym to zwiększa się nam poziom emocji. Nie analizujemy problemu rzeczowo, ale włączają się nam emocje na podstawie sympatii i antypatii wobec określonej opcji politycznej. Jeśli czegoś nie lubimy będziemy szukać argumentów na to, aby wykazać, iż konkretna ekipa polityków nie sprawdza się i odwrotnie - argumentuje politolog.

Podczas spotkań świątecznych pojawią się też rozmowy o Kościele.

- I wtedy też szybko dojdziemy do polityki. Powtórzę raz jeszcze - to co nazywamy polityką nie jest dziedziną oderwaną od innych. Tym, co nas może uratować przed rozmowami o polityce mogą być kolędy. Fałszujący krewny będzie nas mniej irytował, niż to jeśli będzie wykazywał sympatie polityczne różne od naszych. Ale podtrzymuję to, że chyba nie da się uciec od polityki. Dlatego mając świadomość, że w czasie świątecznym możemy zejść na te tematy powinniśmy pamiętać o szacunku, delikatności, wrażliwości - bo to przecież czas Bożego Narodzenia, a świętowanie tej pamiątki zobowiązuje - dodaje Łukasik-Turecka.

Wielokrotnie słyszymy o podziale społeczeństwa w naszym kraju. Zdaniem ekspertów, zaserwowali nam to właśnie politycy, dlatego należy pamiętać, jak przyznaje Łukasik-Turecka, że politycy wygrywają wtedy gdy potrafią zarządzać konfliktem, gdy polaryzują scenę polityczną.

Ludzie, którzy nie interesują się polityką, bądź nie wierzą, że mają wpływ na jakąkolwiek zmianę polityczną są niejako ofiarami takiego myślenia i postępowania.

- Spolaryzowana scena polityczna ułatwia identyfikacje elektoratów przy konkretnym ugrupowaniu, politycy zarządzają tym konfliktem przy pomocy języka emocji i agresji - to niestety przechodzi także na nas i na nasz styl rozmowy - precyzuje.

Podkreśla przy tym, że w dzisiejszych czasach potrzeba wsparcia Kościoła apolitycznego, który będzie potrafił mądrze łagodzić pewne konflikty.

Łukasik-Turecka zauważa, że w nabożeństwach w kościołach uczestniczą ludzie o różnych upodobaniach politycznych, od lewicowych po prawicowe.

- Oczekiwałabym od instytucjonalnego Kościoła mądrości i dystansu od bieżącej polityki, bo ugrupowania powstają, upadają. W Święta nie idziemy do Kościoła, żeby słuchać o polityce, ale o Ewangelii - podsumowuje.